piątek, 13 lipca 2012
czwartek, 7 czerwca 2012
Mętliki...
Tak. Jak zwykle. "Odchodzę, nie wrócę. Zostawcie!". Zawsze tak mówię, a jak ktoś mnie poprosi o powrót to lecę do komputera, piszę "Wracam!" i już się biorę za następny rozdział. Wiem, że jestem dziwna.
Ech, no dobrze... WRACAM! Ale mam warunek - piszcie komentarze na blogu, piszcie na Twitterze... CHCĘ WIEDZIEĆ, ŻE NIE PISZĘ DLA SIEBIE! Czy to tak wiele? Zrobiłam się wredna i wrócę na sto procent, jak przy tym poście będzie co najmniej 10 komentarzy. Tak, myślicie "Ona pisze tylko dla komentarzy i sławy. Nie będę komentować!". Otóż... Nie zależy mi na sławie, ani na niczym podobnym. Po prostu chcę wiedzieć, że nie jestem tutaj sama. Piszcie. Dla przypomnienia: @julia_officialx
Pozdrawiam! xxxxx
Ech, no dobrze... WRACAM! Ale mam warunek - piszcie komentarze na blogu, piszcie na Twitterze... CHCĘ WIEDZIEĆ, ŻE NIE PISZĘ DLA SIEBIE! Czy to tak wiele? Zrobiłam się wredna i wrócę na sto procent, jak przy tym poście będzie co najmniej 10 komentarzy. Tak, myślicie "Ona pisze tylko dla komentarzy i sławy. Nie będę komentować!". Otóż... Nie zależy mi na sławie, ani na niczym podobnym. Po prostu chcę wiedzieć, że nie jestem tutaj sama. Piszcie. Dla przypomnienia: @julia_officialx
Pozdrawiam! xxxxx
piątek, 1 czerwca 2012
Przepraszam...
Chciałam tutaj wrócić. Chciałam, bardzo mocno. Ale nie mogę. Jeśli widzę, że piszę rozdział na Another World Story, dostaję blokady twórczej i nic sensownego nie udaje mi się wymyślić. Ze względu na to, że lubię pisać (chociaż wiem, że talentu do tego nie mam) będę pisać książkę. Będzie to na podstawie mojego drugiego opowiadania, który pewnie niektórzy znają. Nie wiem, czy te moje wypociny kiedykolwiek ujrzą światło dzienne. Nikt nie ma pojęcia, co robię w Wordzie i nie mam zamiaru się z tym wychylać. Dziękuję za wszystko, co mnie tutaj spotkało. Za słowa uznania, otuchy... MASSIVE THANK YOU! Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, ale nie wiem kiedy. Ostatni raz DZIĘKUJĘ i żegnam się z wami. Dla przypomnienia: kontakt możecie ze mną złapać na Twitterze: @julia_officialx
Pozdrawiam was wszystkich!
Pozdrawiam was wszystkich!
sobota, 19 maja 2012
Hm?
cześć. przepraszam, że zaniedbałam tego bloga... nie, nie. czekajcie. kogo ja przepraszam? jedną osobę... jedna osoba, która siedzi tutaj ze mną. teraz tak myślę, czy jest w ogóle sens prowadzenia Another World Story i Memorable Day Story? na drugim blogu miało być od chuja czytelników - jest jeden (dziękuję Gusia :*). i tak pewnie jedna osoba odpowie, ale raczej to koniec...
piątek, 4 maja 2012
Rozdział XI.
Leżałam na łóżku i myślałam. Przez głowę przemykała ci co chwilę twarz Hazzy. Jego uśmiech, gdy widział mnie, jego oczy, kiedy patrzyliśmy na siebie... Nadal to wszystko pamiętałam i za wszelką cenę chciałam zatrzymać w pamięci. Miały zbyt wielką wartość sentymentalną.
Jutro kończył się mój "urlop na żądanie". Znów miało się zacząć... Za dwa tygodnie KCA, a za siedem dni miałam wrócić do USA, tak jak chłopcy. Stęskniłam się za tymi debilami. Tak, za każdym. Bez najmniejszej ochoty na opuszczanie mojego łóżka, wygramoliłam się na podłogę i zakładając kapcie i szlafrok. W kuchni zastałam jedzącą śniadanie Harriet i moją mamę z kubkiem parującej kawy.
- Która godzina, że wy jeszcze w domu? - zapytałam. Byłam pewna, że jest już późny ranek, słońce świeciło całym swym blaskiem.
- Jest prawie ósma, kochanie - poinformowała mnie mama, dopijając ostatni łyk napoju i odstawiając kubek do zlewu. - Dzisiaj kończę wcześniej. Co powiecie na rodzinny dzień w przeddzień wyjazdu Mely? - mama sprawiała wrażenie strasznie nakręconej na ten pomysł.
Uznałyśmy z Harr, że to świetny pomysł i zgodziłyśmy się równie optymistycznie. Przyszedł czas na wyjście do szkoły i pracy. Po kilku minutach zostałam sama w pustym, wielkim domu. Wiedziałam dokładnie, co miałam do zrobienia przed moim wylotem do Bostonu. Nie czekając, wyciągnęłam ogromną walizkę spod łóżka i rozpoczęłam pakowanie. Po godzinie dom wyglądał jak potrzęsieniu ziemi, a moje rzeczy nadal walały się po podłodze, kanapach i Bóg wie, gdzie jeszcze. Gdy już prawie ogarnęłam ten bałagan zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto może nachodzić mnie o tej porze, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko. Wpadła na mnie czwórka wielkich chłopaków, tuląc mnie z każdej strony.
- Van Happenin? - krzyknął Zayn na cały dom. Aż się okna zatrzęsły. - Stęskniliśmy się za tobą, uciekinierko!
- dodał równie głośno.
- Oczywiście, że tak! - zgodziła się reszta.
Każdy po kolei dostał buziaka w policzek, a Niall dostał najmniejszego, na co zrobił naburmuszoną minę.
- Dlaczego to ja zawszę muszę być odrzucony? - rzekł z wyrzutem.
- Wczoraj już dostałeś swoje, więc nie narzekaj! - wybuchnęliśmy śmiechem.
Wszyscy zasiedliśmy w salonie. Zaczerwieniłam się trochę, gdyż w salonie nadal panował pewnego rodzaju syf. Chłopcy parsknęli, że nie widziałam ich domu w tym momencie. Zaczęły się żarty, śmiechy i doprowadzanie do totalnego chaosu. Niall krzyczał, że jest głodny, Zayn gorączkowo szukał idealnie czystego lusta, a Lou zakradł się ukradkiem do mojego pokoju i grzebał mi po szafach. Razem z Liamem próbowaliśmy uspokoić niesforną gromadkę.
- Tęskniłem za tym - zaśmiał się ciemny blondyn, kiedy uspokoiliśmy Mulata z Irlandyczkiem.
- Ja też - odparłam, ale przerwał nam krzyk Tomlinsona.
Biegiem pobiegliśmy do mojego pokoju i zobaczyliśmy tam chłopaka z moim stanikiem w ręku.
- Ładny, wiesz? - zaczął się śmiać, a reszta mu zawtórowała.
Czerwona jak burak wyrwałam mu część mojej bielizny i schowałam do szafy.
- Nie ładnie tak szperać komuś po rzeczach prywatnych! Zobaczysz, Eleanor się dowie! - zażartowałam.
- Pomogę jej! - dodał złośliwie Malik.
- Osz ty! - syknął z uśmiechem Louis i zaczął gonić go po całym domu. - Wracaj tutaj, maniaku luster! Dostaniesz marchewką, zobaczysz! - groził mu.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Strasznie brakowało mi naszych wspólnych odpałów. Kiedy zmęczeni opadliśmy na moje łóżko, dotarła do mnie perspektywa sprzątania po chłopakach i... moje pakowanie. Jęknęłam żałośnie i wstałam, kierując się do mojej walizy. Opowiedziałam chłopakom, że mam jeszcze tyle spraw do załatwienia, między innymi pakowanie, rodzinny wieczór a teraz jeszcze dodatkowo doprowadzanie domu do stanu używalności. Matka by się za głową złapała, gdyby to zobaczyła...
- Pomożemy ci! - krzyknął radośnie Payne z Horanem.
- Serio? - podniosłam jedną brew. Byłam zaskoczona.
- Tak! Ja i Niall pomożemy ci się pakować, a te cioty idą sprzątać, jasne? - zwrócił się do Lou i Zayna.
Kiwnęli głowami a po sekundzie nie było ich widać. Wzięliśmy się za pakowanie. Całe szczęście, zostało mi spakowanie kosmetyków i reszty ubrań. Tę bardziej intymną część garderoby spakowałam szczelnie na sam spód walizki. Podczas dopinania suwaka, wykorzystałam sytuację, że przebywałam wśród najbardziej wyrozumiałych osobach w zespole.
- A gdzie jest Harry, jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam, na co Li z Niallem spojrzeli po sobie.
- Interesuje cię to? - spytał Payne otwierając szeroko oczy.
- Tak.
- No więc, jest w kompleksie. Miał straszną ochotę tutaj przyjechać, ale wiedział, że będziesz go tutaj chciała, więc został. Nie chcieliśmy ci mówić, ale mamy straszne z nim problemy... - powiedział zmieszany Niall.
- A co się dzieje? - zdenerwowana, usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na nich. Popatrzyli na podłogę.
- Chce odejść z zespołu. Odkąd zerwałaś z nim, nie ma z nim żadnego kontaktu. Siedzi w pokoju, nie jeździ na próby. Paul wie jak jest i nie chce naciskać, ale on sam z siebie podjął taką decyzję. Ma zamiar wrócić do Holmes Chapel - jego zmieszanie ustąpiło nagle wielkiemu smutkowi.
- Nie traktujemy tego poważnie, bynajmniej Louis z Zaynem, ale my przeciwnie. Czujemy, że będzie zdolny do tego - dodał Liam, nadal wgapiając się w podłogę.
Momentalnie pojawiły się łzy w moim oczach. Byłam załamana. Harry tyle pracował nad spełnianiem swoich marzeń, a przez jedną, głupią lalunię chciał z tego wszystkiego zrezygnować w jednej chwili, bez zastanowienia. Dopełnialiśmy się z Hazzą - idealnie niszczyliśmy sobie nawzajem życie.
- Nie wiem, po co jej to mówimy - Liam ożywił się i przemówił do swojego przyjaciela.
Niall pokiwał głową i obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, oczekując na mojej reakcji.
- I tak wam dziękuję - szepnęłam, starając się nie pokazywać moich załzawionych oczu.
Przez resztą pakowania siedzieliśmy w milczeniu. Rozmyślałam o Harrym i całej tej sytuacji. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebnie martwię się na zapas, wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Chłopaki, musicie mi pomóc. Mam plan - szepnęłam znienacka.
Gdy przedstawiłam chłopakom treść mojego planu, poprosiłam o dyskrecję. Mieliśmy pracować we trójkę. Chciałam jeszcze domówić szczegóły mojej intrygi, ale wtedy wpadli Louis i Zaynem i oznajmili, że dom jest czystszy niż kiedykolwiek był. Nie wierzyłam, ale gdy zobaczyłam lśniący od czystości dół, przyznałam rację moim przyjaciołom i obdarowałam każdego tulasem. Ot, taka nagroda za pomoc. Dochodziła 15 i byłam zmuszona wygonić chłopaków z domu. Za chwilę w domu miały pojawić się pozostałe lokatorki mieszkania. Pożegnałam się z moimi chłopcami i biegiem poleciałam do pokoju i przebrałam się w nieco odpowiedniejsze ciuchy niż stary dres. Punktualnie w domu pojawiły się Harriet z mamą. Wyraziły pełne uznania komentarze na temat czystości domu. Mama poprosiła mnie i moją siostrę o chwilę poczekania. Nasza rodzicielka musiała jeszcze się przebrać i po 10 minutach siedziałyśmy w samochodzie w drodze do kina. Miałyśmy już wszystko zaplanowane i zorganizowane przez panią Holes - wspólny seans filmowy, potem małe zakupy, kolacja w najlepszej restauracji i spacer po parku niedaleko naszej rezydencji. Po głosowaniu zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na Titanic 3D. Przed prezentacją filmu usadowiłyśmy się w swoich miejscach i odstawiłyśmy przekąski i napoje w odpowiednie uchwyty. Chwilę potem zaczęto puszczać film. Muszę przyznać, że był świetny. Byłam ogromną fanką tego filmu, już za nim obejrzałam go w trzecim wymiarze. Harriet podzielała moje zdanie, zważając głównie na to, iż DiCaprio cholernie ją podniecał. Po udanym seansie filmowym wyszłyśmy z sali kinowej. Wszystkie uznałyśmy,że byłyśmy zbyt zmęczone na zakupy, więc miałyśmy wstąpić do StarBucks to nasze przysmaki i po spacerku wrócić do domu. Jak małe dziecko, zażyczyłam sobie muffinki czekoladowe i gorącą czekoladę. Szalałam na punkcie każdego wyrobu z czekolady, po prostu ją uwielbiałam. Mama z Harriet wzięły sobie pralinki i również czekoladę. Pojechałyśmy do domu, odstawiłyśmy nasze zakupy i ruszyłyśmy na spacer. Chodziłyśmy wczesnym wieczorem, dopiero się ściemniało. Kochałam te powietrze o tej porze. Będę tęskniła. Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu elektronicznego, na którym wystawie pokazane były wielkie telewizory plazmowe, które pokazywały wiadomości. Zawsze dużo osób kręciło się obok tego miejsca, gdyż mogły obejrzeć telewizję za darmo.
- A na koniec, coś dla fanek One Direction. Mamy wiadomość, iż zespół wylatuje jutro do Bostonu na próby, a za dwa tygodnie pojawi się w Los Angeles na gali Kids' Choice Awards, organizowanej przez stację telewizyjną Nickelodeon. To tyle na dziś. Zapraszamy jutro o tej samej porze. Dobrego wieczoru - wyrecytowała prezenterka.
Nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Wiedziałam, że wylatuję tego samego dnia, co chłopaki.
- Będziesz z nimi w jednym samolocie? - spytała Harriet, gdy odeszłyśmy od wielkich ekranów.
- Nie wiem, ale z tego, co wiem to wylatują o tej samej porze. Możliwe - uśmiechnęłam się do niej.
- Weź mnie ze sobą! - wydarła się.
- Harriet! - upomniała ją mama.
Dziewczyna spojrzała na nią przepraszająco, ale nadal miała ten błysk w oku, który mówił, że chce koniecznie jechać ze mną. Skończyłyśmy temat mojego wyjazdu. Spacerowałyśmy jeszcze daleko, ale po godzinie schodziło się i musiałyśmy wrócić do domu. Przyszedł czas na to, abym poszła już spać, inaczej jutro nie będzie ze mnie pożytki. Po kąpieli, pożegnaniu się z rodzinką, udałam się do sypialni. Przed snem jeszcze krótka wymiana sms'ami z Niallem.
Ja: Horan, tęsknię! lol :) widzimy się jutro, co nie? xx
Nialler: ja też! nie mówiłem ci? nie ma mnie teraz w anglii. Po naszej wizycie u ciebie wyjechałem do mullingar, do domu. Przylecę pod koniec tygodnia. Hazza ci nie wspominał?
Ja: No coś tam mamrotał. Mam się obrazić? Dobrze, że chociaż liam będzie, bo bym się załamała bez ciebie! xxxxxxxxx
Nialler: Haha, no. spokojnie, to tylko kilka dni. Nie bój się, reszta cię pocieszy.. No może ten jeden ktoś niekoniecznie...
Ja: Nie wspominaj, proszę cię! Dobra, idź spać, dzieciaku! :) xxxxxxxxx
Nialler: Dobranoc, moja ulubiona cioto! xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall jest świetny i nikt temu nie zaprzeczy. I wygląda jak Furby! One są słodkie! Uśmiechnięta zasnęłam, ostatni raz na długi czas, otulona moją kołderką...
* * * * * *
dziwny, ale spoko -,- posłużyłam się wywiadem z 1D w Bravo o porównaniu Horana z zabawkami Furby. fakt, jest słodki jak one! hahahahha xdd następny w ciągu najbliższych dni, mam fazę, noo! zapraszam na mojego konto na fejsie. dodałam tam prolog mojego drugiego opowiadania. przeczytajcie i powiedzcie, czy warto :D KLIKNIJ! :D
Jutro kończył się mój "urlop na żądanie". Znów miało się zacząć... Za dwa tygodnie KCA, a za siedem dni miałam wrócić do USA, tak jak chłopcy. Stęskniłam się za tymi debilami. Tak, za każdym. Bez najmniejszej ochoty na opuszczanie mojego łóżka, wygramoliłam się na podłogę i zakładając kapcie i szlafrok. W kuchni zastałam jedzącą śniadanie Harriet i moją mamę z kubkiem parującej kawy.
- Która godzina, że wy jeszcze w domu? - zapytałam. Byłam pewna, że jest już późny ranek, słońce świeciło całym swym blaskiem.
- Jest prawie ósma, kochanie - poinformowała mnie mama, dopijając ostatni łyk napoju i odstawiając kubek do zlewu. - Dzisiaj kończę wcześniej. Co powiecie na rodzinny dzień w przeddzień wyjazdu Mely? - mama sprawiała wrażenie strasznie nakręconej na ten pomysł.
Uznałyśmy z Harr, że to świetny pomysł i zgodziłyśmy się równie optymistycznie. Przyszedł czas na wyjście do szkoły i pracy. Po kilku minutach zostałam sama w pustym, wielkim domu. Wiedziałam dokładnie, co miałam do zrobienia przed moim wylotem do Bostonu. Nie czekając, wyciągnęłam ogromną walizkę spod łóżka i rozpoczęłam pakowanie. Po godzinie dom wyglądał jak potrzęsieniu ziemi, a moje rzeczy nadal walały się po podłodze, kanapach i Bóg wie, gdzie jeszcze. Gdy już prawie ogarnęłam ten bałagan zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto może nachodzić mnie o tej porze, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko. Wpadła na mnie czwórka wielkich chłopaków, tuląc mnie z każdej strony.
- Van Happenin? - krzyknął Zayn na cały dom. Aż się okna zatrzęsły. - Stęskniliśmy się za tobą, uciekinierko!
- dodał równie głośno.
- Oczywiście, że tak! - zgodziła się reszta.
Każdy po kolei dostał buziaka w policzek, a Niall dostał najmniejszego, na co zrobił naburmuszoną minę.
- Dlaczego to ja zawszę muszę być odrzucony? - rzekł z wyrzutem.
- Wczoraj już dostałeś swoje, więc nie narzekaj! - wybuchnęliśmy śmiechem.
Wszyscy zasiedliśmy w salonie. Zaczerwieniłam się trochę, gdyż w salonie nadal panował pewnego rodzaju syf. Chłopcy parsknęli, że nie widziałam ich domu w tym momencie. Zaczęły się żarty, śmiechy i doprowadzanie do totalnego chaosu. Niall krzyczał, że jest głodny, Zayn gorączkowo szukał idealnie czystego lusta, a Lou zakradł się ukradkiem do mojego pokoju i grzebał mi po szafach. Razem z Liamem próbowaliśmy uspokoić niesforną gromadkę.
- Tęskniłem za tym - zaśmiał się ciemny blondyn, kiedy uspokoiliśmy Mulata z Irlandyczkiem.
- Ja też - odparłam, ale przerwał nam krzyk Tomlinsona.
Biegiem pobiegliśmy do mojego pokoju i zobaczyliśmy tam chłopaka z moim stanikiem w ręku.
- Ładny, wiesz? - zaczął się śmiać, a reszta mu zawtórowała.
Czerwona jak burak wyrwałam mu część mojej bielizny i schowałam do szafy.
- Nie ładnie tak szperać komuś po rzeczach prywatnych! Zobaczysz, Eleanor się dowie! - zażartowałam.
- Pomogę jej! - dodał złośliwie Malik.
- Osz ty! - syknął z uśmiechem Louis i zaczął gonić go po całym domu. - Wracaj tutaj, maniaku luster! Dostaniesz marchewką, zobaczysz! - groził mu.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Strasznie brakowało mi naszych wspólnych odpałów. Kiedy zmęczeni opadliśmy na moje łóżko, dotarła do mnie perspektywa sprzątania po chłopakach i... moje pakowanie. Jęknęłam żałośnie i wstałam, kierując się do mojej walizy. Opowiedziałam chłopakom, że mam jeszcze tyle spraw do załatwienia, między innymi pakowanie, rodzinny wieczór a teraz jeszcze dodatkowo doprowadzanie domu do stanu używalności. Matka by się za głową złapała, gdyby to zobaczyła...
- Pomożemy ci! - krzyknął radośnie Payne z Horanem.
- Serio? - podniosłam jedną brew. Byłam zaskoczona.
- Tak! Ja i Niall pomożemy ci się pakować, a te cioty idą sprzątać, jasne? - zwrócił się do Lou i Zayna.
Kiwnęli głowami a po sekundzie nie było ich widać. Wzięliśmy się za pakowanie. Całe szczęście, zostało mi spakowanie kosmetyków i reszty ubrań. Tę bardziej intymną część garderoby spakowałam szczelnie na sam spód walizki. Podczas dopinania suwaka, wykorzystałam sytuację, że przebywałam wśród najbardziej wyrozumiałych osobach w zespole.
- A gdzie jest Harry, jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam, na co Li z Niallem spojrzeli po sobie.
- Interesuje cię to? - spytał Payne otwierając szeroko oczy.
- Tak.
- No więc, jest w kompleksie. Miał straszną ochotę tutaj przyjechać, ale wiedział, że będziesz go tutaj chciała, więc został. Nie chcieliśmy ci mówić, ale mamy straszne z nim problemy... - powiedział zmieszany Niall.
- A co się dzieje? - zdenerwowana, usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na nich. Popatrzyli na podłogę.
- Chce odejść z zespołu. Odkąd zerwałaś z nim, nie ma z nim żadnego kontaktu. Siedzi w pokoju, nie jeździ na próby. Paul wie jak jest i nie chce naciskać, ale on sam z siebie podjął taką decyzję. Ma zamiar wrócić do Holmes Chapel - jego zmieszanie ustąpiło nagle wielkiemu smutkowi.
- Nie traktujemy tego poważnie, bynajmniej Louis z Zaynem, ale my przeciwnie. Czujemy, że będzie zdolny do tego - dodał Liam, nadal wgapiając się w podłogę.
Momentalnie pojawiły się łzy w moim oczach. Byłam załamana. Harry tyle pracował nad spełnianiem swoich marzeń, a przez jedną, głupią lalunię chciał z tego wszystkiego zrezygnować w jednej chwili, bez zastanowienia. Dopełnialiśmy się z Hazzą - idealnie niszczyliśmy sobie nawzajem życie.
- Nie wiem, po co jej to mówimy - Liam ożywił się i przemówił do swojego przyjaciela.
Niall pokiwał głową i obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, oczekując na mojej reakcji.
- I tak wam dziękuję - szepnęłam, starając się nie pokazywać moich załzawionych oczu.
Przez resztą pakowania siedzieliśmy w milczeniu. Rozmyślałam o Harrym i całej tej sytuacji. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebnie martwię się na zapas, wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Chłopaki, musicie mi pomóc. Mam plan - szepnęłam znienacka.
Gdy przedstawiłam chłopakom treść mojego planu, poprosiłam o dyskrecję. Mieliśmy pracować we trójkę. Chciałam jeszcze domówić szczegóły mojej intrygi, ale wtedy wpadli Louis i Zaynem i oznajmili, że dom jest czystszy niż kiedykolwiek był. Nie wierzyłam, ale gdy zobaczyłam lśniący od czystości dół, przyznałam rację moim przyjaciołom i obdarowałam każdego tulasem. Ot, taka nagroda za pomoc. Dochodziła 15 i byłam zmuszona wygonić chłopaków z domu. Za chwilę w domu miały pojawić się pozostałe lokatorki mieszkania. Pożegnałam się z moimi chłopcami i biegiem poleciałam do pokoju i przebrałam się w nieco odpowiedniejsze ciuchy niż stary dres. Punktualnie w domu pojawiły się Harriet z mamą. Wyraziły pełne uznania komentarze na temat czystości domu. Mama poprosiła mnie i moją siostrę o chwilę poczekania. Nasza rodzicielka musiała jeszcze się przebrać i po 10 minutach siedziałyśmy w samochodzie w drodze do kina. Miałyśmy już wszystko zaplanowane i zorganizowane przez panią Holes - wspólny seans filmowy, potem małe zakupy, kolacja w najlepszej restauracji i spacer po parku niedaleko naszej rezydencji. Po głosowaniu zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na Titanic 3D. Przed prezentacją filmu usadowiłyśmy się w swoich miejscach i odstawiłyśmy przekąski i napoje w odpowiednie uchwyty. Chwilę potem zaczęto puszczać film. Muszę przyznać, że był świetny. Byłam ogromną fanką tego filmu, już za nim obejrzałam go w trzecim wymiarze. Harriet podzielała moje zdanie, zważając głównie na to, iż DiCaprio cholernie ją podniecał. Po udanym seansie filmowym wyszłyśmy z sali kinowej. Wszystkie uznałyśmy,że byłyśmy zbyt zmęczone na zakupy, więc miałyśmy wstąpić do StarBucks to nasze przysmaki i po spacerku wrócić do domu. Jak małe dziecko, zażyczyłam sobie muffinki czekoladowe i gorącą czekoladę. Szalałam na punkcie każdego wyrobu z czekolady, po prostu ją uwielbiałam. Mama z Harriet wzięły sobie pralinki i również czekoladę. Pojechałyśmy do domu, odstawiłyśmy nasze zakupy i ruszyłyśmy na spacer. Chodziłyśmy wczesnym wieczorem, dopiero się ściemniało. Kochałam te powietrze o tej porze. Będę tęskniła. Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu elektronicznego, na którym wystawie pokazane były wielkie telewizory plazmowe, które pokazywały wiadomości. Zawsze dużo osób kręciło się obok tego miejsca, gdyż mogły obejrzeć telewizję za darmo.
- A na koniec, coś dla fanek One Direction. Mamy wiadomość, iż zespół wylatuje jutro do Bostonu na próby, a za dwa tygodnie pojawi się w Los Angeles na gali Kids' Choice Awards, organizowanej przez stację telewizyjną Nickelodeon. To tyle na dziś. Zapraszamy jutro o tej samej porze. Dobrego wieczoru - wyrecytowała prezenterka.
Nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Wiedziałam, że wylatuję tego samego dnia, co chłopaki.
- Będziesz z nimi w jednym samolocie? - spytała Harriet, gdy odeszłyśmy od wielkich ekranów.
- Nie wiem, ale z tego, co wiem to wylatują o tej samej porze. Możliwe - uśmiechnęłam się do niej.
- Weź mnie ze sobą! - wydarła się.
- Harriet! - upomniała ją mama.
Dziewczyna spojrzała na nią przepraszająco, ale nadal miała ten błysk w oku, który mówił, że chce koniecznie jechać ze mną. Skończyłyśmy temat mojego wyjazdu. Spacerowałyśmy jeszcze daleko, ale po godzinie schodziło się i musiałyśmy wrócić do domu. Przyszedł czas na to, abym poszła już spać, inaczej jutro nie będzie ze mnie pożytki. Po kąpieli, pożegnaniu się z rodzinką, udałam się do sypialni. Przed snem jeszcze krótka wymiana sms'ami z Niallem.
Ja: Horan, tęsknię! lol :) widzimy się jutro, co nie? xx
Nialler: ja też! nie mówiłem ci? nie ma mnie teraz w anglii. Po naszej wizycie u ciebie wyjechałem do mullingar, do domu. Przylecę pod koniec tygodnia. Hazza ci nie wspominał?
Ja: No coś tam mamrotał. Mam się obrazić? Dobrze, że chociaż liam będzie, bo bym się załamała bez ciebie! xxxxxxxxx
Nialler: Haha, no. spokojnie, to tylko kilka dni. Nie bój się, reszta cię pocieszy.. No może ten jeden ktoś niekoniecznie...
Ja: Nie wspominaj, proszę cię! Dobra, idź spać, dzieciaku! :) xxxxxxxxx
Nialler: Dobranoc, moja ulubiona cioto! xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall jest świetny i nikt temu nie zaprzeczy. I wygląda jak Furby! One są słodkie! Uśmiechnięta zasnęłam, ostatni raz na długi czas, otulona moją kołderką...
* * * * * *
dziwny, ale spoko -,- posłużyłam się wywiadem z 1D w Bravo o porównaniu Horana z zabawkami Furby. fakt, jest słodki jak one! hahahahha xdd następny w ciągu najbliższych dni, mam fazę, noo! zapraszam na mojego konto na fejsie. dodałam tam prolog mojego drugiego opowiadania. przeczytajcie i powiedzcie, czy warto :D KLIKNIJ! :D
środa, 2 maja 2012
Rozdział X.
Odkąd wróciłam do domu, przesypiałam całe noce i budziłam się wypoczęta. Rodzinny klimat dobrze na mnie wpływał. Zegarek wskazywał siódmą rano, więc zawitała do mnie Harriet.
- Nie śpisz? - szepnęłam, wyłaniając głową zza drzwi.
- Nie, nie. Wchodź - zachęciłam ją gestem dłoni i usiadłam na łóżku.
Dziewczyna weszła do środka i usiadła naprzeciwko mnie.
- To po szkole idziemy na te zakupy? - upewniła się.
- Tak. Przyjadę po ciebie po lekcjach, dobra? - spytałam, wstając z łóżka.
- Dobra. Pokażę ci Josha i tę tapeciarę - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Założyłam na siebie szlafrok i wyjrzałam przez okno. To co tam zobaczyłam było niesamowite, ale jednocześnie trochę mnie zabolało. Na drodze było napisane białą kredą wielki napis Zawsze będę Cię kochał!. Wiedziałam, że to wszystko sprawka Harrego. Odeszłam od okna, gdyż naprawdę nie mogłam patrzeć na to 'dzieło'. Zeszłam na dół. Nikogo nie zastałam. Mama zapewne wyszła do pracy, pomyślałam i zrobiłam sobie jajecznicę z bekonem. Z moim ulubionym posiłkiem zasiadłam w salonie przed telewizorem. Obejrzałam swoje ulubione wiadomości poranne, w których również były plotki ze świata show-biznesu. Dowiedziałam się, że Cher Lloyd spotyka się z jakimś fryzjerem, że Cheryl Cole wyszła za mąż, a Jay-Z nagrywa płytę ze swoją żoną Beyonce. Na koniec zawsze były nowinki z ostatniej chwili.
- Właśnie dowiedzieliśmy się, że zespół One Direction wrócił kilka dni temu do Londynu z Bostonu. Powodem jest to, że Harry Styles dopuścił się zdrady i przyleciał z powrotem do Anglii za swoją ukochaną Melanie Holes - informowała prezenterka. - Mamy również dowód miłości młodego Brytyjczyka - pokazało się zdjęcie wielkiego napisu przed moim domem.
- CO?! - krzyknęłam na cały dom i gwałtownie wstałam, wywalając moje śniadanie.
Chwyciłam telefon i zadzowniłam do Holly. Dawno się z nią nie kontaktowałam...
- Halo?! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Melanie? To ty? - pisnęła zdziwiona.
- Taaa. Dlaczego media wiedzą o tej całej szopce z Harrym?! - krzyczałam do słuchawki.
- Wiem, widziałam wiadomości. Ale to nie nasza wina! My nie mamy nic z tym wspólnego - broniła siebie, zespołu i Paula.
- To po co pozwoliłaś Harremu coś takiego wymalować przed moim domem?! - wybuchłam.
- Uspokój się, dziewczyno! - skarciła mnie. - Oddychaj - poleciła. - Harremu naprawdę na tobie zależy! Pozwoliłam mu, bo chcę, żebyście wrócili do siebie.
- Tylko dlatego, czy to Jordan kazał ci tak powiedzieć, bo tak na serio to mu nie pasuje nasze rozstanie?
- Tak naprawdę to Jordan karze wam udawać. Nie interesuje go reszta - mruknęła.
- Dopiero teraz mi mówisz? - zirytowałam się.
- Miałam do ciebie dzwonić, żeby cię o tym poinformować. Ale skoro już napisałaś. Musisz spotkać się z Harrym i umówcie się z tą ściemą.
- Dobra - rozłączyłam się.
Walnęłam się bezsilna na kanapę. Napisałam sms'a do Hazzy, że o 12 spotykamy się u mnie w domu. Od razu odpisał, że będzie. Nie miałam zamiaru długo z nim gadać. Musiałam też pamiętać o zakupach z Harriet, która kończyła lekcje o 14. Pobiegłam na górę, aby się przygotować. Gdy się umyłam i uczesałam założyłam na siebie żółte krótkie spodenki, szarą bokserkę, czarną kurtkę i białe conversy. Do przyjazdu Harrego zostało mi 20 minut, więc ogarnęłam w swoim pokoju i w salonie. Po 15 zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, wiedząc, iż to Harry. Nie myliłam się.
- Witaj... - przybliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam się.
- Wchodź. Nie mamy czasu - pociągnęłam do środka.
Wyjrzałam jeszcze na dwór, upewniając się, że nikt nas nie podgląda.
Usiedliśmy z Harrym w salonie. Zaproponowałam coś do picia, ale ten odmówił.
- Musimy coś obgadać - zaczęłam poważna. - Nie chcę ci przeszkadzać w twoim drugim związku, ale wiesz, że Jordan karze nam udawać parę. Dlatego udawajmy, że się pogodziliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Za miesiąc to wszystko się skończy, bo będzie już po gali i premierze płyty. Uprzedź swoją dziewczynę, żeby nie była zazdrosna - dogryzłam mu.
- Zrozum, że nic mnie z nią nie łączy! Nawet nie pamiętam jej imienia! - warknął.
- Czyli tylko ją zaliczyłeś? No tak, przyjdą następne...
Chłopak chciał zaprzeczyć, ale przerwałam mu. Westchnął.
- Niall cię pozdrawia. Kazał ci przekazać, że za kilka dni leci do Irlandii - wstał z kanapy. - Idę. Kocham cię - szepnął ledwo słyszalnie, po czym wyszedł z mojego domu.
Usłyszałam tylko pisk opon. Znów się rozpłakałam. Kochałam go, nad życie. Ale przez jego osobowość nie mogliśmy być razem... Łzy leciały jak grochy, ale musiałam jechać po Harriet. Odświeżyłam makijaż i samochodem wyjechałam pod szkołę mojej siostry. Dziewczyna czekała już na mnie. Wsiadła do samochodu i rozkazała mi zgasić silnik.
- Po co? - spytałam, przekręcając kluczyki.
- Pokażę ci Josh'a i tę jego lalunię - syknęła.
Czekaliśmy kilka minut, aż pojawił się przystojny brunet, dobrze ubrany. Za nim leciała jakaś dziewczyna podobna do Barbie.
- Czy to... - zaczęłam, ale Harriet przerwała mi i powiedziała "Tak, ona".
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież oni mieli dopiero 13 lat, a ta mała już robiła z siebie taką solarę?! Co to się działo na tym świecie?!
- Boże. Nie mów mi, że się z nią przyjaźnisz - żachnęłam się do siostry.
- Chyba żartujesz! - krzyknęła oburzona. - Dobra, jedźmy już, bo zaraz zwrócę lunch - zakrywa usta dłonią, imitując odruch wymiotny.
Ruszyliśmy. Harriet pokierowała mnie do najnowszego centrum handlowego, które ponoć było dwa razy większy od wszystkich razem wziętych. Gdy wjeżdżałyśmy do parkingu podziemnego wydałam z siebie jęk zachwytu. Dziewczyna nie myliła się - ten budynek naprawdę był ogromny. Zaparkowałyśmy na miejscu blisko windy i wysiadłyśmy.
- To gdzie najpierw? - spytałam siostry, kiedy wchodziłyśmy do windy.
- Muszę kupić sobie jakieś ciuchy na dyskotekę. Muszę przyćmić tę pizdę! - warknęła.
- Hej, hej! Młoda, bez wyzwisk. Nie zniżaj się do jej poziomu - upomniałam ją.
Wjechałyśmy na trzecie piętro i skierowałyśmy się do H&M. Szperałyśmy w ciuchach kilka godzin, żadne nie odpowiadało mojej małej siostrzyczce. No, może nie małej... Denerwowała mnie tym, że nic się jej nie podobało.
- Boże, weź ty się wreszcie zdecyduj, bo nie wyrobię z tobą! - krzyknęłam na nią. - Nie marudź, tylko won do przymierzalni z tym - rzuciłam jej białą bluzkę z nadrukiem.
- Gdzie to znalazłaś?! - otworzyła szeroko oczy, oglądając ubranie z każdej strony.
- To tutaj - wskazałam na szafki obok mnie.
- Że też ja tutaj tego nie zauważyłam... - powiedziała do siebie i zniknęła za zasłonką przymierzalni.
Czekałam chwilę, zanim się przebrała. Kiedy w końcu wyszła, zaniemówiłam. Wyglądała typowo młodzieżowo, a zarazem elegancko. Bluzka z nadrukiem, czarna marynarka, zielone rurki i białe conversy krótkie.
- No, młoda... Gust ci się poprawił, wiesz? - poklepałam ją dumnie po ramieniu.
- No dzięki - odpowiedziała sarkastycznie. - Jestem głodna. Chodźmy do Nando's! - pociągnęła mnie do kasy, po czym zapłaciłyśmy za nasze zakupy.
Zapłaciłam za moją beżową sukienkę, szpilki i czarną ramoneskę. Natomiast Harr za swój dyskotekowy outfit i inne dodatki. W restauracji zasiadłyśmy w najbardziej oddalonym kąciku. Nie chciałam wzbudzać sensacji. Dziwne, że nikt mnie nie rozpoznał w sklepach...
- Melaniee! - usłyszałam męski krzyk. Odwróciłam się i miałam ochotę skakać z radości.
- Niall! - rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję, nadal skacząc. - Co ty tu robisz?
- Zapomniałaś, że to moja ulubiona knajpa? - uśmiechnął się. Uwielbiałam jego uśmiech.
- Oczywiście, że nie! Siadaj z nami! - zrobiłam mu miejsce i wtedy zobaczyłam znajomego mi bruneta. Chwilę potem rozpoznałam w nim Josh'a.
- Ty jesteś Josh? - zwróciłam się do sympatii mojej siostry.
- Tak. Znamy się? - odparł grzecznie.
- Znam parę osób ze szkoły. Wy się chyba znacie... - pokazałam na Harriet, na co chłopak szeroko się uśmiechnał. Moja siostra odwzajemniła to nieśmiało.
- To mój kuzyn - wtrącił się Nialler.
Zaśmiałam się i usiedliśmy wszyscy razem. Horan zamówił pittę, tortillę i inne. Wiedziałam,że kocha jeść, ale gdzie to wszystko się mieściło, nie miałam pojęcia.
- Jesteś tutaj sam? Gdzie reszta? - zapytałam mojego przyjaciela, gdy skończyliśmy posiłek i sączyliśmy cole.
- Reszta jest w domu. Każdy rozjechał się w swoją stronę. Wiesz, to Harry rozporządził ten cały powrót. Chciał wrócić sam, ale Paul mu nie pozwolił i wróciliśmy wszyscy tutaj. Wszystkie sprawy załatwiamy tutaj, a na galę wrócimy do Los Angeles, ale najpierw do Bostonu na próby - opowiadał. - A co z tobą? Wracasz na KCA?
- Tak. Wiesz, że mam udawać ze Stylesem, co nie? - szepnęłam.
Pokiwał głową.
- Hazzie naprawdę na tobie zależy...
- O, nie! Nie, nie, nie. Niall, nie zaczynaj tego tematu! - zirytowałam się. Nie miałam najmniejszej ochoty na pogaduszki o Harrym.
- Dobra, dobra. Bez nerwów - uniósł ręce w geście obronnym.
- No, nie mamy lepszych tematów? Wiesz, może przeniesiemy się gdzieś indziej, za dużo tutaj ludzi patrzących na nas - rozejrzałam się po restauracji, pesząc wielu obserwatorów.
- Pewnie! Zapraszamy do nas!
- Wybacz, Niall. Wszędzie, byleby nie u was. Zbyt duże ryzyko spotkania Stylesa. Wystarczy mi to, że go widuję w pracy, czy jak podjeżdża pod mój dom - palnęłam, przewracając oczyma.
Westchnął lekko.
- Dobra. To do ciebie - przyznał i zaczął zbierać swoje rzeczy.
Byłam zupełnie pochłonięta rozmową z Horanem i zapomniałam o naszych gołąbeczkach. Cały czas siedzieli obok nas, ale nadal w kącie. Cichutko rozmawiali, ale gdy zobaczyli, że zbieramy się, również wzięli swoje rzeczy i udaliiśmy się do mojego domu. W samochodzie wypytałam Harriet o wszystko.
- To o czym tak namiętnie gadaliście z Josh'em? - spytałam zaczepiająco.
- Zaprosił mnie na dyskotekę! W ogóle, on jest świetny! Mamy podobne zainteresowania - skakała podniecona na fotelu.
- Ciesze się - uśmiechnęłam się do niej.
Gdy dojechaliśmy do naszego domu, z drugiego auta wysiadł blondyn ze swoim kuzynem. Harr porwała go do ogrody, a ja zajęłam się Niallerem. W salonie usiedliśmy z kubkami kawy i rozmawialiśmy. Niestety, rozmowa znów potoczyła się na drażniący mnie temat.
- Wiem, że to cię denerwuje, ale jak to będzie z Harrym?
Chłopak spostrzegł moją minę i zaczął chować się za poduszką, piszcząc "Nie bij, proszę!". Zaśmiałam się tylko i odparłam wymiajająco:
- Nijak.
- Melanie, to ważne!
- Dobra, powiem ci. Tak, kocham go, jak cholera. Ale nie potrafię znów z nim być. Widok jego i tej dziewczyny coś we mnie zmienił. Przecież jak go nie znam! Poza tym, skąd mam wiedzieć, że to się nie powtórzy? Przecież to bożyszcze nastolatek! Niejedna mogłaby go uwieść. Nie chcę znowu czuć jak wtedy. On naciska, chociaż wie, że potrzebuję czasu. A te udawanie mi to utrudnia...
Niall zaniemówił.
- On też cię kocha. Gdybyś widziała go w domu... Człowiek bez życia w sobie. Gdy był z tobą, był energiczny, wesoły, ale po tym wydarzeniu wszystko wyparowało. Siedzi w swoim pokoju i próbuje coś zagrać na gitarze. Tak na marginesie - w ogóle mu nie wychodzi. Ale wracając do tematu: coś jest z nim nie tak. Martwimy się o niego. Lou z Liamem chcieli z nim pogadać, ale nic nie mówi, tylko ciągle coś w telefonie ogląda. Podejrzewamy, że wasze zdjęcia. Mela, spróbuj chociaż, co? Dla nas.
Nie wierzyłam. Harry naprawdę był uzależniony ode mnie? Boże, jakie to słodkie! Wtedy poczułam zwiększoną siłę i miałam większy dystans. Poczułam się gotowa mu wybaczyć, ale postanowiłam to przeczekać. Przynajmniej trochę, a potem wszystko mu powiem. Miałam plan...
Pogadaliśmy jeszcze trochę z Niallem, ale potem musieli się zbierać i odjechali. Harr była totalnie podniecona spotkaniem z Josh'em. A dyskoteka miała odbyć się pojutrze. Po godzinie wróciła mama. Byłyśmy nieźle zmęczone i poszłyśmy się wykąpać. Oglądałyśmy z mamą telewizję, a potem moja siostra poszła już spać. Zostałam z mamą sama. Opowiadała mi, co tam w pracy. Spytała, co u nas się działo. Skróciłam cały dzień w jednym słowie "zakupy". Nie chciałam jej mówić o tym, że spotkałam Nialla. Nie wiedziałam, czemu po prostu nie chciałam. Około 12 w nocy poczułam się senna i poszłam spać. Leżałam długo, myśląc o Harrym. Może ten wariat naprawdę mnie kocha? Myślałam, że mój tajemniczy plan wypali. Czułam to.
* * ** *
jestem średnio zadowolona. nuda, nuda, nuda. pisany o 12 w nocy xd w piątek XI i powiem wam, że teraz będzie ciekawiej. pewnie się domyślacie, co będzie z Mel i Hazzą, ale zobaczycie, co odjebię :D
dzięki za pozywytne komentarze i reakcję. dzieeeekujęęę! MASSIVE THANKS! YOU'RE THE BEST! hahah, jaram się angielskim xd
do piątku, kochane!
xx
- Nie śpisz? - szepnęłam, wyłaniając głową zza drzwi.
- Nie, nie. Wchodź - zachęciłam ją gestem dłoni i usiadłam na łóżku.
Dziewczyna weszła do środka i usiadła naprzeciwko mnie.
- To po szkole idziemy na te zakupy? - upewniła się.
- Tak. Przyjadę po ciebie po lekcjach, dobra? - spytałam, wstając z łóżka.
- Dobra. Pokażę ci Josha i tę tapeciarę - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Założyłam na siebie szlafrok i wyjrzałam przez okno. To co tam zobaczyłam było niesamowite, ale jednocześnie trochę mnie zabolało. Na drodze było napisane białą kredą wielki napis Zawsze będę Cię kochał!. Wiedziałam, że to wszystko sprawka Harrego. Odeszłam od okna, gdyż naprawdę nie mogłam patrzeć na to 'dzieło'. Zeszłam na dół. Nikogo nie zastałam. Mama zapewne wyszła do pracy, pomyślałam i zrobiłam sobie jajecznicę z bekonem. Z moim ulubionym posiłkiem zasiadłam w salonie przed telewizorem. Obejrzałam swoje ulubione wiadomości poranne, w których również były plotki ze świata show-biznesu. Dowiedziałam się, że Cher Lloyd spotyka się z jakimś fryzjerem, że Cheryl Cole wyszła za mąż, a Jay-Z nagrywa płytę ze swoją żoną Beyonce. Na koniec zawsze były nowinki z ostatniej chwili.
- Właśnie dowiedzieliśmy się, że zespół One Direction wrócił kilka dni temu do Londynu z Bostonu. Powodem jest to, że Harry Styles dopuścił się zdrady i przyleciał z powrotem do Anglii za swoją ukochaną Melanie Holes - informowała prezenterka. - Mamy również dowód miłości młodego Brytyjczyka - pokazało się zdjęcie wielkiego napisu przed moim domem.
- CO?! - krzyknęłam na cały dom i gwałtownie wstałam, wywalając moje śniadanie.
Chwyciłam telefon i zadzowniłam do Holly. Dawno się z nią nie kontaktowałam...
- Halo?! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Melanie? To ty? - pisnęła zdziwiona.
- Taaa. Dlaczego media wiedzą o tej całej szopce z Harrym?! - krzyczałam do słuchawki.
- Wiem, widziałam wiadomości. Ale to nie nasza wina! My nie mamy nic z tym wspólnego - broniła siebie, zespołu i Paula.
- To po co pozwoliłaś Harremu coś takiego wymalować przed moim domem?! - wybuchłam.
- Uspokój się, dziewczyno! - skarciła mnie. - Oddychaj - poleciła. - Harremu naprawdę na tobie zależy! Pozwoliłam mu, bo chcę, żebyście wrócili do siebie.
- Tylko dlatego, czy to Jordan kazał ci tak powiedzieć, bo tak na serio to mu nie pasuje nasze rozstanie?
- Tak naprawdę to Jordan karze wam udawać. Nie interesuje go reszta - mruknęła.
- Dopiero teraz mi mówisz? - zirytowałam się.
- Miałam do ciebie dzwonić, żeby cię o tym poinformować. Ale skoro już napisałaś. Musisz spotkać się z Harrym i umówcie się z tą ściemą.
- Dobra - rozłączyłam się.
Walnęłam się bezsilna na kanapę. Napisałam sms'a do Hazzy, że o 12 spotykamy się u mnie w domu. Od razu odpisał, że będzie. Nie miałam zamiaru długo z nim gadać. Musiałam też pamiętać o zakupach z Harriet, która kończyła lekcje o 14. Pobiegłam na górę, aby się przygotować. Gdy się umyłam i uczesałam założyłam na siebie żółte krótkie spodenki, szarą bokserkę, czarną kurtkę i białe conversy. Do przyjazdu Harrego zostało mi 20 minut, więc ogarnęłam w swoim pokoju i w salonie. Po 15 zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, wiedząc, iż to Harry. Nie myliłam się.
- Witaj... - przybliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam się.
- Wchodź. Nie mamy czasu - pociągnęłam do środka.
Wyjrzałam jeszcze na dwór, upewniając się, że nikt nas nie podgląda.
Usiedliśmy z Harrym w salonie. Zaproponowałam coś do picia, ale ten odmówił.
- Musimy coś obgadać - zaczęłam poważna. - Nie chcę ci przeszkadzać w twoim drugim związku, ale wiesz, że Jordan karze nam udawać parę. Dlatego udawajmy, że się pogodziliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Za miesiąc to wszystko się skończy, bo będzie już po gali i premierze płyty. Uprzedź swoją dziewczynę, żeby nie była zazdrosna - dogryzłam mu.
- Zrozum, że nic mnie z nią nie łączy! Nawet nie pamiętam jej imienia! - warknął.
- Czyli tylko ją zaliczyłeś? No tak, przyjdą następne...
Chłopak chciał zaprzeczyć, ale przerwałam mu. Westchnął.
- Niall cię pozdrawia. Kazał ci przekazać, że za kilka dni leci do Irlandii - wstał z kanapy. - Idę. Kocham cię - szepnął ledwo słyszalnie, po czym wyszedł z mojego domu.
Usłyszałam tylko pisk opon. Znów się rozpłakałam. Kochałam go, nad życie. Ale przez jego osobowość nie mogliśmy być razem... Łzy leciały jak grochy, ale musiałam jechać po Harriet. Odświeżyłam makijaż i samochodem wyjechałam pod szkołę mojej siostry. Dziewczyna czekała już na mnie. Wsiadła do samochodu i rozkazała mi zgasić silnik.
- Po co? - spytałam, przekręcając kluczyki.
- Pokażę ci Josh'a i tę jego lalunię - syknęła.
Czekaliśmy kilka minut, aż pojawił się przystojny brunet, dobrze ubrany. Za nim leciała jakaś dziewczyna podobna do Barbie.
- Czy to... - zaczęłam, ale Harriet przerwała mi i powiedziała "Tak, ona".
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież oni mieli dopiero 13 lat, a ta mała już robiła z siebie taką solarę?! Co to się działo na tym świecie?!
- Boże. Nie mów mi, że się z nią przyjaźnisz - żachnęłam się do siostry.
- Chyba żartujesz! - krzyknęła oburzona. - Dobra, jedźmy już, bo zaraz zwrócę lunch - zakrywa usta dłonią, imitując odruch wymiotny.
Ruszyliśmy. Harriet pokierowała mnie do najnowszego centrum handlowego, które ponoć było dwa razy większy od wszystkich razem wziętych. Gdy wjeżdżałyśmy do parkingu podziemnego wydałam z siebie jęk zachwytu. Dziewczyna nie myliła się - ten budynek naprawdę był ogromny. Zaparkowałyśmy na miejscu blisko windy i wysiadłyśmy.
- To gdzie najpierw? - spytałam siostry, kiedy wchodziłyśmy do windy.
- Muszę kupić sobie jakieś ciuchy na dyskotekę. Muszę przyćmić tę pizdę! - warknęła.
- Hej, hej! Młoda, bez wyzwisk. Nie zniżaj się do jej poziomu - upomniałam ją.
Wjechałyśmy na trzecie piętro i skierowałyśmy się do H&M. Szperałyśmy w ciuchach kilka godzin, żadne nie odpowiadało mojej małej siostrzyczce. No, może nie małej... Denerwowała mnie tym, że nic się jej nie podobało.
- Boże, weź ty się wreszcie zdecyduj, bo nie wyrobię z tobą! - krzyknęłam na nią. - Nie marudź, tylko won do przymierzalni z tym - rzuciłam jej białą bluzkę z nadrukiem.
- Gdzie to znalazłaś?! - otworzyła szeroko oczy, oglądając ubranie z każdej strony.
- To tutaj - wskazałam na szafki obok mnie.
- Że też ja tutaj tego nie zauważyłam... - powiedziała do siebie i zniknęła za zasłonką przymierzalni.
Czekałam chwilę, zanim się przebrała. Kiedy w końcu wyszła, zaniemówiłam. Wyglądała typowo młodzieżowo, a zarazem elegancko. Bluzka z nadrukiem, czarna marynarka, zielone rurki i białe conversy krótkie.
- No, młoda... Gust ci się poprawił, wiesz? - poklepałam ją dumnie po ramieniu.
- No dzięki - odpowiedziała sarkastycznie. - Jestem głodna. Chodźmy do Nando's! - pociągnęła mnie do kasy, po czym zapłaciłyśmy za nasze zakupy.
Zapłaciłam za moją beżową sukienkę, szpilki i czarną ramoneskę. Natomiast Harr za swój dyskotekowy outfit i inne dodatki. W restauracji zasiadłyśmy w najbardziej oddalonym kąciku. Nie chciałam wzbudzać sensacji. Dziwne, że nikt mnie nie rozpoznał w sklepach...
- Melaniee! - usłyszałam męski krzyk. Odwróciłam się i miałam ochotę skakać z radości.
- Niall! - rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję, nadal skacząc. - Co ty tu robisz?
- Zapomniałaś, że to moja ulubiona knajpa? - uśmiechnął się. Uwielbiałam jego uśmiech.
- Oczywiście, że nie! Siadaj z nami! - zrobiłam mu miejsce i wtedy zobaczyłam znajomego mi bruneta. Chwilę potem rozpoznałam w nim Josh'a.
- Ty jesteś Josh? - zwróciłam się do sympatii mojej siostry.
- Tak. Znamy się? - odparł grzecznie.
- Znam parę osób ze szkoły. Wy się chyba znacie... - pokazałam na Harriet, na co chłopak szeroko się uśmiechnał. Moja siostra odwzajemniła to nieśmiało.
- To mój kuzyn - wtrącił się Nialler.
Zaśmiałam się i usiedliśmy wszyscy razem. Horan zamówił pittę, tortillę i inne. Wiedziałam,że kocha jeść, ale gdzie to wszystko się mieściło, nie miałam pojęcia.
- Jesteś tutaj sam? Gdzie reszta? - zapytałam mojego przyjaciela, gdy skończyliśmy posiłek i sączyliśmy cole.
- Reszta jest w domu. Każdy rozjechał się w swoją stronę. Wiesz, to Harry rozporządził ten cały powrót. Chciał wrócić sam, ale Paul mu nie pozwolił i wróciliśmy wszyscy tutaj. Wszystkie sprawy załatwiamy tutaj, a na galę wrócimy do Los Angeles, ale najpierw do Bostonu na próby - opowiadał. - A co z tobą? Wracasz na KCA?
- Tak. Wiesz, że mam udawać ze Stylesem, co nie? - szepnęłam.
Pokiwał głową.
- Hazzie naprawdę na tobie zależy...
- O, nie! Nie, nie, nie. Niall, nie zaczynaj tego tematu! - zirytowałam się. Nie miałam najmniejszej ochoty na pogaduszki o Harrym.
- Dobra, dobra. Bez nerwów - uniósł ręce w geście obronnym.
- No, nie mamy lepszych tematów? Wiesz, może przeniesiemy się gdzieś indziej, za dużo tutaj ludzi patrzących na nas - rozejrzałam się po restauracji, pesząc wielu obserwatorów.
- Pewnie! Zapraszamy do nas!
- Wybacz, Niall. Wszędzie, byleby nie u was. Zbyt duże ryzyko spotkania Stylesa. Wystarczy mi to, że go widuję w pracy, czy jak podjeżdża pod mój dom - palnęłam, przewracając oczyma.
Westchnął lekko.
- Dobra. To do ciebie - przyznał i zaczął zbierać swoje rzeczy.
Byłam zupełnie pochłonięta rozmową z Horanem i zapomniałam o naszych gołąbeczkach. Cały czas siedzieli obok nas, ale nadal w kącie. Cichutko rozmawiali, ale gdy zobaczyli, że zbieramy się, również wzięli swoje rzeczy i udaliiśmy się do mojego domu. W samochodzie wypytałam Harriet o wszystko.
- To o czym tak namiętnie gadaliście z Josh'em? - spytałam zaczepiająco.
- Zaprosił mnie na dyskotekę! W ogóle, on jest świetny! Mamy podobne zainteresowania - skakała podniecona na fotelu.
- Ciesze się - uśmiechnęłam się do niej.
Gdy dojechaliśmy do naszego domu, z drugiego auta wysiadł blondyn ze swoim kuzynem. Harr porwała go do ogrody, a ja zajęłam się Niallerem. W salonie usiedliśmy z kubkami kawy i rozmawialiśmy. Niestety, rozmowa znów potoczyła się na drażniący mnie temat.
- Wiem, że to cię denerwuje, ale jak to będzie z Harrym?
Chłopak spostrzegł moją minę i zaczął chować się za poduszką, piszcząc "Nie bij, proszę!". Zaśmiałam się tylko i odparłam wymiajająco:
- Nijak.
- Melanie, to ważne!
- Dobra, powiem ci. Tak, kocham go, jak cholera. Ale nie potrafię znów z nim być. Widok jego i tej dziewczyny coś we mnie zmienił. Przecież jak go nie znam! Poza tym, skąd mam wiedzieć, że to się nie powtórzy? Przecież to bożyszcze nastolatek! Niejedna mogłaby go uwieść. Nie chcę znowu czuć jak wtedy. On naciska, chociaż wie, że potrzebuję czasu. A te udawanie mi to utrudnia...
Niall zaniemówił.
- On też cię kocha. Gdybyś widziała go w domu... Człowiek bez życia w sobie. Gdy był z tobą, był energiczny, wesoły, ale po tym wydarzeniu wszystko wyparowało. Siedzi w swoim pokoju i próbuje coś zagrać na gitarze. Tak na marginesie - w ogóle mu nie wychodzi. Ale wracając do tematu: coś jest z nim nie tak. Martwimy się o niego. Lou z Liamem chcieli z nim pogadać, ale nic nie mówi, tylko ciągle coś w telefonie ogląda. Podejrzewamy, że wasze zdjęcia. Mela, spróbuj chociaż, co? Dla nas.
Nie wierzyłam. Harry naprawdę był uzależniony ode mnie? Boże, jakie to słodkie! Wtedy poczułam zwiększoną siłę i miałam większy dystans. Poczułam się gotowa mu wybaczyć, ale postanowiłam to przeczekać. Przynajmniej trochę, a potem wszystko mu powiem. Miałam plan...
Pogadaliśmy jeszcze trochę z Niallem, ale potem musieli się zbierać i odjechali. Harr była totalnie podniecona spotkaniem z Josh'em. A dyskoteka miała odbyć się pojutrze. Po godzinie wróciła mama. Byłyśmy nieźle zmęczone i poszłyśmy się wykąpać. Oglądałyśmy z mamą telewizję, a potem moja siostra poszła już spać. Zostałam z mamą sama. Opowiadała mi, co tam w pracy. Spytała, co u nas się działo. Skróciłam cały dzień w jednym słowie "zakupy". Nie chciałam jej mówić o tym, że spotkałam Nialla. Nie wiedziałam, czemu po prostu nie chciałam. Około 12 w nocy poczułam się senna i poszłam spać. Leżałam długo, myśląc o Harrym. Może ten wariat naprawdę mnie kocha? Myślałam, że mój tajemniczy plan wypali. Czułam to.
* * ** *
jestem średnio zadowolona. nuda, nuda, nuda. pisany o 12 w nocy xd w piątek XI i powiem wam, że teraz będzie ciekawiej. pewnie się domyślacie, co będzie z Mel i Hazzą, ale zobaczycie, co odjebię :D
dzięki za pozywytne komentarze i reakcję. dzieeeekujęęę! MASSIVE THANKS! YOU'RE THE BEST! hahah, jaram się angielskim xd
do piątku, kochane!
xx
piątek, 27 kwietnia 2012
Rozdział IX.
Nie mogłem spać. Do pobudki wszystkich domowników zostały 2 godziny, więc poszedłem na dół i zasiadłem przed telewizorem. Oglądałem jakieś durne telenowele, wiadomości poranne itd. Zrobiłem sobie kawę, chociaż jej nie lubiłem. Godzinę po mnie wstał Paul, który podobno miał coś jeszcze do załatwienia.
- Dlaczego nie śpisz? - spytał, gdy zobaczył mnie rozwalonego na kanapie.
- Nie mogę spać - odparłem, biorąc łyk napoju.
- Chyba wiem dlaczego... Po co to wszystko? - przeszywał mnie wzrokiem, próbując odczytać moją reakcję na jego pytanie.
- Upiłem się. Wiecie, że nic nie pamiętam. Cholernie żałuję tego, co zrobiłem... Boże, jestem idiotą - schowałem twarz w dłonie.
- No jesteś, jesteś. Nie będę kłamał - żachnął się. - Dobra, muszę jeszcze zadzwonić do wytwórni, by przenieśli wszystko do Londynu - poinformował mnie i zniknął w gabinecie.
Znów zostałem sam. Nadal z twarzą schowaną w rękach myślałem nad wszystkim. Bolało, jak cholera. Chciałem, żeby wszystko było już dobrze, ale doskonale wiedziałem, jak to jest. Na dół zebrało się całe towarzystwo. Zegarek wskazywał siódmą rano.
- Siema, pijaku! - cmoknął mnie w głowę Louis.
- Odwal się! - parsknąłem, próbując się uśmiechnąć. Wyszedł tylko grymas.
- Nadal się martwisz? - Liam przysiadł się obok mnie. - Spokojnie. Czuję, że wszystko będzie dobrze! - pocieszał mnie.
- Tak, ty i twoja niezawodna intuicja - palnąłem. Zaraz zrozumiałem, że zrobiłem mu przykrość, więc czym prędzej zacząłem go przepraszać. Ten tylko kiwnął głową i mrukną, niby uśmiechnięty, "nic się nie stało".
Podążyłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Nie byłem mistrzem kuchni, więc mój posiłek ograniczył się tylko do płatków z mlekiem. Gdy skończyłem zostałem zmuszony do umycia naczyń po wszystkich. Warknąłem wściekły, ale potulnie wykonałem zadanie. Kiedy skończyłem udałem się do pokoju i ubrałem się. Potem umyłem zęby i lekko przeczesałem moje loki. Na dole wszyscy, oprócz mnie i Zayna, byli gotowi.
- Zayn! Ruszaj się! Spóźnimy się na samolot! - darł się jeden przez drugiego.
- No czekajcie! - warczał.
Dołączyłem do czekających razem z moimi bagażami. Po 10 minutach pofatygował się do nas gotowy. Męczył nas pytaniami, czy dobrze wygląda. Każdy, jak dziecku, odpowiadał, że tak. Samolot miał kilkugodzinne opóźnienie. Kiedy czekaliśmy, usiadłem w poczekalni, wyjąłem telefon i wszedłem na Twittera. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem profil Melanie, czy może nie wstawiła jakiegoś nowego tweeta. Faktycznie, był jeden. Zrobiło mi się ciężej na sercu, gdy przeczytałem go:
To koniec.. Prawdopodobnie wszystkiego.
Poczułem, że nic z tego nie będzie. Przez to wszystko, co jej zrobiłem, ona do mnie nie wróci!, myślałem. Straciłem jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś obdarzy mnie pocałunkiem. Dodałem informację, że wracamy do Londynu. Dosłownie kilka sekund później miałem już ponad retweetów i odpowiedzi. Nie przeczytałem ich nawet. Wylogowałem się i sprawdziłem inne moje ulubione strony. Potem jeszcze przekąsiłem coś w barze lotniskowym, a potem przyszedł czas na odprawę. Przechodziłem jak robot przez bramki. W końcu zająłem swoje miejsce w samolocie. Obok mnie usiadł Nialler z Tomlinsonem.
- Uśmiechnij się, Hazza! Zobaczysz mamę i Gemmę... - to ostatnie imię Niall wymówił z jakąś podejrzaną czcią, ale nie miałem nastroju na dochodzenie.
Pokiwałem głową, nie patrząc na nich.
- Hazza! Weź przestań. Przecież do siebie wrócicie, ja ci mówię! - Louis wiercił się w swoim fotelu, przez co ciągle dostawałem łokciem.
- Po pierwsze, przestań się wiercić! - warknąłem. - Po drugie, nie, nie wrócimy. Nie ma szans.
- Są! - odkrzyknęli mi we dwójkę.
Zrobili to tak głośno, że podeszła do nas całkiem seksowna stewardessa. Gdy odeszła, spojrzałem na Zayna, który lubił takie dziewczyny. Chłopak cały czas był w nią wpatrzony, przygryzając wargę.
- Czekajcie. Zakład, że ją wyrwę i jeszcze dziś przelecę? - powiedział zawadiacko.
Zawsze te zabawy mnie rozśmieszały, bo zwykle niektórzy z nas dostawali kosza. Zapomniałem na chwilę o troskach związanych z Melanie i patrzyłem, co robi Zayn. Ta laska wyraźnie miała ochotę na niego, ciągle mu ulegała, aż w końcu zniknęli w łazience. Zrobiliśmy zbiorowe "Uuu!".
- Dam 20 funtów, że ją przeleci i jeszcze ona da mu swój numer - obstawił pierwszy Niall.
- Stoi - złapaliśmy się za ręce.
Po 20 minutach wrócił Malik, trochę rozczochrany i spocony.
- No i co? No i co?! - piszczał podekscytowany Nialler, skacząc w fotelu.
- Niezła jest - poruszył brwiami. - Jeszcze dała mi swój numer, jakbym chciał następny raz.
Zrobiliśmy wielkie oczy i spojrzeliśmy na Horana, który patrzył na nas triumfalnie. Zawiedzeni, oddaliśmy mu swoje dwie dyszki.
- Aż tak we słabo wierzycie?! - udał smutnego.
Resztę lotu spędziliśmy na odpałach i śmiechach. Następny był Liam, który miał 'zauroczyć' jakąś nastolatkę, która siedziała kilka foteli dalej. Potem każdy spróbował, ale Liam z Louim nie posuwali się dalej, niż do słodkiego przywitania. Byli wierni swoim dziewczynom. Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Najpierw mieliśmy wstąpić do naszego kompleksu, a potem mieliśmy wolne. Na koniec dnia planowałem wyciągnąć od Holly, gdzie mieszkają rodzice Melanie.
*MELANIE*
- Nie możesz ciągle siedzieć w domu - pouczała mnie mama.
- Wiem, ale co mam robić?
- Wiesz, ostatnio pytał o ciebie Michael. A wczoraj była u nas Kathie z rodzicami, również pytała o ciebie.
Michael to był mój były chłopak. Rozstałam się z nim ze względu na to, że rozpoczynałam karierę. A Kathie to moja była 'przyjaciółka'. Kiedy kończyłam liceum dowiedziałam się, że ta dziewczyna rozsiewa o mnie nie prawdziwe plotki. Rodzice o tym nie wiedzieli, nie miałam zamiaru im mówić.
- Michael... Może i bym się z nim spotkała, ale na pewno nie z Kathie!
- Dlaczego?
- Wydaje mi się, że ona chce się ze mną zaprzyjaźnić tylko dlatego, bo jestem już sławna, a zwłaszcza też dlatego, że byłam dziewczyną Stylesa.
- Ah... - zrozumiała to, że już nie chcę być z Harrym i dała mi spokój.
Dochodził wieczór, który planowałam spędzić z Harriet przy grach planszowych i o plotkach z jej szkoły i z showbiznesu. Nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło.
- Melanie! Masz gościa! - krzyknęła do mnie z dołu mama.
- Kto to? - spytałam, schodząc ze schodów.
Gdy zobaczyłam go w progu, zamarłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie dzisiaj.
- Co ty tu robisz? - starałam się być twarda.
- Chcę porozmawiać - odpowiedział smutno.
- To ja was zostawię - mama chciała się wycofać, ale ją zatrzymałam.
- Nie masz po co. Harry właśnie wychodzi - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale... - zaczął.
- Nie, Harry. Nie mamy o czym gadać. Zdradziłeś mnie w najmniej odpowiednim momencie. Leć do tej swojej dziuni. My już nie mamy nic ze sobą wspólnego. Do widzenia! - wyprosiłam go z domu i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Mogłabyś być milsza... - skomentowała to mama.
- Nie dla niego, mamo - odgryzłam się.
Poleciałam do łazienki i wybuchnęłam płaczem. Musiałam to zrobić. Musiałam go stąd wyrzucić. Bałam się ponownego zranienia. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze.
- Jesteś beznadziejna... - powiedziałam do siebie i wróciłam do pokoju, gdzie czekała na mnie Harriet.
- Dostałaś sms'a - powiedziała, podając mi telefon z otwartą wiadomością.
Będę o Ciebie walczył. Choćbyś miała mnie znienawidzić. Kocham Cię i zawsze będę. Proszę, spotkajmy się. ~ Harry.
Natychmiast usunęłam sms'a i rzuciłam telefon w kąt.
- Nie odpowiesz? - spytała zdziwiona Harriet.
- Nie. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale nie gadajmy o tym. Czyli mówisz, że ta pinda zabiera ci Josha? - zmieniłam temat.
Skutecznie odwróciłam jej uwagę, zaczynając rozmowę o Joshu - jej sympatii. Gadałyśmy do późnej nocy, ale następnego dnia moja siostra miała szkołę, więc poszła spać. Umówiłyśmy się jutro na zakupy. Gdy opuściła mój pokój znalazłam mój telefon i napisałam do Hazzy.
Harry, zrozum mnie! Nie chcę się z Tobą spotkać, bo nie mogę. Nie rozumiesz, że to boli?! Jak cholera. Najlepiej będzie jak o sobie zapomnimy. Nie chcę wracać do tamtych czasów. Pozdrów chłopaków, a szczególnie Nialla. ~ Melanie.
Odłożyłam telefon i zasnęłam. Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że Harry lizał się z tamtą dziewczyną z restauacji, a potem Niall podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować. Nie sprzeciwiałam się, a nawet przyciągnęłam go do siebie i poddałam mu się.
* * * * *
siemasiema! :D przepraszam, że tak krótki,ale nie mam zbytnio weny. to co? znów mamy wolnee! majóweczko, nadchodzę. macie jakieś plany? :)
dzięki za dobre reakcje do poprzedniego rozdziału i za ten jeden komentarz. w 7 rozdziale było lepiej, bo było ich aż 5. fajnie by bylo jakbyście też komentowali :)
jutro zapewne następny. :) xx
- Dlaczego nie śpisz? - spytał, gdy zobaczył mnie rozwalonego na kanapie.
- Nie mogę spać - odparłem, biorąc łyk napoju.
- Chyba wiem dlaczego... Po co to wszystko? - przeszywał mnie wzrokiem, próbując odczytać moją reakcję na jego pytanie.
- Upiłem się. Wiecie, że nic nie pamiętam. Cholernie żałuję tego, co zrobiłem... Boże, jestem idiotą - schowałem twarz w dłonie.
- No jesteś, jesteś. Nie będę kłamał - żachnął się. - Dobra, muszę jeszcze zadzwonić do wytwórni, by przenieśli wszystko do Londynu - poinformował mnie i zniknął w gabinecie.
Znów zostałem sam. Nadal z twarzą schowaną w rękach myślałem nad wszystkim. Bolało, jak cholera. Chciałem, żeby wszystko było już dobrze, ale doskonale wiedziałem, jak to jest. Na dół zebrało się całe towarzystwo. Zegarek wskazywał siódmą rano.
- Siema, pijaku! - cmoknął mnie w głowę Louis.
- Odwal się! - parsknąłem, próbując się uśmiechnąć. Wyszedł tylko grymas.
- Nadal się martwisz? - Liam przysiadł się obok mnie. - Spokojnie. Czuję, że wszystko będzie dobrze! - pocieszał mnie.
- Tak, ty i twoja niezawodna intuicja - palnąłem. Zaraz zrozumiałem, że zrobiłem mu przykrość, więc czym prędzej zacząłem go przepraszać. Ten tylko kiwnął głową i mrukną, niby uśmiechnięty, "nic się nie stało".
Podążyłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Nie byłem mistrzem kuchni, więc mój posiłek ograniczył się tylko do płatków z mlekiem. Gdy skończyłem zostałem zmuszony do umycia naczyń po wszystkich. Warknąłem wściekły, ale potulnie wykonałem zadanie. Kiedy skończyłem udałem się do pokoju i ubrałem się. Potem umyłem zęby i lekko przeczesałem moje loki. Na dole wszyscy, oprócz mnie i Zayna, byli gotowi.
- Zayn! Ruszaj się! Spóźnimy się na samolot! - darł się jeden przez drugiego.
- No czekajcie! - warczał.
Dołączyłem do czekających razem z moimi bagażami. Po 10 minutach pofatygował się do nas gotowy. Męczył nas pytaniami, czy dobrze wygląda. Każdy, jak dziecku, odpowiadał, że tak. Samolot miał kilkugodzinne opóźnienie. Kiedy czekaliśmy, usiadłem w poczekalni, wyjąłem telefon i wszedłem na Twittera. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem profil Melanie, czy może nie wstawiła jakiegoś nowego tweeta. Faktycznie, był jeden. Zrobiło mi się ciężej na sercu, gdy przeczytałem go:
To koniec.. Prawdopodobnie wszystkiego.
Poczułem, że nic z tego nie będzie. Przez to wszystko, co jej zrobiłem, ona do mnie nie wróci!, myślałem. Straciłem jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś obdarzy mnie pocałunkiem. Dodałem informację, że wracamy do Londynu. Dosłownie kilka sekund później miałem już ponad retweetów i odpowiedzi. Nie przeczytałem ich nawet. Wylogowałem się i sprawdziłem inne moje ulubione strony. Potem jeszcze przekąsiłem coś w barze lotniskowym, a potem przyszedł czas na odprawę. Przechodziłem jak robot przez bramki. W końcu zająłem swoje miejsce w samolocie. Obok mnie usiadł Nialler z Tomlinsonem.
- Uśmiechnij się, Hazza! Zobaczysz mamę i Gemmę... - to ostatnie imię Niall wymówił z jakąś podejrzaną czcią, ale nie miałem nastroju na dochodzenie.
Pokiwałem głową, nie patrząc na nich.
- Hazza! Weź przestań. Przecież do siebie wrócicie, ja ci mówię! - Louis wiercił się w swoim fotelu, przez co ciągle dostawałem łokciem.
- Po pierwsze, przestań się wiercić! - warknąłem. - Po drugie, nie, nie wrócimy. Nie ma szans.
- Są! - odkrzyknęli mi we dwójkę.
Zrobili to tak głośno, że podeszła do nas całkiem seksowna stewardessa. Gdy odeszła, spojrzałem na Zayna, który lubił takie dziewczyny. Chłopak cały czas był w nią wpatrzony, przygryzając wargę.
- Czekajcie. Zakład, że ją wyrwę i jeszcze dziś przelecę? - powiedział zawadiacko.
Zawsze te zabawy mnie rozśmieszały, bo zwykle niektórzy z nas dostawali kosza. Zapomniałem na chwilę o troskach związanych z Melanie i patrzyłem, co robi Zayn. Ta laska wyraźnie miała ochotę na niego, ciągle mu ulegała, aż w końcu zniknęli w łazience. Zrobiliśmy zbiorowe "Uuu!".
- Dam 20 funtów, że ją przeleci i jeszcze ona da mu swój numer - obstawił pierwszy Niall.
- Stoi - złapaliśmy się za ręce.
Po 20 minutach wrócił Malik, trochę rozczochrany i spocony.
- No i co? No i co?! - piszczał podekscytowany Nialler, skacząc w fotelu.
- Niezła jest - poruszył brwiami. - Jeszcze dała mi swój numer, jakbym chciał następny raz.
Zrobiliśmy wielkie oczy i spojrzeliśmy na Horana, który patrzył na nas triumfalnie. Zawiedzeni, oddaliśmy mu swoje dwie dyszki.
- Aż tak we słabo wierzycie?! - udał smutnego.
Resztę lotu spędziliśmy na odpałach i śmiechach. Następny był Liam, który miał 'zauroczyć' jakąś nastolatkę, która siedziała kilka foteli dalej. Potem każdy spróbował, ale Liam z Louim nie posuwali się dalej, niż do słodkiego przywitania. Byli wierni swoim dziewczynom. Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Najpierw mieliśmy wstąpić do naszego kompleksu, a potem mieliśmy wolne. Na koniec dnia planowałem wyciągnąć od Holly, gdzie mieszkają rodzice Melanie.
*MELANIE*
- Nie możesz ciągle siedzieć w domu - pouczała mnie mama.
- Wiem, ale co mam robić?
- Wiesz, ostatnio pytał o ciebie Michael. A wczoraj była u nas Kathie z rodzicami, również pytała o ciebie.
Michael to był mój były chłopak. Rozstałam się z nim ze względu na to, że rozpoczynałam karierę. A Kathie to moja była 'przyjaciółka'. Kiedy kończyłam liceum dowiedziałam się, że ta dziewczyna rozsiewa o mnie nie prawdziwe plotki. Rodzice o tym nie wiedzieli, nie miałam zamiaru im mówić.
- Michael... Może i bym się z nim spotkała, ale na pewno nie z Kathie!
- Dlaczego?
- Wydaje mi się, że ona chce się ze mną zaprzyjaźnić tylko dlatego, bo jestem już sławna, a zwłaszcza też dlatego, że byłam dziewczyną Stylesa.
- Ah... - zrozumiała to, że już nie chcę być z Harrym i dała mi spokój.
Dochodził wieczór, który planowałam spędzić z Harriet przy grach planszowych i o plotkach z jej szkoły i z showbiznesu. Nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło.
- Melanie! Masz gościa! - krzyknęła do mnie z dołu mama.
- Kto to? - spytałam, schodząc ze schodów.
Gdy zobaczyłam go w progu, zamarłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie dzisiaj.
- Co ty tu robisz? - starałam się być twarda.
- Chcę porozmawiać - odpowiedział smutno.
- To ja was zostawię - mama chciała się wycofać, ale ją zatrzymałam.
- Nie masz po co. Harry właśnie wychodzi - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale... - zaczął.
- Nie, Harry. Nie mamy o czym gadać. Zdradziłeś mnie w najmniej odpowiednim momencie. Leć do tej swojej dziuni. My już nie mamy nic ze sobą wspólnego. Do widzenia! - wyprosiłam go z domu i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
- Mogłabyś być milsza... - skomentowała to mama.
- Nie dla niego, mamo - odgryzłam się.
Poleciałam do łazienki i wybuchnęłam płaczem. Musiałam to zrobić. Musiałam go stąd wyrzucić. Bałam się ponownego zranienia. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze.
- Jesteś beznadziejna... - powiedziałam do siebie i wróciłam do pokoju, gdzie czekała na mnie Harriet.
- Dostałaś sms'a - powiedziała, podając mi telefon z otwartą wiadomością.
Będę o Ciebie walczył. Choćbyś miała mnie znienawidzić. Kocham Cię i zawsze będę. Proszę, spotkajmy się. ~ Harry.
Natychmiast usunęłam sms'a i rzuciłam telefon w kąt.
- Nie odpowiesz? - spytała zdziwiona Harriet.
- Nie. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale nie gadajmy o tym. Czyli mówisz, że ta pinda zabiera ci Josha? - zmieniłam temat.
Skutecznie odwróciłam jej uwagę, zaczynając rozmowę o Joshu - jej sympatii. Gadałyśmy do późnej nocy, ale następnego dnia moja siostra miała szkołę, więc poszła spać. Umówiłyśmy się jutro na zakupy. Gdy opuściła mój pokój znalazłam mój telefon i napisałam do Hazzy.
Harry, zrozum mnie! Nie chcę się z Tobą spotkać, bo nie mogę. Nie rozumiesz, że to boli?! Jak cholera. Najlepiej będzie jak o sobie zapomnimy. Nie chcę wracać do tamtych czasów. Pozdrów chłopaków, a szczególnie Nialla. ~ Melanie.
Odłożyłam telefon i zasnęłam. Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że Harry lizał się z tamtą dziewczyną z restauacji, a potem Niall podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować. Nie sprzeciwiałam się, a nawet przyciągnęłam go do siebie i poddałam mu się.
* * * * *
siemasiema! :D przepraszam, że tak krótki,ale nie mam zbytnio weny. to co? znów mamy wolnee! majóweczko, nadchodzę. macie jakieś plany? :)
dzięki za dobre reakcje do poprzedniego rozdziału i za ten jeden komentarz. w 7 rozdziale było lepiej, bo było ich aż 5. fajnie by bylo jakbyście też komentowali :)
jutro zapewne następny. :) xx
sobota, 21 kwietnia 2012
Rozdział VII.
* MELANIE*
Wieczór zapowiadał się miło. Poszliśmy do jakiejś naprawdę sympatycznie wyglądającej restauracji. Po zerknięciu w menu uznałam, że nie była to tania knajpka. Każdy zamówił po pojedynczej porcji, natomiast Niall nie mógł się oprzeć smakołykom serwowanym w lokalu. Jego zamówienie spokojnie starczyłoby dla conajmniej dwóch osób. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Śmiejcie się, śmiejcie - mruknął podirytowany Niall, ale całus w policzek załatwił sprawdę.
- Melanie, bo będę zazdrosny! - Harry udawał obrażonego.
- A bądź zazdrosny! Chodźmy Niall, tutaj nie dadzą nam się nacieszyć sobą - odparłam. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
Pociągnęłam blondynka do ogrodu, a tam usiedliśmy na ławce, oglądając gwiazdy.
- Widać, że jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - chłopak szturchnął mnie w ramię, uśmiechając się zadziornie.
- Jestem, nawet bardzo. A jak to jest u ciebie? Masz kogoś?
Zrobił się czerwony. Podniosłam brwi, uśmiechając się.
- Czyli ktoś jest! - krzyknęłam uradowana.
- Cicho! Ciii! - uciszył mnie natychmiast. - Nie chcę, żeby ktoś wiedział.
- Nawet twoi przyjaciele? - zdziwiłam się.
Zawsze miałam ich za zgraną paczkę, która mówi sobie o wszystkich, nawet o największych sekretach. Zdawało mi się, że się jak bracia.
- Nie chcę zapeszać. Poza tym nie mam pewności, że ona coś do mnie czuje... - westchnął, patrząc na trawę.
- Kto to taki? Niall, jesteśmy przyjaciółmi, mi możesz powiedzieć - objęłam go ramieniem.
- Poznałem ją kilka miesięcy temu. Ma na imię Jennifer. Jest młodsza, ma 16 lat.
- Przejmujesz się wiekiem?!
- Trochę, ale nie uważasz, że chłopaki nie zaakceptowaliby tego związku? Liczę się z ich zdaniem, ale ona jest wyjątkowa.
- Przestań, Niall! Na pewno tak nie będzie - jesteście przyjaciółmi. Poza tym, nie mogą ci zabronić spotykać się z kim chcesz.
- Na pewno?
- Jestem tego pewna w stu procentach - uśmiechnęłam się do niego.
- Melanie, dziękuję ci bardzo - przytuliliśmy się do siebie.
Czułam, że z Niallem mamy wiele wspólnego, że moglibyśmy być naprawdę bliskimi przyjaciółmi...
- Dobra, wracajmy. Pewnie już się o nas martwią - wstałam z ławeczki i poprawiłam sukienkę.
- Ja tu posiedzę. Postaram się zadzwonić do Jennifer.
- Dobrze - cmoknęłam go w policzek i wróciłam na salę.
Skierowałam się do naszego stolika, przy którym zastałam Louiego i Zayna, którzy uważnie przyglądali się ładnym dziewczynom.
- Louis! Pamiętaj, że masz Eleanor! - zaczęłam udawać zbyt opiekuńczą matkę.
- Szukamy dziewczyny dla Zayna, mamo! - bronił się Tomlinson.
Zaśmialiśmy się.
- Gdzie reszta? - rozejrzałam się po sali, ale nigdzie nie widziałam ani Harrego, ani Holly z Paulem.
- Nasza parka menadżerów gdzieś się razem ulotniła. A Harrego ostatnio wiedzieliśmy przy barze - poinformował mnie Malik.
- Chyba, że tak. Pójdę poszukać Hazzy - rzuciłam im i poszłam na poszukiwania.
Wyszłam przed restaurację, ale nie było go tam. W łazience również (spytałam o to kelnera, by sprawdził). Zrezygnowana wróciłam na dwór. Stały tam stoliki i jedna huśtawka w altance. Usiadłam przy jednym ze stolików i próbowałam dodzwonić się do swojego chłopaka. W pewnym momencie usłyszałam ciche pojękiwania i sapania. Zorientowałam się, że dźwięki te dochodzą z altanki. Widok, który tam zastałam, zranił mnie. Wyjrzałam dyskretnie do środka i zobaczyłam tam Harrego, zabawiającego się z jakąś laską. Całowali się namiętnie i obmacywali. Miałam ochotę wejść tam i zrobić awanturę, ale nie mogłam. Nie miałam siły. Cały widok zasłoniły mi łzy. Pobiegłam do sali, chwyciłam torebkę i wybiegłam z restauracji. Niall próbował mnie zatrzymać, ale wyrwałam mu się.
- Spytaj Harrego, o co chodzi! Jest w altance! - wydusiłam przez łzy.
Wzięłam samochód Holly, nie było czasu na czekanie na taksówkę. Postanowiłam, że wracam do domu. Cała ta kariera mnie przerosła. Ledwo skończyła się ta sprawa z Kate, a Harry dołożył jeszcze swoje pięć groszy. Nie miałam siły na takie życie. Podczas drogi wykonałam telefon na lotnisko i zarezerwowałam bilet do Londynu. Wiedziałam, że w Wielkiej Brytanii będą mnie najpierw szukać, ale nie miałam gdzie się udać. Na moje szczęście najbliższy lot był zaplanowany na 11 w nocy. Miałam jeszcze półtorej godziny, więc przycisnęłam gaz i pojechałam na lotnisko. Ale najpierw z hotelu zabrałam wszystkie moje ubrania.
Po całym zamieszaniu z zaparkowaniem samochodu, odprawą itd., zajęłam swoje miejsce w samolocie. Pilot poinformował nas, że przed nami 11 godzin lotu. Stewardessy prosiły o zapięcie pasów i wyłączenie przedmiotów elektronicznych. Z telefonu wyjęłam kartę sim i wyłączyłam go. Nie chciałam, by ktoś znał moje położenie. Zasnęłam. Obudziła mnie ciemnowłosa stewardessa, która proponowała mi śniadanie. Poprosiłam tylko o filiżankę kawy. Okazało się, że przespałam prawie całą drogę. Po wypiciu napoju zaczęłam zbierać moje rzeczy do torebki. Właśnie lądowaliśmy. Kiedy opuściłam pokład samolotu i odebrałam mój bagaż, poczułam, że burczy mi w brzuchu. Weszłam do lotniskowego baru i zamówiłam hamburgera. Miałam zakaz jedzenia fast foodów. Zresztą, nigdy za nimi nie przepadałam. Z trudem przełykałam posiłek, nie smakowało mi. Kiedy uciszyłam mój żołądek zamówiłam taksówkę. Nareszcie byłam w Londynie i od domu dzieliło mnie 20 km. Po godzinie (były korki) stanęłam przed wejściem do mojego rodzinnego domu. Z wielką walizką weszłam na podwórko. Przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Zabawy z koleżankami, Harriet, rodzicami... Pierwszy pocałunek z Joshem - największym przystojniakiem w szkole... Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi mama.
- Melanie? - spytała zdzwiona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. - Co ty tu robisz? Dziecko, czemu nie zadzwoniłaś? - chwyciła mnie za ręce.
- Mamo, to koniec... - nie powstrzymałam łez i rzuciłem jej się w szyję...
*HARRY*
- Jesteś nieodpowiedzialny! Jak mogłeś się tak upić?! - Paul krzyczał na mnie, ale mało kontaktowałem. Byłem tak pijany, że nie wiedziałem nawet, gdzie jestem. Gdy zadawał mi jakieś pytania, bełkotałem coś pod nosem i zaraz głowa opadała mi do tyłu.
- Chłopaki, weźcie go do domu. Ja i Holly będziemy szukać Melanie. W domu ma być spokój, jasne, Styles?! - pogroził mi palcem.
- Tak, tak. Pauly - oczy same mi się zamykały, ale podszedłem do niego i poklepałem po plecach. - Holly to niezła dziunia. Dobry wybór, chłopie!
- Hazza, przestań! - Louis walnął mnie w głowę i zaprowadził do samochodu. - Idioto, jak ty mogłeś się tak upić?
- Też cię kocham, Melanie - szepnąłem i chciałem pocałować mojego przyjaciela w usta, myśląc, że to moja dziewczyna. Zostałem przez niego brutalnie odepchnięty.
- Zayn, jedź. Ten pijak mnie obmacuje! - usłyszałem warknięcie Tomlinsona i pisk opon. Potem zasnąłem.
Obudziłem się w swoim łóżku z wieelkim kacem. Chciało mi się pić. Jak szalony zbiegłem do kuchni i wypiłem pół litra wody. Zgromadzone tam towarzystwo patrzyło na mnie wściekłym wzrokiem.
- Co jest? - spytałem, gdy zorientowałem się, że mają ochotę mnie rozszarpać.
- Nie pamięta - rzekł Niall do reszty.
- Ale co mam pamiętać? - byłem coraz bardziej zdezorientowany całą sytuacją.
Niall z Liamem opowiedzieli mi ze szczegółami, co się wczoraj działo. Nie pamiętałem nic, ale miałem ochotę się zabić za moje zachowanie. Uznałem, że źle działałem na Melanie. Zbyt dużo przeze mnie wycierpiała. Stanowczo za dużo. Załamany opadłem na krzesło i schowałem twarz w dłoniach. Louis przytulił mnie, jakbym był przytulanką.
- Czekamy na telefon od Holly - oznajmił mi Paul, który trzymał w ręku swoją komórkę.
- To moja wina! To przeze mnie! - szeptałem, policzkując się mentalnie.
- Nie przeczę - dobił mnie Zayn.
- Nic nie wiemy? Na serio nic? - spojrzałem błagalnie na menadżera, który pokręcił przecząco głową.
- Tylko tyle, że uciekła z restauracji przed dziesiątą późnym wieczorem.
Po jego słowach w kuchni rozległ się dzwonek telefonu. To Holly!, krzyknąłem w myślach i popędziłem go, by odebrał.
- Halo? - przyłożył urządzenie do ucha i zaczął słuchać.
Na jego twarzy pojawiało się wiele emocji - rozczarowanie, strach, wściekłość... Rozmawiał jakieś 10 minut, podczas gdy ja chodziłem w tą i z powrotem. W końcu się rozłączył i trzymał nas w niepewności.
- Dowiedzieli się, że gdzieś wyleciała. Najprawdopodobniej do domu - poinformował nas.
Poczułem lekką ulgę. Przynajmniej wiedziałem, że żyje, że nic sobie nie zrobiła.
- Wracamy do Anglii - rzuciłem i wstałem w szyku bojowym.
- Macie dzisiaj kilka wywiadów. Jutro lekcję śpiewu. Powrót macie zaplanowany za kilka dni. Nie możemy nic zrobić - odparł smutno Paul.
- Nie obchodzi mnie to. Ja wracam, nie zostawię tego tak. Będę walczył - powiedziałem stanowczo, walnąłem pięścią w stół i poszedłem do swojego pokoju.
Wyciągnąłem walizkę z szafy i zacząłem się pakować. Ubrania, kosmetyki, podręczne rzeczy... Po godzinie wszystko znalazło się w walizce. Poszedłem na dół, aby poprosić Paula o przebukowanie biletów na jutro. Nikogo nie było. Udałem się do pokoju Lou i zobaczyłem, że on też się pakuje. Okazało się, że wszyscy się pakują. Że wracamy następnego dnia.
- Harry, to jest wspaniała dziewczyna - porzucił stertę bluzek i popatrzył na mnie.
- Wiem - odparłem.
- WALCZ O NIĄ! - krzyknął na mnie i walnął w brzuch.
Przytaknąłem, łapiąc się za brzuch. Pokazałem kciuk do góry i próbowałem się uśmiechnąć. Wycofałem się. Resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach do powrotu. Wywiady i lekcja śpiewu zostały odwołane. W Londynie mieliśmy wszystko załatwić: do gali został niecały miesiąc, ale byliśmy prawie gotowi. Spać nie mogłem, myślałem o tym, co powiem Melanie, by ją przeprosić. Wiedziałem, że to zadanie nie będzie należało do najłatwiejszych, ale nie powinienem dostawać nagrody za moje karygodne zachowanie...
* * * *
dzięki, dzięki, dziękii! jesteście niesamowici! ponad tysiąc wejść,5 komentarzy do rozdziały i 3 pozytywne reakcje! miło mi, że jesteście ze mną! :) jeszcze dziś następny rozdział. podoba wam się? mam nadzieję, że tak! komentujcie, dawajcie reakcje. do następnego ;D
Wieczór zapowiadał się miło. Poszliśmy do jakiejś naprawdę sympatycznie wyglądającej restauracji. Po zerknięciu w menu uznałam, że nie była to tania knajpka. Każdy zamówił po pojedynczej porcji, natomiast Niall nie mógł się oprzeć smakołykom serwowanym w lokalu. Jego zamówienie spokojnie starczyłoby dla conajmniej dwóch osób. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Śmiejcie się, śmiejcie - mruknął podirytowany Niall, ale całus w policzek załatwił sprawdę.
- Melanie, bo będę zazdrosny! - Harry udawał obrażonego.
- A bądź zazdrosny! Chodźmy Niall, tutaj nie dadzą nam się nacieszyć sobą - odparłam. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
Pociągnęłam blondynka do ogrodu, a tam usiedliśmy na ławce, oglądając gwiazdy.
- Widać, że jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - chłopak szturchnął mnie w ramię, uśmiechając się zadziornie.
- Jestem, nawet bardzo. A jak to jest u ciebie? Masz kogoś?
Zrobił się czerwony. Podniosłam brwi, uśmiechając się.
- Czyli ktoś jest! - krzyknęłam uradowana.
- Cicho! Ciii! - uciszył mnie natychmiast. - Nie chcę, żeby ktoś wiedział.
- Nawet twoi przyjaciele? - zdziwiłam się.
Zawsze miałam ich za zgraną paczkę, która mówi sobie o wszystkich, nawet o największych sekretach. Zdawało mi się, że się jak bracia.
- Nie chcę zapeszać. Poza tym nie mam pewności, że ona coś do mnie czuje... - westchnął, patrząc na trawę.
- Kto to taki? Niall, jesteśmy przyjaciółmi, mi możesz powiedzieć - objęłam go ramieniem.
- Poznałem ją kilka miesięcy temu. Ma na imię Jennifer. Jest młodsza, ma 16 lat.
- Przejmujesz się wiekiem?!
- Trochę, ale nie uważasz, że chłopaki nie zaakceptowaliby tego związku? Liczę się z ich zdaniem, ale ona jest wyjątkowa.
- Przestań, Niall! Na pewno tak nie będzie - jesteście przyjaciółmi. Poza tym, nie mogą ci zabronić spotykać się z kim chcesz.
- Na pewno?
- Jestem tego pewna w stu procentach - uśmiechnęłam się do niego.
- Melanie, dziękuję ci bardzo - przytuliliśmy się do siebie.
Czułam, że z Niallem mamy wiele wspólnego, że moglibyśmy być naprawdę bliskimi przyjaciółmi...
- Dobra, wracajmy. Pewnie już się o nas martwią - wstałam z ławeczki i poprawiłam sukienkę.
- Ja tu posiedzę. Postaram się zadzwonić do Jennifer.
- Dobrze - cmoknęłam go w policzek i wróciłam na salę.
Skierowałam się do naszego stolika, przy którym zastałam Louiego i Zayna, którzy uważnie przyglądali się ładnym dziewczynom.
- Louis! Pamiętaj, że masz Eleanor! - zaczęłam udawać zbyt opiekuńczą matkę.
- Szukamy dziewczyny dla Zayna, mamo! - bronił się Tomlinson.
Zaśmialiśmy się.
- Gdzie reszta? - rozejrzałam się po sali, ale nigdzie nie widziałam ani Harrego, ani Holly z Paulem.
- Nasza parka menadżerów gdzieś się razem ulotniła. A Harrego ostatnio wiedzieliśmy przy barze - poinformował mnie Malik.
- Chyba, że tak. Pójdę poszukać Hazzy - rzuciłam im i poszłam na poszukiwania.
Wyszłam przed restaurację, ale nie było go tam. W łazience również (spytałam o to kelnera, by sprawdził). Zrezygnowana wróciłam na dwór. Stały tam stoliki i jedna huśtawka w altance. Usiadłam przy jednym ze stolików i próbowałam dodzwonić się do swojego chłopaka. W pewnym momencie usłyszałam ciche pojękiwania i sapania. Zorientowałam się, że dźwięki te dochodzą z altanki. Widok, który tam zastałam, zranił mnie. Wyjrzałam dyskretnie do środka i zobaczyłam tam Harrego, zabawiającego się z jakąś laską. Całowali się namiętnie i obmacywali. Miałam ochotę wejść tam i zrobić awanturę, ale nie mogłam. Nie miałam siły. Cały widok zasłoniły mi łzy. Pobiegłam do sali, chwyciłam torebkę i wybiegłam z restauracji. Niall próbował mnie zatrzymać, ale wyrwałam mu się.
- Spytaj Harrego, o co chodzi! Jest w altance! - wydusiłam przez łzy.
Wzięłam samochód Holly, nie było czasu na czekanie na taksówkę. Postanowiłam, że wracam do domu. Cała ta kariera mnie przerosła. Ledwo skończyła się ta sprawa z Kate, a Harry dołożył jeszcze swoje pięć groszy. Nie miałam siły na takie życie. Podczas drogi wykonałam telefon na lotnisko i zarezerwowałam bilet do Londynu. Wiedziałam, że w Wielkiej Brytanii będą mnie najpierw szukać, ale nie miałam gdzie się udać. Na moje szczęście najbliższy lot był zaplanowany na 11 w nocy. Miałam jeszcze półtorej godziny, więc przycisnęłam gaz i pojechałam na lotnisko. Ale najpierw z hotelu zabrałam wszystkie moje ubrania.
Po całym zamieszaniu z zaparkowaniem samochodu, odprawą itd., zajęłam swoje miejsce w samolocie. Pilot poinformował nas, że przed nami 11 godzin lotu. Stewardessy prosiły o zapięcie pasów i wyłączenie przedmiotów elektronicznych. Z telefonu wyjęłam kartę sim i wyłączyłam go. Nie chciałam, by ktoś znał moje położenie. Zasnęłam. Obudziła mnie ciemnowłosa stewardessa, która proponowała mi śniadanie. Poprosiłam tylko o filiżankę kawy. Okazało się, że przespałam prawie całą drogę. Po wypiciu napoju zaczęłam zbierać moje rzeczy do torebki. Właśnie lądowaliśmy. Kiedy opuściłam pokład samolotu i odebrałam mój bagaż, poczułam, że burczy mi w brzuchu. Weszłam do lotniskowego baru i zamówiłam hamburgera. Miałam zakaz jedzenia fast foodów. Zresztą, nigdy za nimi nie przepadałam. Z trudem przełykałam posiłek, nie smakowało mi. Kiedy uciszyłam mój żołądek zamówiłam taksówkę. Nareszcie byłam w Londynie i od domu dzieliło mnie 20 km. Po godzinie (były korki) stanęłam przed wejściem do mojego rodzinnego domu. Z wielką walizką weszłam na podwórko. Przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Zabawy z koleżankami, Harriet, rodzicami... Pierwszy pocałunek z Joshem - największym przystojniakiem w szkole... Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi mama.
- Melanie? - spytała zdzwiona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. - Co ty tu robisz? Dziecko, czemu nie zadzwoniłaś? - chwyciła mnie za ręce.
- Mamo, to koniec... - nie powstrzymałam łez i rzuciłem jej się w szyję...
*HARRY*
- Jesteś nieodpowiedzialny! Jak mogłeś się tak upić?! - Paul krzyczał na mnie, ale mało kontaktowałem. Byłem tak pijany, że nie wiedziałem nawet, gdzie jestem. Gdy zadawał mi jakieś pytania, bełkotałem coś pod nosem i zaraz głowa opadała mi do tyłu.
- Chłopaki, weźcie go do domu. Ja i Holly będziemy szukać Melanie. W domu ma być spokój, jasne, Styles?! - pogroził mi palcem.
- Tak, tak. Pauly - oczy same mi się zamykały, ale podszedłem do niego i poklepałem po plecach. - Holly to niezła dziunia. Dobry wybór, chłopie!
- Hazza, przestań! - Louis walnął mnie w głowę i zaprowadził do samochodu. - Idioto, jak ty mogłeś się tak upić?
- Też cię kocham, Melanie - szepnąłem i chciałem pocałować mojego przyjaciela w usta, myśląc, że to moja dziewczyna. Zostałem przez niego brutalnie odepchnięty.
- Zayn, jedź. Ten pijak mnie obmacuje! - usłyszałem warknięcie Tomlinsona i pisk opon. Potem zasnąłem.
Obudziłem się w swoim łóżku z wieelkim kacem. Chciało mi się pić. Jak szalony zbiegłem do kuchni i wypiłem pół litra wody. Zgromadzone tam towarzystwo patrzyło na mnie wściekłym wzrokiem.
- Co jest? - spytałem, gdy zorientowałem się, że mają ochotę mnie rozszarpać.
- Nie pamięta - rzekł Niall do reszty.
- Ale co mam pamiętać? - byłem coraz bardziej zdezorientowany całą sytuacją.
Niall z Liamem opowiedzieli mi ze szczegółami, co się wczoraj działo. Nie pamiętałem nic, ale miałem ochotę się zabić za moje zachowanie. Uznałem, że źle działałem na Melanie. Zbyt dużo przeze mnie wycierpiała. Stanowczo za dużo. Załamany opadłem na krzesło i schowałem twarz w dłoniach. Louis przytulił mnie, jakbym był przytulanką.
- Czekamy na telefon od Holly - oznajmił mi Paul, który trzymał w ręku swoją komórkę.
- To moja wina! To przeze mnie! - szeptałem, policzkując się mentalnie.
- Nie przeczę - dobił mnie Zayn.
- Nic nie wiemy? Na serio nic? - spojrzałem błagalnie na menadżera, który pokręcił przecząco głową.
- Tylko tyle, że uciekła z restauracji przed dziesiątą późnym wieczorem.
Po jego słowach w kuchni rozległ się dzwonek telefonu. To Holly!, krzyknąłem w myślach i popędziłem go, by odebrał.
- Halo? - przyłożył urządzenie do ucha i zaczął słuchać.
Na jego twarzy pojawiało się wiele emocji - rozczarowanie, strach, wściekłość... Rozmawiał jakieś 10 minut, podczas gdy ja chodziłem w tą i z powrotem. W końcu się rozłączył i trzymał nas w niepewności.
- Dowiedzieli się, że gdzieś wyleciała. Najprawdopodobniej do domu - poinformował nas.
Poczułem lekką ulgę. Przynajmniej wiedziałem, że żyje, że nic sobie nie zrobiła.
- Wracamy do Anglii - rzuciłem i wstałem w szyku bojowym.
- Macie dzisiaj kilka wywiadów. Jutro lekcję śpiewu. Powrót macie zaplanowany za kilka dni. Nie możemy nic zrobić - odparł smutno Paul.
- Nie obchodzi mnie to. Ja wracam, nie zostawię tego tak. Będę walczył - powiedziałem stanowczo, walnąłem pięścią w stół i poszedłem do swojego pokoju.
Wyciągnąłem walizkę z szafy i zacząłem się pakować. Ubrania, kosmetyki, podręczne rzeczy... Po godzinie wszystko znalazło się w walizce. Poszedłem na dół, aby poprosić Paula o przebukowanie biletów na jutro. Nikogo nie było. Udałem się do pokoju Lou i zobaczyłem, że on też się pakuje. Okazało się, że wszyscy się pakują. Że wracamy następnego dnia.
- Harry, to jest wspaniała dziewczyna - porzucił stertę bluzek i popatrzył na mnie.
- Wiem - odparłem.
- WALCZ O NIĄ! - krzyknął na mnie i walnął w brzuch.
Przytaknąłem, łapiąc się za brzuch. Pokazałem kciuk do góry i próbowałem się uśmiechnąć. Wycofałem się. Resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach do powrotu. Wywiady i lekcja śpiewu zostały odwołane. W Londynie mieliśmy wszystko załatwić: do gali został niecały miesiąc, ale byliśmy prawie gotowi. Spać nie mogłem, myślałem o tym, co powiem Melanie, by ją przeprosić. Wiedziałem, że to zadanie nie będzie należało do najłatwiejszych, ale nie powinienem dostawać nagrody za moje karygodne zachowanie...
* * * *
dzięki, dzięki, dziękii! jesteście niesamowici! ponad tysiąc wejść,5 komentarzy do rozdziały i 3 pozytywne reakcje! miło mi, że jesteście ze mną! :) jeszcze dziś następny rozdział. podoba wam się? mam nadzieję, że tak! komentujcie, dawajcie reakcje. do następnego ;D
poniedziałek, 16 kwietnia 2012
Rozdział VI.
*MELANIE*
Obudziłam około 8. Przez okno wpadały promienie słońca. Spostrzegłam, że spałam w objęciach Harrego. Wywinęłam się delikatnie z uścisku mojego chłopaka (brzmi to dziwnie, szczerze mówiąc) i stanęłam przy łóżku, patrząc na Hazzę. Był uroczy, gdy spał. Przypomniałam sobie wszystko z wczorajszego wieczoru. Nasze wyznania, pocałunki, wspólna noc... Pierwszy raz poczułam się tak bezpieczna od dłuższego czasu. Podreptałam cicho do łazienki. W lustrze zobaczyłam moje odbicie. Wyglądałam jak zwykle, nic się nie zmieniło. Na zewnątrz nie, ale w środku tryskałam radością. Uśmiechnęłam się do siebie i zabrałam na poranną toaletę. Wzięłam ciepły prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, w szlafroku wyszłam z łazienki. Harry nie spał, leżał na łóżku, uśmiechając się do sufitu. Gdy mnie zobaczył, wstał z łóżka i wziął mnie na ręce. Krzyknęłam, śmiejąc się. Kręcił mną wokoło.
- Haarry! Postaw mnie na ziemię! Haaaaarry! - piszczałam ze śmiechem.
- Chciałabyś - zaśmiał się i zatoczył koło ponownie. Darłam się jeszcze głośniej, więc w końcu mnie zostawił.
- Jesteś niemożliwy - parsknęłam.
- Też cię kocham - cmoknął mnie w czoło i objął mnie w talii.
- O której jedziemy? - spytałam.
- O pierwszej.
Po przyszykowaniu się, zeszliśmy do bufetu na śniadanie. Staraliśmy się trzymać na uboczu, żeby nie zauważyły nas fanki zespołu no i moja menadżerka, która rzekomo miała być w wytwórnii. Po dwunastej wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się na przedmieścia Bostonu, do kompleksu One Direction. Pierwszy raz od kiedy wstałam, sprawdziłam swój telefon.
- Harry - zaczęłam załamana. - Proszę cię, zatrzymaj się.
- Co się stało? - Harry zatrzymał się na uboczu, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokazałam mu ekran telefonu, na którym widniały zdjęcia Harrego z jakąś dziewczyną. Rozpoznałam, że to moje ciało, ale na mojej twarzy naklejona została twarz obcej kobiety. Moja prześladowczyni nie pożałowała dopisku.
Mówiłam, że cię obserwuję. Jeśli nadal ich nie zostawisz, te zdjęcia będą w internecie, na każdym portalu. To zniszczy karierę twojego chłoptasia. Chyba tego nie chcesz? Jeśli olejesz i to, twoja rodzina i One Direction zapłacą za to. ~ Kate.
Rozpłakałam się. Nie mogłam pozwolić, żeby Harry i jego zespół stracili przeze mnie fanów. Schyliłam głowę, a moją twarz zakryły oczy. Hazza nadal patrzył się tępo w ekran mojego telefonu, ale kiedy spostrzegł moje łzy rzucił go w kąt i przytulił mnie, chowając twarz w moich lokach.
- Teraz już wiesz, dlaczego musimy im to wszystko powiedzieć? - spytał, szepcząc mi do ucha.
- Wiem - otarłam łzy rękawem. - Jedźmy już - podniosłam głowę i pocałowałam go w policzek.
Kontynuowaliśmy drogę. Harry co jakiś czas spuszczał wzrok z drogi i patrzył na mnie przez chwilę. Ani razu nie spojrzałam na niego. Wstydziłam się, że narobiłam mu tyle problemów. Kiedy dojechaliśmy bez słowa wyszłam z samochodu, zatrzaskując za mną drzwi i podążyłam do wejścia domu. Usłyszałam trzask drzwiczek samochowych. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i szłam dalej. Zaraz potem dołączył do mnie Harry, łapiąc mnie za rękę. Gdy stanęliśmy przed drzwiami, spytał:
- Jesteś gotowa? - patrzył mi głęboko w oczy.
- Tak - odparłam i nacisnęłam klamkę.
W wejściu wzrok wszystkich zebranych w salonie był skierowany na nas. Nikt nie wiedział, że przynosimy złe wieści. Owszem, sprawiali wrażenie zdenerwowanych, ale chcieli martwić się na zapas.
- Harry! - podbiegł do nas Tomlinson. - Opuściłeś mnie na noc, wiesz? Musiałem spać sam! - załamał ręce, udając obrażonego.
Dopiero teraz spostrzegł nasze splecione ręce. Gdy to zobaczył, spuścił ręce, spojrzał na nas i zaczął skakać i piszczeć po całym parterze.
- Oni są razeeem! Oni są razeeem! Mówiłem! - śpiewał, a może raczej krzyczał.
Po tych słowach reszta One Direction dołączyła do BooBear'a. Holly z Paulem patrzyli na nas uśmiechnięci.
- Serio? - zapytała moja agentka.
- Ym, tak - przytaknął Harry. - Ale możecie się uspokoić?! - krzyknął podirytowany do swoich przyjaciół. - Usiądźcie! - warknął.
Dopiero wtedy chłopaki przestali się wygłupiać i spoczęli na kanapach z grobowymi minami. Chwilę potem dosiadł się pan Higgins i pani Croft.
- Musimy wam powiedzieć coś bardzo ważnego... - zaczął Harry.
- Przecież już wiemy, że jesteście razem! - przerwał mu Lou, szczerząc się do naszej dwójki.
- To też, ale mamy ważniejszą sprawę... - spojrzał na mnie po czym szepnął - Wiesz, że martwię się o ciebie - mrugnął.
Kiwnęłam głową.
- Więc chodzi o to, że Melanie ma problemy... Ogromne problemy. Przez One Direction. Tak, przez nas. Grozi jej jedna z naszych fanek, a raczej psychofanek. Ma na imię Kate. Grozi jej wszystkim, co możliwe. Zakazała jej komukolwiek o tym mówić. Zagroziła, że skrzywdzi rodzinę Melanie. Nie zadziałało. A teraz ma podrobione zdjęcia moje i Caroline, chociaż w rzeczywistości ta dziewczyna to Melanie. - spojrzał na mnie - Pokaż im je.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybierając odpowiednie okienko pokazałam każdemu zdjęcia. Przez ich twarze przechodziły różne emocje: zaczynając od rozbawienia, kończąc na zdenerwowaniu.
Harry odetchnął, co znaczyło, że skończył. Stanęłam obok niego, a on mnie objął w pasie.
- Melanie! - Holly ocknęła się i zaczęła prawić mi kazanie - Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Co jeśli by ci się coś stało?! Albo twojej rodzinie?! Melanie, to zbyt poważna sprawa! - krzyczała, a Paul próbował ją uspokoić.
- Holly, spokojnie - Paul próbował uspokoić moją menadżerkę, ale ta wyrywała mu się i krzyczała jeszcze głośniej.
- Możesz przestać, do cholery?! - nerwy mi puściły i krzyknęłam na moją agentkę, chociaż zawsze powstrzymywałam to w sobie. - Nie rozumiesz, że to był szantaż?! I tak już jestem załamana, a ty mi jeszcze dokładasz swoich wyrzutów! - rozpłakałam się, znowu.
Rzuciłam się Hazzie w ramiona, chowając twarz w jego torsie. On szeptał "Już spokojnie. Cśś." i głaskał mnie po włosach. Po kilku minutach Holly uspokoiła się i podeszła do nas. Harry mnie puścił, a ja spojrzałam na moją menadżerkę.
- Przepraszam. Chcę dla ciebie jak najlepiej, przecież wiesz - przytuliłyśmy się.
- Dobra, koniec tego! Musimy coś zrobić! - zarządził Liam z chłopakami.
Po kilku godzinach rozmów na ten temat doszliśmy do wniosku, że najpierw poinformujemy Jordana o zaistniałej sytuacji, potem zgłosimy wszystko na policję.
2 miesiące później byłam na rozprawie. Jordan załatwił całą sprawę. Jego ludzie znaleźli Kate, aresztowali i postawili przed sądem. Przez 5 lat miała być leczona w szpitalu psychiatryczym. Ulżyło mi. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Wszystkie zeznania pogrążały ją, przez co zapadł taki wyrok. Po wyjściu z sali sądowej Harry wziął mnie na ręce i zakręcił mną, tak jak tego dnia, gdy wyznaliśmy sobie miłość.
- Nareszcie wszystko będzie dobrze! - szepnął mi do ucha.
- Pamiętaj, że przed nami jeszcze premiera mojej płyty i mnóstwo wywiadów - parsknęłam.
- Nie ważne - pocałował mnie namiętnie.
Louis zażenowany całą sytuacją, przywołał nas do porządku, głośno kaszląc. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na chłopaków.
- Nie róbcie tego w miejscach publicznych! - jęczał Niall. - Tak na marginesie, jestem głodny.
- Co powiecie na kolację w najlepszej bostońskiej restauracji? - zaproponował nam Paul.
Zareagowaliśmy pozytywnie na to. Wreszcie mogliśmy sobie odpocząć.
- Moje pojedziemy najpierw do naszych pokoi, żeby się przyszykować? - zaoponowała Holly. - Nie pojadę ubrana w czarną sukienkę i wysokie szpilki! - zaśmiała się.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ja też nie! - odparłam, przez co budynek przepełnił się śmiechem chłopaków.
- Dobra, cicho bądźcie! - Paul zgranie ich uciszył. W końcu robił to od dawna.
Rozjechaliśmy do się do swoich pokoi. Chłopaki z Paulem wrócili do kompleksu, a ja z Holly do naszego hotelu.
- Jesteście naprawdę szczęśliwi z Harrym, co nie? - zaczepiła mnie podczas drogi.
- Tak. Ale strasznie się czuję, że za kilka tygodni to szczęście ma się skończyć - westchnęłam. - Chciałabym jeszcze trochę 'poudawać'.
- Em, Melanie... - zaczęła zmieszana. - Wcale nie musisz przestać 'udawać'. Załatwiliśmy z Paulem u Jordana, że jesteście zbyt szczęśliwi, żeby was rozdzielać. Niechętnie, ale przystał na to. Możecie być razem! Media też się mogą o tym dowiedzieć. W sumie... To nawet lepiej, jak to powiedział Jordan - oznajmiła mi.
Miałam ochotę krzyczeć, piszczeć i skakać ze szczęścia. Rzuciłam się na Holly, tuląc ją.
- Ej! Uważaj! Przecież prowadzę! - zaśmiała się, odpychając mnie delikatnie.
- Oj, przepraszam - prychnęłam uśmiechnięta i oparłam się o siedzenie, mega szczęśliwa oglądałam Boston.
Dzisiejszy dzień zaliczałam do jednych z najlepszych w moim życiu. Zdecydowanie. Ale czułam, że przede mną i Harrym jeszcze wiele przygód, niekoniecznie pozytywnych.
* * * * *
siemanko! jestem jakoś zadowolona z tego rozdziału ;) miał być wczoraj, ale net mi się zjebał i nie mogłam dopisać ostatnich zdań. podoba się wam? piszcie, czy tak! proszę was, nie wiem, czy wam się podoba. jeśli można, piszcie też, dlaczego dajecie takie reakcje? jak na razie, nie mamy żadnych 'słabych', co mnie bardzo cieszy. dzięki! oddaję 6. rozdział w wasze ręcę i miłego czytania! xx
Obudziłam około 8. Przez okno wpadały promienie słońca. Spostrzegłam, że spałam w objęciach Harrego. Wywinęłam się delikatnie z uścisku mojego chłopaka (brzmi to dziwnie, szczerze mówiąc) i stanęłam przy łóżku, patrząc na Hazzę. Był uroczy, gdy spał. Przypomniałam sobie wszystko z wczorajszego wieczoru. Nasze wyznania, pocałunki, wspólna noc... Pierwszy raz poczułam się tak bezpieczna od dłuższego czasu. Podreptałam cicho do łazienki. W lustrze zobaczyłam moje odbicie. Wyglądałam jak zwykle, nic się nie zmieniło. Na zewnątrz nie, ale w środku tryskałam radością. Uśmiechnęłam się do siebie i zabrałam na poranną toaletę. Wzięłam ciepły prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, w szlafroku wyszłam z łazienki. Harry nie spał, leżał na łóżku, uśmiechając się do sufitu. Gdy mnie zobaczył, wstał z łóżka i wziął mnie na ręce. Krzyknęłam, śmiejąc się. Kręcił mną wokoło.
- Haarry! Postaw mnie na ziemię! Haaaaarry! - piszczałam ze śmiechem.
- Chciałabyś - zaśmiał się i zatoczył koło ponownie. Darłam się jeszcze głośniej, więc w końcu mnie zostawił.
- Jesteś niemożliwy - parsknęłam.
- Też cię kocham - cmoknął mnie w czoło i objął mnie w talii.
- O której jedziemy? - spytałam.
- O pierwszej.
Po przyszykowaniu się, zeszliśmy do bufetu na śniadanie. Staraliśmy się trzymać na uboczu, żeby nie zauważyły nas fanki zespołu no i moja menadżerka, która rzekomo miała być w wytwórnii. Po dwunastej wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się na przedmieścia Bostonu, do kompleksu One Direction. Pierwszy raz od kiedy wstałam, sprawdziłam swój telefon.
- Harry - zaczęłam załamana. - Proszę cię, zatrzymaj się.
- Co się stało? - Harry zatrzymał się na uboczu, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokazałam mu ekran telefonu, na którym widniały zdjęcia Harrego z jakąś dziewczyną. Rozpoznałam, że to moje ciało, ale na mojej twarzy naklejona została twarz obcej kobiety. Moja prześladowczyni nie pożałowała dopisku.
Mówiłam, że cię obserwuję. Jeśli nadal ich nie zostawisz, te zdjęcia będą w internecie, na każdym portalu. To zniszczy karierę twojego chłoptasia. Chyba tego nie chcesz? Jeśli olejesz i to, twoja rodzina i One Direction zapłacą za to. ~ Kate.
Rozpłakałam się. Nie mogłam pozwolić, żeby Harry i jego zespół stracili przeze mnie fanów. Schyliłam głowę, a moją twarz zakryły oczy. Hazza nadal patrzył się tępo w ekran mojego telefonu, ale kiedy spostrzegł moje łzy rzucił go w kąt i przytulił mnie, chowając twarz w moich lokach.
- Teraz już wiesz, dlaczego musimy im to wszystko powiedzieć? - spytał, szepcząc mi do ucha.
- Wiem - otarłam łzy rękawem. - Jedźmy już - podniosłam głowę i pocałowałam go w policzek.
Kontynuowaliśmy drogę. Harry co jakiś czas spuszczał wzrok z drogi i patrzył na mnie przez chwilę. Ani razu nie spojrzałam na niego. Wstydziłam się, że narobiłam mu tyle problemów. Kiedy dojechaliśmy bez słowa wyszłam z samochodu, zatrzaskując za mną drzwi i podążyłam do wejścia domu. Usłyszałam trzask drzwiczek samochowych. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i szłam dalej. Zaraz potem dołączył do mnie Harry, łapiąc mnie za rękę. Gdy stanęliśmy przed drzwiami, spytał:
- Jesteś gotowa? - patrzył mi głęboko w oczy.
- Tak - odparłam i nacisnęłam klamkę.
W wejściu wzrok wszystkich zebranych w salonie był skierowany na nas. Nikt nie wiedział, że przynosimy złe wieści. Owszem, sprawiali wrażenie zdenerwowanych, ale chcieli martwić się na zapas.
- Harry! - podbiegł do nas Tomlinson. - Opuściłeś mnie na noc, wiesz? Musiałem spać sam! - załamał ręce, udając obrażonego.
Dopiero teraz spostrzegł nasze splecione ręce. Gdy to zobaczył, spuścił ręce, spojrzał na nas i zaczął skakać i piszczeć po całym parterze.
- Oni są razeeem! Oni są razeeem! Mówiłem! - śpiewał, a może raczej krzyczał.
Po tych słowach reszta One Direction dołączyła do BooBear'a. Holly z Paulem patrzyli na nas uśmiechnięci.
- Serio? - zapytała moja agentka.
- Ym, tak - przytaknął Harry. - Ale możecie się uspokoić?! - krzyknął podirytowany do swoich przyjaciół. - Usiądźcie! - warknął.
Dopiero wtedy chłopaki przestali się wygłupiać i spoczęli na kanapach z grobowymi minami. Chwilę potem dosiadł się pan Higgins i pani Croft.
- Musimy wam powiedzieć coś bardzo ważnego... - zaczął Harry.
- Przecież już wiemy, że jesteście razem! - przerwał mu Lou, szczerząc się do naszej dwójki.
- To też, ale mamy ważniejszą sprawę... - spojrzał na mnie po czym szepnął - Wiesz, że martwię się o ciebie - mrugnął.
Kiwnęłam głową.
- Więc chodzi o to, że Melanie ma problemy... Ogromne problemy. Przez One Direction. Tak, przez nas. Grozi jej jedna z naszych fanek, a raczej psychofanek. Ma na imię Kate. Grozi jej wszystkim, co możliwe. Zakazała jej komukolwiek o tym mówić. Zagroziła, że skrzywdzi rodzinę Melanie. Nie zadziałało. A teraz ma podrobione zdjęcia moje i Caroline, chociaż w rzeczywistości ta dziewczyna to Melanie. - spojrzał na mnie - Pokaż im je.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybierając odpowiednie okienko pokazałam każdemu zdjęcia. Przez ich twarze przechodziły różne emocje: zaczynając od rozbawienia, kończąc na zdenerwowaniu.
Harry odetchnął, co znaczyło, że skończył. Stanęłam obok niego, a on mnie objął w pasie.
- Melanie! - Holly ocknęła się i zaczęła prawić mi kazanie - Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Co jeśli by ci się coś stało?! Albo twojej rodzinie?! Melanie, to zbyt poważna sprawa! - krzyczała, a Paul próbował ją uspokoić.
- Holly, spokojnie - Paul próbował uspokoić moją menadżerkę, ale ta wyrywała mu się i krzyczała jeszcze głośniej.
- Możesz przestać, do cholery?! - nerwy mi puściły i krzyknęłam na moją agentkę, chociaż zawsze powstrzymywałam to w sobie. - Nie rozumiesz, że to był szantaż?! I tak już jestem załamana, a ty mi jeszcze dokładasz swoich wyrzutów! - rozpłakałam się, znowu.
Rzuciłam się Hazzie w ramiona, chowając twarz w jego torsie. On szeptał "Już spokojnie. Cśś." i głaskał mnie po włosach. Po kilku minutach Holly uspokoiła się i podeszła do nas. Harry mnie puścił, a ja spojrzałam na moją menadżerkę.
- Przepraszam. Chcę dla ciebie jak najlepiej, przecież wiesz - przytuliłyśmy się.
- Dobra, koniec tego! Musimy coś zrobić! - zarządził Liam z chłopakami.
Po kilku godzinach rozmów na ten temat doszliśmy do wniosku, że najpierw poinformujemy Jordana o zaistniałej sytuacji, potem zgłosimy wszystko na policję.
2 miesiące później byłam na rozprawie. Jordan załatwił całą sprawę. Jego ludzie znaleźli Kate, aresztowali i postawili przed sądem. Przez 5 lat miała być leczona w szpitalu psychiatryczym. Ulżyło mi. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Wszystkie zeznania pogrążały ją, przez co zapadł taki wyrok. Po wyjściu z sali sądowej Harry wziął mnie na ręce i zakręcił mną, tak jak tego dnia, gdy wyznaliśmy sobie miłość.
- Nareszcie wszystko będzie dobrze! - szepnął mi do ucha.
- Pamiętaj, że przed nami jeszcze premiera mojej płyty i mnóstwo wywiadów - parsknęłam.
- Nie ważne - pocałował mnie namiętnie.
Louis zażenowany całą sytuacją, przywołał nas do porządku, głośno kaszląc. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na chłopaków.
- Nie róbcie tego w miejscach publicznych! - jęczał Niall. - Tak na marginesie, jestem głodny.
- Co powiecie na kolację w najlepszej bostońskiej restauracji? - zaproponował nam Paul.
Zareagowaliśmy pozytywnie na to. Wreszcie mogliśmy sobie odpocząć.
- Moje pojedziemy najpierw do naszych pokoi, żeby się przyszykować? - zaoponowała Holly. - Nie pojadę ubrana w czarną sukienkę i wysokie szpilki! - zaśmiała się.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ja też nie! - odparłam, przez co budynek przepełnił się śmiechem chłopaków.
- Dobra, cicho bądźcie! - Paul zgranie ich uciszył. W końcu robił to od dawna.
Rozjechaliśmy do się do swoich pokoi. Chłopaki z Paulem wrócili do kompleksu, a ja z Holly do naszego hotelu.
- Jesteście naprawdę szczęśliwi z Harrym, co nie? - zaczepiła mnie podczas drogi.
- Tak. Ale strasznie się czuję, że za kilka tygodni to szczęście ma się skończyć - westchnęłam. - Chciałabym jeszcze trochę 'poudawać'.
- Em, Melanie... - zaczęła zmieszana. - Wcale nie musisz przestać 'udawać'. Załatwiliśmy z Paulem u Jordana, że jesteście zbyt szczęśliwi, żeby was rozdzielać. Niechętnie, ale przystał na to. Możecie być razem! Media też się mogą o tym dowiedzieć. W sumie... To nawet lepiej, jak to powiedział Jordan - oznajmiła mi.
Miałam ochotę krzyczeć, piszczeć i skakać ze szczęścia. Rzuciłam się na Holly, tuląc ją.
- Ej! Uważaj! Przecież prowadzę! - zaśmiała się, odpychając mnie delikatnie.
- Oj, przepraszam - prychnęłam uśmiechnięta i oparłam się o siedzenie, mega szczęśliwa oglądałam Boston.
Dzisiejszy dzień zaliczałam do jednych z najlepszych w moim życiu. Zdecydowanie. Ale czułam, że przede mną i Harrym jeszcze wiele przygód, niekoniecznie pozytywnych.
* * * * *
siemanko! jestem jakoś zadowolona z tego rozdziału ;) miał być wczoraj, ale net mi się zjebał i nie mogłam dopisać ostatnich zdań. podoba się wam? piszcie, czy tak! proszę was, nie wiem, czy wam się podoba. jeśli można, piszcie też, dlaczego dajecie takie reakcje? jak na razie, nie mamy żadnych 'słabych', co mnie bardzo cieszy. dzięki! oddaję 6. rozdział w wasze ręcę i miłego czytania! xx
piątek, 13 kwietnia 2012
Rozdział V.
Prułem przed jezdnię jak nienormalny. Kilku kierowców 'upominało' mnie klaksonami. Totalnie olałem tych ludzi. Liczyła się teraz tylko Melanie. Na moje nieszczęście lunął deszcz, co zmusiło mnie do zwolnienia samochodu. Kiedy dojechałem na miejsce, zobaczyłem ją. Chodziła w tę i spowrotem pod daszkiem. Zamknąwszy drzwi od samochodu, podbiegłem do niej. Zauważyła mnie w połowie drogi.
- Harry, nie powinieneś tu być... Ona się dowie - wychlipała.
- Nie obchodzi mnie to - warknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.
Przytuliłem ją. Twarz schowała w zagłębieniu między moimi obojczykami. Czułem mokrą plamę na mojej koszulce, ale nie przejąłem się tym. Chwyciłem jej głowę w dłonie i popatrzyłem w oczy. Pod wpływam targających mną emocji, zacząłem ją delikatnie całować. Starałem się, ale jej bliskość doprowadzała mnie do szaleństwa. Trwaliśmy wtuleni w sobie, lecz zabrakło nam tchu. Odsunęliśmy się od siebie, ale nadal patrząc w oczy.
- Chodź - pociągnęła mnie Melanie w stronę wejścia do hotelu.
Spodziewałem się, że idziemy do jej pokoju. Nie myliłem się. Wszystko mi tam wyznała. Powiedziała wszystko na temat tej dziewczyny. Z każdą chwilą opowiadania coraz bardziej bałem się o nią. Jej słowa docierały do mnie jak pociski, które zmuszały mnie do działania. Nie czekałem aż skończy, może to niegrzecznie, ale ważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo Mel. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Paula. Odebrał po pierwszym syganle, drąc się na mnie.
- Gdzie ty jesteś do cholery?! Wracaj natychmiast do kompleksu, rozumiesz?! - krzyczał przez słuchawkę, ale ja próbowałem go uspokoić.
- Wrócę po południu z Melanie. Mamy ważną sprawę. Wiem, że One Direction miało udzielić wywiadu, ale ja nie dam rady - odparłem, między napadami krzyku menadżera.
Usłyszałem ciche odetchnięcie.
- Gdzie jesteś? - przemówił do mnie spokojnie.
- To nie istotne. Wrócę jutro po południu, jak mówiłem. Zawołaj też Holly, mamy ważną sprawę do omówienia. Na razie - słyszałem tylko "Harry, czekaj!" ale zignorowałem to i rozłączyłem się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - spytałem Melanie, która siedziała na parapecie, patrząc na ulicę.
- Hm? - spojrzała na mnie. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - ponowiłem pytanie.
- Pewnie - rzekła i podeszła do mnie, łapiąc mnie za rękę. - Co to było przed wejściem? - uśmiechała się, bawiąc się palcami mojej dłoni.
Speszyłem się. Nie miałem w planach mowić jej o swoich uczuciach w najbliższym czasie. Chociaż znamy się od prawie miesiąca, nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. Ale postaowiłem być panem chwili i wszystko nadrobić, powiedzieć jej, co czuję...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć... - zacząłem niepewnie. Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć.
W geście pytania podniosła brwi ku górze i popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami...
Usiedliśmy na łóżku i kreśląc jakieś kształty na narzucie, powiedziałem jej wszystko.
- Melanie, gdy zobaczyłem twoje zdjęcia, myślałem, że będziesz dziewczyną na chwilę. Jednakże, gdy poznałem cię bliżej wtedy u nas w domu oraz te wszystkie urywki, które razem spędziliśmy, przekonałem się, że jesteś inna. Wykątkowa. Wtedy właśnie poczułem tak zwane motylki. Nie sądziłem, że to takie poważne, ale tak, zakochałem się w tobie. Znamy się niecały miesiąc,a jestem gotowy oddać dla ciebie wszystko, co mam. Zrozumiem, jeśli nie będziesz tego odwzajemniać. Naprawdę.
Poczułem ulgę, kiedy wszystko z siebie wyrzuciłem. Ale potem zaraz poczułem ogromny strach przez reakcję Melanie. Wiedziałem, że zrozumiem, jeśli ona zaprzeczy, ale cholernie chciałem, żeby powiedziała, że czuje to samo. Czekałem w niepewności na jej odpowiedź. Zdawała wrażenie, jakby z czymś walczyła. Widać było, że nie stworzyć zdania, ale nadal czekałem. Czekałem z kamienną twarzą i gotowością na każdą ewentualność.
- Harry, ja... - wydusiła, ale nadal miała problem z wysłowieniem się. - Dobra, powiem to prosto z mostu - tak, KOCHAM CIĘ! - krzyknęłą w moją stronę i pocałowała mnie namiętnie. Odwzajemniłem to, gładząc ją po włosach.
Popchnęła mnie w taki sposób, że leżałem na plecach, ona położyła się na mnie. Nie odrywaliśmy się od siebie nawet na chwilę, pozbywaliśmy się kolejnej warstwy naszej garderoby, ale poprzestaliśmy na bieliźnie. Oboje byliśmy tego samego zdania - nie teraz. Leżeliśmy obok siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Gdy zatonąłem w niebieskiej otchłani szczęścia, widziałem wszystko - jakbym czytał jej w myślach. Nie widziałem jeszcze takiej radości i euforii w oczach dziewczyny. Pogładziłem ją po policzku, a ona przymrużyła lekko oczy.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Ja ciebie też - odparła, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
Znów wtuliliśmy się w siebie i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach. Był to zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu...
* * * * *
wreeeszcie! jestem jakoś dziwnie zadowolona z końcówki. nie mogłam się doczekać, kiedy oni sobie to wyznają. na początku dostałam blokady, ale się rozkręciłam. jutro nowy rozdział, obiecuję! już go zaczynam. do następnego.
ps. dzięki za 4 "lubię to" na fejsie i 888 wyświetleń. jesteście najlepsi! <3
- Harry, nie powinieneś tu być... Ona się dowie - wychlipała.
- Nie obchodzi mnie to - warknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.
Przytuliłem ją. Twarz schowała w zagłębieniu między moimi obojczykami. Czułem mokrą plamę na mojej koszulce, ale nie przejąłem się tym. Chwyciłem jej głowę w dłonie i popatrzyłem w oczy. Pod wpływam targających mną emocji, zacząłem ją delikatnie całować. Starałem się, ale jej bliskość doprowadzała mnie do szaleństwa. Trwaliśmy wtuleni w sobie, lecz zabrakło nam tchu. Odsunęliśmy się od siebie, ale nadal patrząc w oczy.
- Chodź - pociągnęła mnie Melanie w stronę wejścia do hotelu.
Spodziewałem się, że idziemy do jej pokoju. Nie myliłem się. Wszystko mi tam wyznała. Powiedziała wszystko na temat tej dziewczyny. Z każdą chwilą opowiadania coraz bardziej bałem się o nią. Jej słowa docierały do mnie jak pociski, które zmuszały mnie do działania. Nie czekałem aż skończy, może to niegrzecznie, ale ważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo Mel. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Paula. Odebrał po pierwszym syganle, drąc się na mnie.
- Gdzie ty jesteś do cholery?! Wracaj natychmiast do kompleksu, rozumiesz?! - krzyczał przez słuchawkę, ale ja próbowałem go uspokoić.
- Wrócę po południu z Melanie. Mamy ważną sprawę. Wiem, że One Direction miało udzielić wywiadu, ale ja nie dam rady - odparłem, między napadami krzyku menadżera.
Usłyszałem ciche odetchnięcie.
- Gdzie jesteś? - przemówił do mnie spokojnie.
- To nie istotne. Wrócę jutro po południu, jak mówiłem. Zawołaj też Holly, mamy ważną sprawę do omówienia. Na razie - słyszałem tylko "Harry, czekaj!" ale zignorowałem to i rozłączyłem się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - spytałem Melanie, która siedziała na parapecie, patrząc na ulicę.
- Hm? - spojrzała na mnie. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - ponowiłem pytanie.
- Pewnie - rzekła i podeszła do mnie, łapiąc mnie za rękę. - Co to było przed wejściem? - uśmiechała się, bawiąc się palcami mojej dłoni.
Speszyłem się. Nie miałem w planach mowić jej o swoich uczuciach w najbliższym czasie. Chociaż znamy się od prawie miesiąca, nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. Ale postaowiłem być panem chwili i wszystko nadrobić, powiedzieć jej, co czuję...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć... - zacząłem niepewnie. Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć.
W geście pytania podniosła brwi ku górze i popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami...
Usiedliśmy na łóżku i kreśląc jakieś kształty na narzucie, powiedziałem jej wszystko.
- Melanie, gdy zobaczyłem twoje zdjęcia, myślałem, że będziesz dziewczyną na chwilę. Jednakże, gdy poznałem cię bliżej wtedy u nas w domu oraz te wszystkie urywki, które razem spędziliśmy, przekonałem się, że jesteś inna. Wykątkowa. Wtedy właśnie poczułem tak zwane motylki. Nie sądziłem, że to takie poważne, ale tak, zakochałem się w tobie. Znamy się niecały miesiąc,a jestem gotowy oddać dla ciebie wszystko, co mam. Zrozumiem, jeśli nie będziesz tego odwzajemniać. Naprawdę.
Poczułem ulgę, kiedy wszystko z siebie wyrzuciłem. Ale potem zaraz poczułem ogromny strach przez reakcję Melanie. Wiedziałem, że zrozumiem, jeśli ona zaprzeczy, ale cholernie chciałem, żeby powiedziała, że czuje to samo. Czekałem w niepewności na jej odpowiedź. Zdawała wrażenie, jakby z czymś walczyła. Widać było, że nie stworzyć zdania, ale nadal czekałem. Czekałem z kamienną twarzą i gotowością na każdą ewentualność.
- Harry, ja... - wydusiła, ale nadal miała problem z wysłowieniem się. - Dobra, powiem to prosto z mostu - tak, KOCHAM CIĘ! - krzyknęłą w moją stronę i pocałowała mnie namiętnie. Odwzajemniłem to, gładząc ją po włosach.
Popchnęła mnie w taki sposób, że leżałem na plecach, ona położyła się na mnie. Nie odrywaliśmy się od siebie nawet na chwilę, pozbywaliśmy się kolejnej warstwy naszej garderoby, ale poprzestaliśmy na bieliźnie. Oboje byliśmy tego samego zdania - nie teraz. Leżeliśmy obok siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Gdy zatonąłem w niebieskiej otchłani szczęścia, widziałem wszystko - jakbym czytał jej w myślach. Nie widziałem jeszcze takiej radości i euforii w oczach dziewczyny. Pogładziłem ją po policzku, a ona przymrużyła lekko oczy.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Ja ciebie też - odparła, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
Znów wtuliliśmy się w siebie i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach. Był to zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu...
* * * * *
wreeeszcie! jestem jakoś dziwnie zadowolona z końcówki. nie mogłam się doczekać, kiedy oni sobie to wyznają. na początku dostałam blokady, ale się rozkręciłam. jutro nowy rozdział, obiecuję! już go zaczynam. do następnego.
ps. dzięki za 4 "lubię to" na fejsie i 888 wyświetleń. jesteście najlepsi! <3
piątek, 6 kwietnia 2012
Rozdział IV.
Każdy dźwięk nie wykonany przeze mnie napawał mnie przerażeniem. Miałam dość ciągłego zapalania światła, więc zasnęłam przy lampce nocej. Dopiero wtedy poczułam się bezpieczniej i zasnęłam. Spałam, czuwając. Nie oddałam się całkowicie w objęcia Morfeusza. O 5 nad ranem nie mogłam już zasnąć, chociaż mózg domagał się snu. Leżałam w łóżku i cholernie się nudziłam. Jedyne co mogło mnie teraz uspokoić to muzyka. More Than This i What Makes You Beautiful uwolniłoby moje zmęczone ciało od wszelkich zmartwień i dało ukojenie moim myślom, które ciągle kręciły się wokół tej dziewczyny, która mi grozi. Co jeśli naprawdę coś zrobi mojej rodzinie? Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby przeze mnie mama i Harriet miałyby kłopoty? Postanowiłam, że muszę powiedzieć Holly o całej sprawie. Rozmyślając o tym wszystkim, przeleżałam kilka godzin. O 4 zawitała do mnie pielęgniarka Marie. Zdawała się być miłą osobą i chyba właśnie taka była.
- Nie śpisz? - spytała szepcząc.
- Nie. O 4 nie mogłam już zasnąć, chociaż jestem niesamowicie zmęczona - mruknęłam.
- Chcesz jakieś środki nasenne? - zaproponowała Marie.
- Jeśli to nie problem.
Kobieta zostawiła mnie na krótką chwilę. Wróciła z plastikowym małym kubeczkiem z białą tabletką. Obok plastikowa szklaneczka z wodą. Jednak zanim zażyłam lek, spytałam pielęgniarkę o to, o której moja agentka obiera mnie ze szpitala. Odpowiedziała, że około 9 ma po mnie przyjechać. Poprosiłam ją o to, by nie wpuszczała do mnie nikogo oprócz Hazzy, chłopaków i Holly. Poczułam się przez to bezpieczna, bo ta dziewczyna nie mogła mi nic zrobić. Połknąwszy tabletkę, ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaraz zasnęłam. Sen nie był przyjemny, ale tyle wystarczyło, aby naładować baterie. Obudziła mnie Holly, karząc mi się zbierać. Agentka podała mi nowe ubranie i podała świeżą bieliznę. Na chwilę wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą, abym się przebrała. Poczułam się lepiej, gdy przebrałam się w czyste ciuchy. Schowałam do kieszeni telefon zastępczy i wyszłam z sali. W tym czasie Holly rozmawiała z doktorem i we dwójkę zabrali mnie do gabinetu, abym podpisała papiery o wypisaniu ze szpitala. Gdy podpisałam wszystkie dokumenty i zdjęto mi kołnierz, zostałam wypuszczona ze szpitala i samochodem pojechałyśmy do studnia nagraniowego. Miałam w planach poprawienie ostatniego singla na płytę. Do premiery zostały 3 miesiące, a międzyczasie pełno konferencji, gal, bankietów i tak dalej... Na wszystkie uroczystościach miałam pokazywać się z Harrym, co mi się cholernie podobało. Gdy dojechałyśmy do wytwórnii biegem poleciałyśmy do sali nagraniowej. Czekali tam nas operatorzy sprzętu i ich 'dowódca' Mike - 20-letni chłopak o ciemnej karnacji z czarnymi dredami. Zakomenderowali rozpoczęcie nagrywania, więc usiadłam na krześle przed mikrofonem, które znajdowały się za szybą. Rozpoczęłam piosenkę pod tytułem "My life is boring when...". Starałam się zaśpiewać jak najlepiej uszkodzone kawałki. Po kilku godzinach wreszcie cała płyta była gotowa, pomijając wybór okładki. W specjalnym pokoju przedstawiono mi multimedialne prezentacje dotyczące projektów okładek. Obejrzałam około 20 próbek, ale wybrawszy mojego faworyta, podziękowałam wszystkim za pomoc. Kolejne godziny minęły. Teraz reszta... Stroje na premierę płyty i afterparty. Styliści potrząsali mną jak manekinem, ale nie myślałam o tym. Chciałam mieć już wszystko za sobą. Około 21 Holly opowiedziała mi o gali KCA. Z jej opowieści wynikało, że to bardzo prestiżowa gala i że tylko największe gwiazdy są tam zapraszane. Ja miałam zaproszenie jako gość i miałam wystąpić, śpiewając "Crazy Night" - mój pierwszy singiel. Ucieszyłam się. Po wielu pytaniach dowiedziałam się też, że będę siedziała obok Hazzy! Wtedy serce załopotało mi z całych sił. Chciałam piszczeć z radości. Wtedy przypomniało mi się o psychofance One Direction. Ze strachem wyjęłam telefon. Sprawdziłam Twittera - zero hejtów; poczta elektroniczna - nic; sms i połączenia - też nic. Zero, null, kompletnie nic. Przeprosiłam na chwilę Holly i wyszłam na korytarz. Wybrałam numer mamy. Po pierwszym sygnale usłyszałam jej głos.
- Cześć mamo! Co tam u was? Wszystko dobrze? - spytałam podejrzlwie, analizując każdy dźwięk dochodzący ze słuchawki i ton mamy.
- Melanie, córeczko! Tęsknimy za tobą. U nas wszystko w jak najlepszym porządku. Ale co u ciebie? Jak tam twoja płyta? Odwiedzisz nas?
Opowiedziałam mamie o końcu przygotowań do płyty z moim udziałem. Powiedziałam, że odwiedzę ich niedługo. Mama poinformowała mnie, iż za dwa tygodnie ojciec wraca z Portugalii, ale nie na długo. Kilka dni później wraca.
- Mamo. Oglądajcie mnie 3 kwietnia na Nickelodeon. Harriet pewnie będzie wiedziała o co chodzi. Będzie gala, na której wystąpię.
- Oczywiście, córciu... Oj, czekaj. Harriet chce z tobą rozmawiać - oddała jej telefon. - Mel? - odezwała się moja młodsza siostra.
- Harrieeet! - krzyknęłam do słuchawki. - Co u ciebie? Jak tam w szkole? Pomagasz mamie? - nie lubiła, gdy zadawałam tyle pytań, ale lubiłam ją denerwować.
- Ta, ta. Wszystko ok. Pomagam. Wiesz, oglądałam taki program na MTV i wiesz... Tam było o tobie i Harrym Stylesie... No i wiesz... Między wam coś jest? - pomiędzy nami była znaczna różnica. Ona bała się walnąć prosto z mostu, o co jej chodzi.
- Mała, nie mogę ci powiedzieć, jak to jest między mną i Harrym. Ale autograf mogę ci załatwić - powiedziałam.
- Serio?! - krzyknęła podekscytowana. - Jesteś najlepszą siostrą! A jak przyjedziesz to weź Harrego i Zayna... Ogólnie wszystkich! Musze ich poznać!
- Jeśli dostaniemy takie pozwolenie to nie ma sprawy. Wyślę ci pocztą ich autograf. Wiesz, musze już kończyć. Pa, mała. Pozdrów mamę! - rozłączyłam się.
Byłam padnięta. Poprosiłam moją agentkę o powrót do domu. Ona również potrzebowała odpoczynku. Po drodze myślałam o tej dziewczynie. Może odpuściła? Żadnych gróźb, a rodzina cała. Odetchnęłam. Wróciłyśmy do hotelu, gdzie wysłałam sms'a do Nialla:
Hej, chłopaki! Jestem w hotelu. Wszystko u mnie ok. A u was? Pamiętacie o mnie? Odezwijcie się czasem. :) M.
Na odpowiedź nie czekałam długo:
Melanie, jak fajnie! Myśleliśmy, że zapomniałaś o nas przez to całe zamieszanie ze szpitalem itd. Ale skoro wszystko dobrze to się cieszymy. Spotkajmy się kiedyś. Hazza KARZE mi cię pozdrowić. Ciągle o tobie nawija. Śpij dobrze. :) Niall.
W łazience, po przysznicu i umyciu zębów, nasmarowałam plecy maścią, jak to kazał mi lekarz. Moją 'apteczkę' spakowałam do walizki i wskoczyłam do łóżka i zaraz zasnęłam.Dobrze mi się spało tej nocy. Wygodne łóżko pomogło mi wreszcie porządnie wypocząć...
*HARRY*
- Po co jej napisałeś, że o niej gadam?! - wydarłem się na Nialla, gdy przeczytałem jego rozmowę z Melanie.
- A co, może nie? - odpyskował mi.
- Właśnie nie!
- Oj, ty to chyba nie wiesz, co robisz. Ciągle: Melanie to, Melanie tamto. Nawet o tym nie wiesz, ale tak robisz. Bez przerwy - dogryzł mi Liam.
Wkurzony warknąłem tylko i walnąłem się na kanapę.
- Może i ją lubię, ale ona nie musi o tym wiedzieć - mruknąłem.
- Ona czuje to samo - żachnął się Lou. - Ślepy jesteś?
Podniosłem głowę zdzwiony. Ona czuje to samo?
- E, mało zrozumiałem - przyznałem.
- Że ty też jej się podobasz? - odpowiedzieli mi chórem.
Kiwnąłem głową. Poprosiłem Nialla o numer telefonu do niej. Chciałem usłyszeć jej głos. To nie to samo, co napawanie się jej obecnością, ale zawsze coś. Tęskniłem za nią, a nie mieliśmy czasu na spotkanie. Ona ma zalatanie z galą, ja w sumie też, chociaż dla niej znalazłbym czas nawet jakbym był na końcu świata... Pobiegłem do pokoju i zamknąwszy drzwi, wykręciłem jej numer. Po pierwszym sygnale upewniłem się, że nikt nie podsłuchuje i wróciłem do pokoju. Odebrała w ostatniej chwili, miałem zamiar się rozłączyć.
- Halo? - powiedziała zmęczonym głosem.
- Melanie? - poczułem w gardle gulę, przez co mój głos stał się bardziej ochrypły niż jest zazwyczaj.
- Znowu ty? Czego ty chcesz ode mnie?! Co ja ci zrobiłam?! Chcesz mnie zabić za to, że spotykam się z One Direction?! Jeśli masz grozić to gróź mi, nie mojej rodzinie! Jasne?! Czego chcesz?! - krzyczała do słuchawki.
Zamarłem. Ktoś groził Melanie... I to z naszego powodu.
- To ja, Harry. Zaraz będę u ciebie w hotelu, czekaj tam na mnie - odchrząknąłem i powiedziałem szybko.
- Ale... - zaczęła, ale nie słyszałem co dalej. Rozłączyłem się, chwyciłem szybko kluczyki do mojego auta i wybiegłem. Chłopaki oczywiście chcieli się dowiedzieć, co się stało, ale nie miałem czasu. Musiałem to wszystko wyjaśnić z Melanie. Nie pozwolę, żeby ktoś cierpiał z mojego powodu. Na drodze łamałem każde ograniczenia prędkości. Chciałem być jak najszybciej Melanie...
* * * * *
Kolejne wypociny... Pisane, ja wiem, z tydzień? Znowu. Ale wreszcie dodany. Kara się skończyła, mogę teraz sobie spokojnie siedzieć. Jutro wyjeżdżam do babci i wracam we wtorek. W piątek/sobotę. dodam V rozdział. Słyszałyście, ile będą kosztować bilety VIP-owskie? Chyba dam radę uzbierać te 1000 zł. A wy? Piszcie, czy się podoba. :)
Another World xx
PS. Zapraszam na fanpage opowiadania: Another World Story - FanPage. :D
- Nie śpisz? - spytała szepcząc.
- Nie. O 4 nie mogłam już zasnąć, chociaż jestem niesamowicie zmęczona - mruknęłam.
- Chcesz jakieś środki nasenne? - zaproponowała Marie.
- Jeśli to nie problem.
Kobieta zostawiła mnie na krótką chwilę. Wróciła z plastikowym małym kubeczkiem z białą tabletką. Obok plastikowa szklaneczka z wodą. Jednak zanim zażyłam lek, spytałam pielęgniarkę o to, o której moja agentka obiera mnie ze szpitala. Odpowiedziała, że około 9 ma po mnie przyjechać. Poprosiłam ją o to, by nie wpuszczała do mnie nikogo oprócz Hazzy, chłopaków i Holly. Poczułam się przez to bezpieczna, bo ta dziewczyna nie mogła mi nic zrobić. Połknąwszy tabletkę, ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaraz zasnęłam. Sen nie był przyjemny, ale tyle wystarczyło, aby naładować baterie. Obudziła mnie Holly, karząc mi się zbierać. Agentka podała mi nowe ubranie i podała świeżą bieliznę. Na chwilę wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą, abym się przebrała. Poczułam się lepiej, gdy przebrałam się w czyste ciuchy. Schowałam do kieszeni telefon zastępczy i wyszłam z sali. W tym czasie Holly rozmawiała z doktorem i we dwójkę zabrali mnie do gabinetu, abym podpisała papiery o wypisaniu ze szpitala. Gdy podpisałam wszystkie dokumenty i zdjęto mi kołnierz, zostałam wypuszczona ze szpitala i samochodem pojechałyśmy do studnia nagraniowego. Miałam w planach poprawienie ostatniego singla na płytę. Do premiery zostały 3 miesiące, a międzyczasie pełno konferencji, gal, bankietów i tak dalej... Na wszystkie uroczystościach miałam pokazywać się z Harrym, co mi się cholernie podobało. Gdy dojechałyśmy do wytwórnii biegem poleciałyśmy do sali nagraniowej. Czekali tam nas operatorzy sprzętu i ich 'dowódca' Mike - 20-letni chłopak o ciemnej karnacji z czarnymi dredami. Zakomenderowali rozpoczęcie nagrywania, więc usiadłam na krześle przed mikrofonem, które znajdowały się za szybą. Rozpoczęłam piosenkę pod tytułem "My life is boring when...". Starałam się zaśpiewać jak najlepiej uszkodzone kawałki. Po kilku godzinach wreszcie cała płyta była gotowa, pomijając wybór okładki. W specjalnym pokoju przedstawiono mi multimedialne prezentacje dotyczące projektów okładek. Obejrzałam około 20 próbek, ale wybrawszy mojego faworyta, podziękowałam wszystkim za pomoc. Kolejne godziny minęły. Teraz reszta... Stroje na premierę płyty i afterparty. Styliści potrząsali mną jak manekinem, ale nie myślałam o tym. Chciałam mieć już wszystko za sobą. Około 21 Holly opowiedziała mi o gali KCA. Z jej opowieści wynikało, że to bardzo prestiżowa gala i że tylko największe gwiazdy są tam zapraszane. Ja miałam zaproszenie jako gość i miałam wystąpić, śpiewając "Crazy Night" - mój pierwszy singiel. Ucieszyłam się. Po wielu pytaniach dowiedziałam się też, że będę siedziała obok Hazzy! Wtedy serce załopotało mi z całych sił. Chciałam piszczeć z radości. Wtedy przypomniało mi się o psychofance One Direction. Ze strachem wyjęłam telefon. Sprawdziłam Twittera - zero hejtów; poczta elektroniczna - nic; sms i połączenia - też nic. Zero, null, kompletnie nic. Przeprosiłam na chwilę Holly i wyszłam na korytarz. Wybrałam numer mamy. Po pierwszym sygnale usłyszałam jej głos.
- Cześć mamo! Co tam u was? Wszystko dobrze? - spytałam podejrzlwie, analizując każdy dźwięk dochodzący ze słuchawki i ton mamy.
- Melanie, córeczko! Tęsknimy za tobą. U nas wszystko w jak najlepszym porządku. Ale co u ciebie? Jak tam twoja płyta? Odwiedzisz nas?
Opowiedziałam mamie o końcu przygotowań do płyty z moim udziałem. Powiedziałam, że odwiedzę ich niedługo. Mama poinformowała mnie, iż za dwa tygodnie ojciec wraca z Portugalii, ale nie na długo. Kilka dni później wraca.
- Mamo. Oglądajcie mnie 3 kwietnia na Nickelodeon. Harriet pewnie będzie wiedziała o co chodzi. Będzie gala, na której wystąpię.
- Oczywiście, córciu... Oj, czekaj. Harriet chce z tobą rozmawiać - oddała jej telefon. - Mel? - odezwała się moja młodsza siostra.
- Harrieeet! - krzyknęłam do słuchawki. - Co u ciebie? Jak tam w szkole? Pomagasz mamie? - nie lubiła, gdy zadawałam tyle pytań, ale lubiłam ją denerwować.
- Ta, ta. Wszystko ok. Pomagam. Wiesz, oglądałam taki program na MTV i wiesz... Tam było o tobie i Harrym Stylesie... No i wiesz... Między wam coś jest? - pomiędzy nami była znaczna różnica. Ona bała się walnąć prosto z mostu, o co jej chodzi.
- Mała, nie mogę ci powiedzieć, jak to jest między mną i Harrym. Ale autograf mogę ci załatwić - powiedziałam.
- Serio?! - krzyknęła podekscytowana. - Jesteś najlepszą siostrą! A jak przyjedziesz to weź Harrego i Zayna... Ogólnie wszystkich! Musze ich poznać!
- Jeśli dostaniemy takie pozwolenie to nie ma sprawy. Wyślę ci pocztą ich autograf. Wiesz, musze już kończyć. Pa, mała. Pozdrów mamę! - rozłączyłam się.
Byłam padnięta. Poprosiłam moją agentkę o powrót do domu. Ona również potrzebowała odpoczynku. Po drodze myślałam o tej dziewczynie. Może odpuściła? Żadnych gróźb, a rodzina cała. Odetchnęłam. Wróciłyśmy do hotelu, gdzie wysłałam sms'a do Nialla:
Hej, chłopaki! Jestem w hotelu. Wszystko u mnie ok. A u was? Pamiętacie o mnie? Odezwijcie się czasem. :) M.
Na odpowiedź nie czekałam długo:
Melanie, jak fajnie! Myśleliśmy, że zapomniałaś o nas przez to całe zamieszanie ze szpitalem itd. Ale skoro wszystko dobrze to się cieszymy. Spotkajmy się kiedyś. Hazza KARZE mi cię pozdrowić. Ciągle o tobie nawija. Śpij dobrze. :) Niall.
W łazience, po przysznicu i umyciu zębów, nasmarowałam plecy maścią, jak to kazał mi lekarz. Moją 'apteczkę' spakowałam do walizki i wskoczyłam do łóżka i zaraz zasnęłam.Dobrze mi się spało tej nocy. Wygodne łóżko pomogło mi wreszcie porządnie wypocząć...
*HARRY*
- Po co jej napisałeś, że o niej gadam?! - wydarłem się na Nialla, gdy przeczytałem jego rozmowę z Melanie.
- A co, może nie? - odpyskował mi.
- Właśnie nie!
- Oj, ty to chyba nie wiesz, co robisz. Ciągle: Melanie to, Melanie tamto. Nawet o tym nie wiesz, ale tak robisz. Bez przerwy - dogryzł mi Liam.
Wkurzony warknąłem tylko i walnąłem się na kanapę.
- Może i ją lubię, ale ona nie musi o tym wiedzieć - mruknąłem.
- Ona czuje to samo - żachnął się Lou. - Ślepy jesteś?
Podniosłem głowę zdzwiony. Ona czuje to samo?
- E, mało zrozumiałem - przyznałem.
- Że ty też jej się podobasz? - odpowiedzieli mi chórem.
Kiwnąłem głową. Poprosiłem Nialla o numer telefonu do niej. Chciałem usłyszeć jej głos. To nie to samo, co napawanie się jej obecnością, ale zawsze coś. Tęskniłem za nią, a nie mieliśmy czasu na spotkanie. Ona ma zalatanie z galą, ja w sumie też, chociaż dla niej znalazłbym czas nawet jakbym był na końcu świata... Pobiegłem do pokoju i zamknąwszy drzwi, wykręciłem jej numer. Po pierwszym sygnale upewniłem się, że nikt nie podsłuchuje i wróciłem do pokoju. Odebrała w ostatniej chwili, miałem zamiar się rozłączyć.
- Halo? - powiedziała zmęczonym głosem.
- Melanie? - poczułem w gardle gulę, przez co mój głos stał się bardziej ochrypły niż jest zazwyczaj.
- Znowu ty? Czego ty chcesz ode mnie?! Co ja ci zrobiłam?! Chcesz mnie zabić za to, że spotykam się z One Direction?! Jeśli masz grozić to gróź mi, nie mojej rodzinie! Jasne?! Czego chcesz?! - krzyczała do słuchawki.
Zamarłem. Ktoś groził Melanie... I to z naszego powodu.
- To ja, Harry. Zaraz będę u ciebie w hotelu, czekaj tam na mnie - odchrząknąłem i powiedziałem szybko.
- Ale... - zaczęła, ale nie słyszałem co dalej. Rozłączyłem się, chwyciłem szybko kluczyki do mojego auta i wybiegłem. Chłopaki oczywiście chcieli się dowiedzieć, co się stało, ale nie miałem czasu. Musiałem to wszystko wyjaśnić z Melanie. Nie pozwolę, żeby ktoś cierpiał z mojego powodu. Na drodze łamałem każde ograniczenia prędkości. Chciałem być jak najszybciej Melanie...
* * * * *
Kolejne wypociny... Pisane, ja wiem, z tydzień? Znowu. Ale wreszcie dodany. Kara się skończyła, mogę teraz sobie spokojnie siedzieć. Jutro wyjeżdżam do babci i wracam we wtorek. W piątek/sobotę. dodam V rozdział. Słyszałyście, ile będą kosztować bilety VIP-owskie? Chyba dam radę uzbierać te 1000 zł. A wy? Piszcie, czy się podoba. :)
Another World xx
PS. Zapraszam na fanpage opowiadania: Another World Story - FanPage. :D
niedziela, 1 kwietnia 2012
Rozdział III.
Nie powiem - wystraszyłam się.
Odwal się od Harrego Stylesa i całego One Direction. Jeśli zobaczę cię jeszcze raz w towarzystwie jednego z nich, obiecuję, że nie przeżyjesz następnego dnia. Jeśli do jutra nie zerwiesz z nimi kontaktu - dopadnę cię. Obserwuję cię cały czas. Nawet teraz, gdy czytasz tego maila.
PS. Żeby nie przyszło ci do głowy mówić o tym komukowiek.
Przeczytawszy treść wiadomości, nie wierzyłam własnym oczom. Z wrażenia telefon upadł mi na podłogę, ale zupełnie się nim nie przejęłam. Zaczęłam się martwić o swoje bezpieczeństwo. Jak miałam ich unikać, skoro to oni mają pomóc mi się wybić? Działałam z rozkazu wytwórni, nie ze swojego widzimisię. Chłopcy wyczuli, że coś się stało. Podbiegli do mnie, ale zanim zdążyli o cokolwiek zapytać - zemdlałam. Upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Obudziłam się w białym pokoju. Podniosłam głową, ale zaraz tego pożałowałam. Dopiero teraz poczułam, że tył głowy bardzo mnie boli. Lekko przekręciłam się w bok. Szpital. To tam się znajdowałam. Odwróciwszy się w drugi bok zobaczyłam Hazzę z Louisem i Zaynem. Gdy dostrzegli moje otwarte oczy, rzucili się w moję stronę.
- Melanie, dobrze się czujesz? - spytał z troską Harry.
- Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? - naprawdę nie pamiętałam niczego.
- Przeczytałaś coś w telefonie i zemdlałaś. Przy okazji uderzyłaś się mocno w tył głowy, co odbiło się lekko na twoim kręgosłupie. Ale lekarze powiedzieli, że to nic poważnego. Za kilka dni ból powinien minąć - pogłaskał mnie po głowie.
- Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego zemdlałaś i wzięliśmy twój telefon, ale rozpadł się, gdy upadł na podłogę - dodał Zayn.
W tym momencie wszystko sobie przypomniałam. Groźby fanki zespołu, zdjęcia moje i Harrego w telewizji, ostry mail na skrzynce... Wszystko pamiętałam a strach powrócił. Nie wiedziałam, co zrobić. Nadawca wiadomości zakazał mi mówienia o tym. Nikomu. Byłam w potrzasku.
Ciemność powróciła przed moje oczy...
*HARRY*
Mel znów straciła przytomność. Zacząłem lekko policzkować dziewczynę, aby się ocknęła. Nic z tego. Zrobiła się blada. Wtedy do pokoju wbiegł lekarz z pielęgniarkami. Mnie i Zayna wyrzucono z sali. Okienko do środka również zostało zasłonięte. Usiadłem na krześle przy drzwiach i zacząłem wystukiwać nerwowy rytm nogami.
- Stary, coś jest na rzeczy... - przykucnął przy mnie Zayn.
- Wiem... - przytaknąłem mu.
- Harry! Zayn! - oboje odwróciliśmy się w źródło dźwięku i zobaczyliśmy Nialla, Liama i Louisa. Podbiegli do nas.
- Jak się trzyma? - spytał Liam.
- Jakoś. Trochę na kręgosłupie się odbiło - powiedziałem.
- Chłopaki, musimy się dowiedzieć, co się stało! Macie jej telefon? - Niall wydawał się być strasznie zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
- Mam go w samochodzie - Zayn zaczął macać kieszenie w celu znalezienia kluczyków.
- Dobra. Ja z Zaynem jedziemy do specjalisty. Może uda mu się odzyskać dane z telefonu. A wy tutaj siedźcie z Mel. Jak coś to dzwońcie! - krzyknął Nialler na odchodnym i odeszli.
Kiedy nasi przyjaciele odeszli, Lou usiadł obok mnie.
- Martwisz się? - spytał, obejmując mnie ramieniem.
- Trochę. A wy nie? - spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wiesz, znamy się od kilku godzin, ale to nie oznacza, że się nie martwimy... Ale wiesz... No, czy ty... - jąkał się mój przyjaciel. - Czy ty coś do niej... ten tego? - wydusił z siebie.
Zastanowiłem się nad tym. Tak. Poznałem Melanie dzisiaj rano, ale czułem, jakbym znał ją od dawna... Bardzo ją polubiłem. Zwłaszcza po tym, jak zmartwiła się o nas. Potem te nasze zakupy... Zakupy! No tak! Olśniło mnie.
- Chłopaki! - krzyknąłem. - Przecież ta sytuacja przed Tesco! To wtedy coś musiało się wydarzyć.
- Ale przecież jak się jej o to spytałem to zaprzeczyła, że cos jest nie tak - wypalił Louis i dostał za to w głowę od Liama.
- Młocie, myślisz, że przyznałaby się? - spytał chłopak.
Wtedy lekarz wyszedł z sali Melanie i pozwolił nam do niej wejść. Całe szczęście, była już przytomna. Podszedłem do niej i usiadłem na kancie łóżka.
- Melanie... - zacząłem niepewnie. - Powiesz mi w końcu co się stało przed tym supermarketem?
Dziewczyna spuściła wzrok ze mnie i przeniosła go na podłogę. Westchnęła lekko.
- Na serio nic się nie stało... - widać było, że kłamała.
- I tak się dowiemy, Mel - zarzuciłem jej.
Ona nic nie odpowiedziała tylko przekręciła się plecami do mnie.
- Jeśli tylko po to tu przyszedłeś, to możesz już iść - mruknęła.
Usłyszeliśmy pukanie i do sali weszła Holly - menadżerka Melanie.
*MELANIE*
Harry wymuszał na mnie wyznanie. Nie lubiłam czegoś takiego, ale skąd on mógł to wiedzieć? Poznaliśmy się dzisiaj. Dziwiłam się, że tu ze mną siedzieli. Jesteśmy tylko znajomymi, którzy mieli znaczyć dla siebie coś więcej, ale to tylko ściema, mydlenie oczu reporterom...
Kiedy do sali weszła Holly, odetchnęłam. Hazza nie mógł teraz wyciągać ze mnie prawdy.
Kobieta, widząc mnie w kołnierzu, podbiegła do mojego łóżka.
- Boże, dziewczyno! Coś ty narobiła! - krzyczała na mnie.
- Holly, to nie jej wina - w mojej obronie stanął Liam. Miło z jego strony.
- Wiem, że nie, ale jak to teraz będzie? Dzisiaj miałaś siedzieć z nimi. Ogólnie, dzień wolny. Ale jutro?! Dopracowanie ostatniego singla na płytę, wybór okładki, strój na premierę płyty i afterparty. Miałaś też się dowiedzieć o tym, że będzie gala. Jesteś zaproszona jako gość. Wy, chłopcy, chyba wiecie jaka gala... - spojrzała na chłopaków.
- Kids' Choice Award? - spytał Louis dla pewności.
Holly pokiwała głową.
- To wiemy. Jesteśmy nominowani - pochwalił się.
- Mhm. Idę pogadać z lekarzem. Może uda mi się namówić go, żeby wypisał cię wcześniej. Inaczej wszystkie plany szlag trafi - pożaliła się, ale wyszła z pokoju.
- Jezu, jaka zrzęda - skrzywił się Tommo.
- Tak już ma - przytaknęłam mu. - Ale martwi się o mnie. To moja jedyna przyjaciółka - westchnęłam.
Pogadaliśmy z chłopakami o gali. Ich opowieści wywnioskowałam, że to naprawdę prestiżowa gala. Zrobiło mi się miło, że zostałam zaproszona. Do pokoju wróciła moja agentka z informacją, że zostanę wypuszczona ze szpitala jutro, ale będę musiała uczęszczać do kręgarzy i smarować plecy specjalną maścią. Pogodziłam się z tym, byleby wyjść stąd jak najszybciej. Przytłaczające miejsce, muszę przyznać. Liam dostał sms'a do Paula. Muszą się spotkać w wytwórnii. Nie wiedziałam, dlaczego. Nie wnikałam. Liam, Hazza i Lou pożegnali się ze mną i wyszli z sali. Zostałam sama z Holly.
- Wiesz, coś czuję, że Harry nie będzie chciał tylko udawać... - uśmiechnęła się figlarnie.
- O czym ty mówisz?
Przyznała, że widzi jak Harry na mnie patrzy i że jej intuicja podpowiada, że będzie z tego coś więcej. A zazwyczaj jej intuicja nie zawodziła... Zazwyczaj. Dochodziła 22 i poczułam się już zmęczona. Moja menadżerka opuściła mnie, gdyż sama musiała załatwić jakieś opóźnienie w jutrzejszym grafiku. Zostałam sama. Dziwnie się czułam. Łóżko nie należało do najmiększych, ale przynosiło mi to ulgę w bólu pleców. Wszędzie biel, która dawała po oczach. Postanowiłam, że pójdę już spać. Zamknęłam oczy z nadzieją, iż tę noc spędzę spokojnie. Około 1 w nocy zadzwonił mój telefon zastępczy. Dostałam go od Holly, który miał w sobie moją starą kartę SIM.
- Halo? - spytałam zaspana.
- Jeszcze nie zrozumiałaś, dziwko? Skoro mało reagujesz na słowa, chyba czas przejść do czynów. Daję ci ostatnią szansę - jeśli ich nie zostawisz, twoja rodzina ucierpi. Rozumiesz, szmato?! - był to zniekształcony głos, ale wiedziałam, że to kobieta. Ta dziewczyna sprzed Tesco.
Rozłączyła się, zanim zdążyłam coś powiedzieć. Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce trzęsły się jak galareta. Tej nocy już nie mogłam zasnąć...
* * * * *
Mam nadzieję, że się podoba. Miałam go dodać wczoraj, ale nie dałam rady.
Jestem na siebie wściekła, bo nie obejrzałam gali -,- Hahah, użyłam jej w opowiadaniu. :)
Kiedy trwała druga część, też nie mogłam. Miałam gości i nawet na chwilę nie mogłam odejść od stołu. Matko Boska, jakaś masakra.
Jutro szkoła.Fajnie -,- Fizyka i chemia przywitają mnie na nowy tydzień prawdopodobnie pałą. Trudno.
Powiedzcie, czy podoba wam się moje opowiadanie. Chcielibyście, żeby groźby tej psychofanki 1D trochę się ustatkowały,a Mel miałaby czas na spokojnie wydanie płyty? Piszcie, chcę znać waszą opinię.
Zapraszam was na http://samemistakesstory.blogspot.com/ - najzajebistsze opowiadanie. To ona mnie natchnęła na tego bloga. Na pewno nigdy jej nie dorównam, natomiast wy podziwiajcie jej talent. Do następnego! :)
Odwal się od Harrego Stylesa i całego One Direction. Jeśli zobaczę cię jeszcze raz w towarzystwie jednego z nich, obiecuję, że nie przeżyjesz następnego dnia. Jeśli do jutra nie zerwiesz z nimi kontaktu - dopadnę cię. Obserwuję cię cały czas. Nawet teraz, gdy czytasz tego maila.
PS. Żeby nie przyszło ci do głowy mówić o tym komukowiek.
Przeczytawszy treść wiadomości, nie wierzyłam własnym oczom. Z wrażenia telefon upadł mi na podłogę, ale zupełnie się nim nie przejęłam. Zaczęłam się martwić o swoje bezpieczeństwo. Jak miałam ich unikać, skoro to oni mają pomóc mi się wybić? Działałam z rozkazu wytwórni, nie ze swojego widzimisię. Chłopcy wyczuli, że coś się stało. Podbiegli do mnie, ale zanim zdążyli o cokolwiek zapytać - zemdlałam. Upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Obudziłam się w białym pokoju. Podniosłam głową, ale zaraz tego pożałowałam. Dopiero teraz poczułam, że tył głowy bardzo mnie boli. Lekko przekręciłam się w bok. Szpital. To tam się znajdowałam. Odwróciwszy się w drugi bok zobaczyłam Hazzę z Louisem i Zaynem. Gdy dostrzegli moje otwarte oczy, rzucili się w moję stronę.
- Melanie, dobrze się czujesz? - spytał z troską Harry.
- Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? - naprawdę nie pamiętałam niczego.
- Przeczytałaś coś w telefonie i zemdlałaś. Przy okazji uderzyłaś się mocno w tył głowy, co odbiło się lekko na twoim kręgosłupie. Ale lekarze powiedzieli, że to nic poważnego. Za kilka dni ból powinien minąć - pogłaskał mnie po głowie.
- Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego zemdlałaś i wzięliśmy twój telefon, ale rozpadł się, gdy upadł na podłogę - dodał Zayn.
W tym momencie wszystko sobie przypomniałam. Groźby fanki zespołu, zdjęcia moje i Harrego w telewizji, ostry mail na skrzynce... Wszystko pamiętałam a strach powrócił. Nie wiedziałam, co zrobić. Nadawca wiadomości zakazał mi mówienia o tym. Nikomu. Byłam w potrzasku.
Ciemność powróciła przed moje oczy...
*HARRY*
Mel znów straciła przytomność. Zacząłem lekko policzkować dziewczynę, aby się ocknęła. Nic z tego. Zrobiła się blada. Wtedy do pokoju wbiegł lekarz z pielęgniarkami. Mnie i Zayna wyrzucono z sali. Okienko do środka również zostało zasłonięte. Usiadłem na krześle przy drzwiach i zacząłem wystukiwać nerwowy rytm nogami.
- Stary, coś jest na rzeczy... - przykucnął przy mnie Zayn.
- Wiem... - przytaknąłem mu.
- Harry! Zayn! - oboje odwróciliśmy się w źródło dźwięku i zobaczyliśmy Nialla, Liama i Louisa. Podbiegli do nas.
- Jak się trzyma? - spytał Liam.
- Jakoś. Trochę na kręgosłupie się odbiło - powiedziałem.
- Chłopaki, musimy się dowiedzieć, co się stało! Macie jej telefon? - Niall wydawał się być strasznie zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
- Mam go w samochodzie - Zayn zaczął macać kieszenie w celu znalezienia kluczyków.
- Dobra. Ja z Zaynem jedziemy do specjalisty. Może uda mu się odzyskać dane z telefonu. A wy tutaj siedźcie z Mel. Jak coś to dzwońcie! - krzyknął Nialler na odchodnym i odeszli.
Kiedy nasi przyjaciele odeszli, Lou usiadł obok mnie.
- Martwisz się? - spytał, obejmując mnie ramieniem.
- Trochę. A wy nie? - spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wiesz, znamy się od kilku godzin, ale to nie oznacza, że się nie martwimy... Ale wiesz... No, czy ty... - jąkał się mój przyjaciel. - Czy ty coś do niej... ten tego? - wydusił z siebie.
Zastanowiłem się nad tym. Tak. Poznałem Melanie dzisiaj rano, ale czułem, jakbym znał ją od dawna... Bardzo ją polubiłem. Zwłaszcza po tym, jak zmartwiła się o nas. Potem te nasze zakupy... Zakupy! No tak! Olśniło mnie.
- Chłopaki! - krzyknąłem. - Przecież ta sytuacja przed Tesco! To wtedy coś musiało się wydarzyć.
- Ale przecież jak się jej o to spytałem to zaprzeczyła, że cos jest nie tak - wypalił Louis i dostał za to w głowę od Liama.
- Młocie, myślisz, że przyznałaby się? - spytał chłopak.
Wtedy lekarz wyszedł z sali Melanie i pozwolił nam do niej wejść. Całe szczęście, była już przytomna. Podszedłem do niej i usiadłem na kancie łóżka.
- Melanie... - zacząłem niepewnie. - Powiesz mi w końcu co się stało przed tym supermarketem?
Dziewczyna spuściła wzrok ze mnie i przeniosła go na podłogę. Westchnęła lekko.
- Na serio nic się nie stało... - widać było, że kłamała.
- I tak się dowiemy, Mel - zarzuciłem jej.
Ona nic nie odpowiedziała tylko przekręciła się plecami do mnie.
- Jeśli tylko po to tu przyszedłeś, to możesz już iść - mruknęła.
Usłyszeliśmy pukanie i do sali weszła Holly - menadżerka Melanie.
*MELANIE*
Harry wymuszał na mnie wyznanie. Nie lubiłam czegoś takiego, ale skąd on mógł to wiedzieć? Poznaliśmy się dzisiaj. Dziwiłam się, że tu ze mną siedzieli. Jesteśmy tylko znajomymi, którzy mieli znaczyć dla siebie coś więcej, ale to tylko ściema, mydlenie oczu reporterom...
Kiedy do sali weszła Holly, odetchnęłam. Hazza nie mógł teraz wyciągać ze mnie prawdy.
Kobieta, widząc mnie w kołnierzu, podbiegła do mojego łóżka.
- Boże, dziewczyno! Coś ty narobiła! - krzyczała na mnie.
- Holly, to nie jej wina - w mojej obronie stanął Liam. Miło z jego strony.
- Wiem, że nie, ale jak to teraz będzie? Dzisiaj miałaś siedzieć z nimi. Ogólnie, dzień wolny. Ale jutro?! Dopracowanie ostatniego singla na płytę, wybór okładki, strój na premierę płyty i afterparty. Miałaś też się dowiedzieć o tym, że będzie gala. Jesteś zaproszona jako gość. Wy, chłopcy, chyba wiecie jaka gala... - spojrzała na chłopaków.
- Kids' Choice Award? - spytał Louis dla pewności.
Holly pokiwała głową.
- To wiemy. Jesteśmy nominowani - pochwalił się.
- Mhm. Idę pogadać z lekarzem. Może uda mi się namówić go, żeby wypisał cię wcześniej. Inaczej wszystkie plany szlag trafi - pożaliła się, ale wyszła z pokoju.
- Jezu, jaka zrzęda - skrzywił się Tommo.
- Tak już ma - przytaknęłam mu. - Ale martwi się o mnie. To moja jedyna przyjaciółka - westchnęłam.
Pogadaliśmy z chłopakami o gali. Ich opowieści wywnioskowałam, że to naprawdę prestiżowa gala. Zrobiło mi się miło, że zostałam zaproszona. Do pokoju wróciła moja agentka z informacją, że zostanę wypuszczona ze szpitala jutro, ale będę musiała uczęszczać do kręgarzy i smarować plecy specjalną maścią. Pogodziłam się z tym, byleby wyjść stąd jak najszybciej. Przytłaczające miejsce, muszę przyznać. Liam dostał sms'a do Paula. Muszą się spotkać w wytwórnii. Nie wiedziałam, dlaczego. Nie wnikałam. Liam, Hazza i Lou pożegnali się ze mną i wyszli z sali. Zostałam sama z Holly.
- Wiesz, coś czuję, że Harry nie będzie chciał tylko udawać... - uśmiechnęła się figlarnie.
- O czym ty mówisz?
Przyznała, że widzi jak Harry na mnie patrzy i że jej intuicja podpowiada, że będzie z tego coś więcej. A zazwyczaj jej intuicja nie zawodziła... Zazwyczaj. Dochodziła 22 i poczułam się już zmęczona. Moja menadżerka opuściła mnie, gdyż sama musiała załatwić jakieś opóźnienie w jutrzejszym grafiku. Zostałam sama. Dziwnie się czułam. Łóżko nie należało do najmiększych, ale przynosiło mi to ulgę w bólu pleców. Wszędzie biel, która dawała po oczach. Postanowiłam, że pójdę już spać. Zamknęłam oczy z nadzieją, iż tę noc spędzę spokojnie. Około 1 w nocy zadzwonił mój telefon zastępczy. Dostałam go od Holly, który miał w sobie moją starą kartę SIM.
- Halo? - spytałam zaspana.
- Jeszcze nie zrozumiałaś, dziwko? Skoro mało reagujesz na słowa, chyba czas przejść do czynów. Daję ci ostatnią szansę - jeśli ich nie zostawisz, twoja rodzina ucierpi. Rozumiesz, szmato?! - był to zniekształcony głos, ale wiedziałam, że to kobieta. Ta dziewczyna sprzed Tesco.
Rozłączyła się, zanim zdążyłam coś powiedzieć. Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce trzęsły się jak galareta. Tej nocy już nie mogłam zasnąć...
* * * * *
Mam nadzieję, że się podoba. Miałam go dodać wczoraj, ale nie dałam rady.
Jestem na siebie wściekła, bo nie obejrzałam gali -,- Hahah, użyłam jej w opowiadaniu. :)
Kiedy trwała druga część, też nie mogłam. Miałam gości i nawet na chwilę nie mogłam odejść od stołu. Matko Boska, jakaś masakra.
Jutro szkoła.Fajnie -,- Fizyka i chemia przywitają mnie na nowy tydzień prawdopodobnie pałą. Trudno.
Powiedzcie, czy podoba wam się moje opowiadanie. Chcielibyście, żeby groźby tej psychofanki 1D trochę się ustatkowały,a Mel miałaby czas na spokojnie wydanie płyty? Piszcie, chcę znać waszą opinię.
Zapraszam was na http://samemistakesstory.blogspot.com/ - najzajebistsze opowiadanie. To ona mnie natchnęła na tego bloga. Na pewno nigdy jej nie dorównam, natomiast wy podziwiajcie jej talent. Do następnego! :)
piątek, 30 marca 2012
Rozdział II.
- T-tak - wyjąkałam oszołomiona.
Przede mną stało najprawdziwsze One Direction! Liam, Niall, Louis, Zayn... Liam, Lou, Zayn, Niall?! Zaraz, zaraz. Gdzie jest Harry? Skoro on jest tym, co gra "główną rolę" w tej całej szopce?
Niall, jakby czytał w myślach, odpowiedział na moje pytanie:
- Harry powinien niedługo wrócić. Jest u naszego menadżera. Paul zapoznaje go z tym całym planem, wiesz o co mi chodzi - mrugnął do mnie.
- Aha, dobrze. Miło mi was poznać. Jestem Melanie - wypaliłam, a potem zaczęłam się mentalnie policzkować. Przecież oni to wiedzą! - karciłam się w myślach.
Chłopcy zaśmiali się.
- Wiemy, wiemy - uśmiechnął się Liam.
Zaczerwieniłam się. Moja pierwsza gafa. Będę je odliczać. Jeśli przekroczę 5, to nie wiem, co zrobię! - myślałam.
- A właściwie czemu Harry dopiero teraz się dowiaduje o tym wszystkim? - spytałam chłopców.
Bo właściwie dlaczego oni już wiedzą, a on dowiaduje się dopiero teraz? Trochę to dziwne.
- Harry przyleciał do Bostonu dzisiaj nad ranem. Mamy tutaj kilka spraw do załatwienia, więc przylecieliśmy. Ale Harry musiał zostać w Londynie dłużej, bo został z matką. Anne ma jakieś problemy, ale Hazza nic nie chciał nam powiedzieć - rzekł Zayn.
- Rozumiem - spojrzałam na nich smutno. - Przykro mi. Trzyma się?
- Tak, podobno już jest wszystko dobrze - przytaknął Niall.
- Oj, chłopaki! Zagadujecie Melanie tutaj, zamiast zaprosić ją do domu! - zaoponował Liam.
Chłopcy popchnęli mnie do środka domu. Gdy minęliśmy drzwi wejściowe, oniemiałam. Wystrój kompleksu One Direction był niesamowity. Nowoczesny, ale nie zapomniano o przytulności mieszkania. Po prostu dom idealny. Wydusiłam szybkie "Wow!", bo na nic więcej nie było mnie stać.
- To co, może jakaś gra? Na PlayStation?- zaproponował nam Zayn.
Zareagowaliśmy pozytywnie na ten pomysł. Do wyboru gry zgłosił się Lou. Kazał nam grać w "Piratów z Karaibów". Chłopcy byli trochę podirytowani, ale zgodzili się.
Na pierwszy ogień szłam ja i Niall. Poprosiłam wcześniej o kogoś, kto da mi fory. Żaden nie chciał dać urazić swojej męskiej dumy, ale honor grupy uratował blondynek. Na początku gra nie szła mi najlepiej. Gubiłam się w przyciskach na padzie, więc rundę I wygrał Niall. Niestety, po pierwszym pojedynku rozeznałam się w urządzonku i następne zwycięstwo należało do mnie. Walka była wyrównana - jak wygrywał Nialler, raz ja. Ale ostatecznie zwycięzcą zostałam ja. Teraz przyszedł czas na Louisa i Zayna. Niestety, nie było mi dane oglądać całego 'starcia tytanów', gdyż mój pęcherz dał o sobie znać. Poprosiłam Liama, by wskazał mi drogę do toalety. Zgodnie z instrukcją podążyłam długim korytarzem, gdzie co chwilę pojawiały się drzwi. Pewnie to pokoje chłopaków, pomyślałam. Gdy wreszcie dotarłam do celu i załatwiłam moją potrzebę, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. To Harry!, krzyknęłam w myślach. Postanowiłam, że ich podsłucham, ale ze środka korytarza nic nie było słychać, więc podeszłam bliżej schodów i schowałam się za ścianą.
- Cześć chłopaki! - rzucił Harry z ganku.
Chłopcy odpowiedzieli i wyłączyli grę, bo nie słyszałam już żadnych dźwięków.
- Wiecie, czego się dowiedziałem? - Hazza sprawiał wrażenie podnieconego i chyba nie mógł się doczekać, aby przekazać nowinę przyjaciołom.
- Wiemy - odpowiedział Nialler.
- Skąd? A dobra, nie ważne. Paul pokazał mi jej zdjęcia. Niezła jest - stwierdził.
Zarumieniłam się trochę, ale podsłuchiwałam dalej.
- Harry, ona już tutaj jest. W łazience - poinformował go Lou.
- Co?! - krzyknął Hazza.
Uznałam to za idealny moment, żeby zejść na dół i zaprezentować się Harremu. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy, powiedziałam do siebie w myślach i zeszłam po schodach... Mina Harrego - bezcenna.
- Cześć, jestem Melanie - podeszłam do chłopaka i podałam mu rękę. On uśmiechnął się zalotnie i uścisnął moją dłoń, jednakże żadne z nas nie chciało jej puszczać.
- Dobra, dobra. Koniec tego - Louis rozdzielił naszą dwójkę i kazał Harremu usiąść na kanapie. - Żadnego flirtu, jasne? - pogroził mu palcem przed nosem, po czym usiadł obok niego.
- To co robimy? - spytał Liam, kiedy wszyscy siedzieliśmy na kanapach, lub fotelach.
- Jedzonkoooo! - krzyknął zabawnie Niall. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobry pomysł! Ja coś ugotuję - zaoferowałam się.
Chłopcy nie widzieli przeciwwskazań, zważając głównie na to, iż sami nie mają doświadczenia w tej dziedzinie. Gdy skierowałam się do kuchni, Louis przekazał nam wesołą nowinę.
- Zapomniałem wam powiedzieć! Eleanor przyjeżdża za kilka dni! - wrzeszczał szczęśliwy.
Ucieszyłam się na myśl o tym, że poznam Eleanor Calder w własnej osobie. Może właśnie się zaprzyjaźnimy? Odrzuciłam myśli o przyjaźni z dziewczyną Lou i udałam się do kuchni. Zapoznałam się z zawartością lodówki, ale do dyspozycji miałam tylko ketchup, puszkę piwa i spleśniały ser. To chyba był ser. Zastanowiłam się dłużej i doszłam do wniosku, że muszę zadbać o chłopaków.
- Chłopaki! Zbiórka w kuchni! - zarządziłam. Jako pierwszy do kuchni wpadł Harry, zaraz potem reszta.
- Możecie mi powiedzieć, czym wy się odżywiacie? - powiedziałam z wyrzutem, wskazując na niezadbaną lodówkę.
- Głównie to fast-foody. Mina dziewczyn, które przywożą pizzę - niezapomniana - rzekł Zayn. Chłopaki zaśmiali się.
- To ja to zmienię! Nie będziecie mi tutaj tak jeść. Któryś jedzie ze mną na zakupy, reszta przygotowuje kuchnię i jadalnię do stanu używalności, jasne? To jedzie ze mną? - rozejrzałam się po grupce.
- Ja! - wrzasnął Harry i wypchał się na środek pomieszczenia.
- Dobra. Wiecie co robić? - zwróciłam się do reszty. Odpowiedzieli mi kiwnięciem głowy i wzięli się do roboty.
Razem z Hazzą pojechaliśmy jego samochodem do Tesco. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy. Jechaliśmy w milczeniu. Czasami chciałam podjąć jakiś temat, ale zaraz potem rezygnowałam. Harold zaparkował w najciemniejszym zakamarku pargingu i założył na głowę kaptur od bluzy. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Kamuflaż - mrugnął do mnie. Aż serce mi stanęło, ale zaraz wróciłam na ziemię.
Wyszliśmy z samochodu i stanęłam obok Hazzy. Podeszliśmy po koszyk i chcieliśmy wejść, ale fanki zespołu rozpoznały Harrego. Zaczęły się piski, krzyki. Podbiegły do nas całą zgrają i zaczęły błagać o autografy i wspólne zdjęcia. Jedna z dziewczyn patrzyła cały czas na mnie wrogo. Gdy Styles był zajęty rozdawianiem podpisów, ona podeszła do mnie i szepnęła tylko do ucha:
- Trzymaj się od niego z daleka - wysyczała, a potem zaraz odeszła.
Stałam osłupiała. Kilku przechodniów potrąciło mnie i patrzyło na mnie z podirytowaniem. Ja jednak myślałam o tej dziewczynie. Harry przeprosił fanów, bo zobaczył, że coś się stało.
- Melanie? - spytał niepewnie.
- Nic, nic - palnęłam szybko i pociągnęłam go do środka marketu za rękaw bluzy.
Przez cały czas nie byłam obecna duchowo obok Harrego. Ładowałam do koszyka potrzebne produkty i popychałam wózek. Chłopak próbował wyciągnąć ze mnie, dlaczego się martwię, ale odprawiałam go z kwitkiem. Zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. Bez słowa wzięłam torby do kuchni i wzięłam za przygotowanie obiadokolacji. Z salonu słyszałam szepty chłopaków. Po 10 minutach mojego urzędowania w kuchni, wparował mi Niall z Louisem. Blondynek już chciał dobrać się do spaghetti ale dostał porządnie po rękach. Zaczął syczeć z bólu, ale śmiał się jednocześnie. Lou jednakże zaczął przeprowadzać swój wywiad:
- Powiesz nam, co się stało przed tym hipermarketem? - spytał z opiekuńczością w głosie.
Nie miałam ochoty mówić im o tej dziewczynie, która pod pewnym względem mi groziła. Zdecydowałam, iż nie będę im tego mówić. W końcu to tylko jednorazowa akcja... Nie ma sensu ich martwić. Poza tym, co ta jedna osoba może mi zrobić?
- No naprawdę nic. Tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że nie zasługuję na to, by się z wami przyjaźnić. Hm, nie. Przyjaźnić to złe słowo. Zadawać - rzekłam.
Lou z Niallem spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem.
- To tylko o to ci chodziło? - wydusił Tommo między napadami śmiechu.
Zaczerwieniłam się. Szczerze, to wymyśliłam to na poczekaniu. Nie miałam lepszego pomysłu, ale chłopak czekał na moje wyjaśnienia.
Kiedy chłopcy nieco się uspokoili, Niall podszedł do mnie i mocno przytulił. Dołączył do nas Lou i staliśmy razem w grupowym uścisku.
- Mało się znamy, ale na serio cię polubiliśmy - powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopcy odkleili się ode mnie i zaproponowali pomoc. Ja jednak odmówiłam, gdyż bałam się zostawiać Nialla sam na sam z jakąś przekąską. Przygotowałam kotleciki z ryby z czosnkowym dipem. Do tego woda z cytryną. Wyjrzałam do chłopaków. Grali na PlayStation. A niech grają, byleby mi nie przeszkadzali, powiedziałam do siebie i wzięłam się za przygotowanie stołu. Dopatrzyłam się tego, że chłopaki zaczęli coś tu sprzątać, ale jak widać, taki bałagan to dla nich czystość. Starłam okruchy z blatu i porozkładałam talerze. Gotowy posiłek przełożyłam na duży półmisek i postawiłam na środku stołu. Do tego szklanki z wodą z cytryną i wszystko gotowe.
- Chłopaki! Czas jeść! - zawołałam.
Jako pierwszy, rzecz jasna, pojawił się Niall. Powąchał moje danie i zaraz nałożył sobie kilka porcji, a nie były one małe. Podobnie postąpiła reszta. Zajadali się moimi kotelickami i zachwalali dip.
- Dawno nie jadłem normalnego obiadu! Chyba że u mamy - parsknął Liam z pełną buzią.
Nieśmiało podziękowałam i zabrałam się spowrotem do mojego talerza. Po skończonym jedzeniu chłopcy łapali się za brzuchy z przejedzenia. Nawet Nialler, który jest w stanie pochłonąć całą lodówkę. Leniuchy położyli się na sofach i włączyli telewizor. Akurat leciał jakiś program plotkarski.
- Dzisiaj przed hipermarketem fani zobaczyli swojego idola, Harrego Stylesa z grupy One Direction. Był w towarzystwie pewnej dziewczyny. Według naszych informatorów - jest to Melanie Holes - wchodząca gwiazda popu. Jej płyta "Love Games" ma mieć niedługo premierę. Czy to miłość, czy chwyt marketingowy? Dowiemy się z biegem czasu - prezenterka pokazywała na wielkim ekranie zdjęcia moje i Harrego z dzisiaj, gdy staliśmy przed Tesco.
Otworzyłam szeroko oczy. Byliśmy tam kilka godzin temu a to już jest w telewizji i sieci?! Wyciągnęłam mój telefon i zaraz sprawdziłam Twittera. Zauważyłam pełno tweetów skierowanych do mnie. Przybyło mi też obserwatorów. Wszyscy pytali, czy jestem z Harrym. To już? Coś szybko się akcja rozwija... Sprawdziłam skrzyknę mailową i tam też czekała mnie niespodzianka. Mail od tajemniczego nadawcy o przerażającej treści...
* * * * * * *
Przepraszam, że dodałam rozdział dopiero dzisiaj, ale naprawdę nie mam czasu. Cały czas mam zapierdol i jeszcze dostałam karę od rodziców. Tak serio to olewam ten zakaz. Rozdział powstawał praktycznie tydzień. Tak, tydzień. Codziennie parę słów. Cholernie mi sie nie podoba. Akcja chyba zbyt szybko się rozwija, prawda? No, ale mam nadzieję, że chociaż niektóre fragmenty sie podobają. MOŻE jutro następny.
Another World xx
Przede mną stało najprawdziwsze One Direction! Liam, Niall, Louis, Zayn... Liam, Lou, Zayn, Niall?! Zaraz, zaraz. Gdzie jest Harry? Skoro on jest tym, co gra "główną rolę" w tej całej szopce?
Niall, jakby czytał w myślach, odpowiedział na moje pytanie:
- Harry powinien niedługo wrócić. Jest u naszego menadżera. Paul zapoznaje go z tym całym planem, wiesz o co mi chodzi - mrugnął do mnie.
- Aha, dobrze. Miło mi was poznać. Jestem Melanie - wypaliłam, a potem zaczęłam się mentalnie policzkować. Przecież oni to wiedzą! - karciłam się w myślach.
Chłopcy zaśmiali się.
- Wiemy, wiemy - uśmiechnął się Liam.
Zaczerwieniłam się. Moja pierwsza gafa. Będę je odliczać. Jeśli przekroczę 5, to nie wiem, co zrobię! - myślałam.
- A właściwie czemu Harry dopiero teraz się dowiaduje o tym wszystkim? - spytałam chłopców.
Bo właściwie dlaczego oni już wiedzą, a on dowiaduje się dopiero teraz? Trochę to dziwne.
- Harry przyleciał do Bostonu dzisiaj nad ranem. Mamy tutaj kilka spraw do załatwienia, więc przylecieliśmy. Ale Harry musiał zostać w Londynie dłużej, bo został z matką. Anne ma jakieś problemy, ale Hazza nic nie chciał nam powiedzieć - rzekł Zayn.
- Rozumiem - spojrzałam na nich smutno. - Przykro mi. Trzyma się?
- Tak, podobno już jest wszystko dobrze - przytaknął Niall.
- Oj, chłopaki! Zagadujecie Melanie tutaj, zamiast zaprosić ją do domu! - zaoponował Liam.
Chłopcy popchnęli mnie do środka domu. Gdy minęliśmy drzwi wejściowe, oniemiałam. Wystrój kompleksu One Direction był niesamowity. Nowoczesny, ale nie zapomniano o przytulności mieszkania. Po prostu dom idealny. Wydusiłam szybkie "Wow!", bo na nic więcej nie było mnie stać.
- To co, może jakaś gra? Na PlayStation?- zaproponował nam Zayn.
Zareagowaliśmy pozytywnie na ten pomysł. Do wyboru gry zgłosił się Lou. Kazał nam grać w "Piratów z Karaibów". Chłopcy byli trochę podirytowani, ale zgodzili się.
Na pierwszy ogień szłam ja i Niall. Poprosiłam wcześniej o kogoś, kto da mi fory. Żaden nie chciał dać urazić swojej męskiej dumy, ale honor grupy uratował blondynek. Na początku gra nie szła mi najlepiej. Gubiłam się w przyciskach na padzie, więc rundę I wygrał Niall. Niestety, po pierwszym pojedynku rozeznałam się w urządzonku i następne zwycięstwo należało do mnie. Walka była wyrównana - jak wygrywał Nialler, raz ja. Ale ostatecznie zwycięzcą zostałam ja. Teraz przyszedł czas na Louisa i Zayna. Niestety, nie było mi dane oglądać całego 'starcia tytanów', gdyż mój pęcherz dał o sobie znać. Poprosiłam Liama, by wskazał mi drogę do toalety. Zgodnie z instrukcją podążyłam długim korytarzem, gdzie co chwilę pojawiały się drzwi. Pewnie to pokoje chłopaków, pomyślałam. Gdy wreszcie dotarłam do celu i załatwiłam moją potrzebę, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. To Harry!, krzyknęłam w myślach. Postanowiłam, że ich podsłucham, ale ze środka korytarza nic nie było słychać, więc podeszłam bliżej schodów i schowałam się za ścianą.
- Cześć chłopaki! - rzucił Harry z ganku.
Chłopcy odpowiedzieli i wyłączyli grę, bo nie słyszałam już żadnych dźwięków.
- Wiecie, czego się dowiedziałem? - Hazza sprawiał wrażenie podnieconego i chyba nie mógł się doczekać, aby przekazać nowinę przyjaciołom.
- Wiemy - odpowiedział Nialler.
- Skąd? A dobra, nie ważne. Paul pokazał mi jej zdjęcia. Niezła jest - stwierdził.
Zarumieniłam się trochę, ale podsłuchiwałam dalej.
- Harry, ona już tutaj jest. W łazience - poinformował go Lou.
- Co?! - krzyknął Hazza.
Uznałam to za idealny moment, żeby zejść na dół i zaprezentować się Harremu. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy, powiedziałam do siebie w myślach i zeszłam po schodach... Mina Harrego - bezcenna.
- Cześć, jestem Melanie - podeszłam do chłopaka i podałam mu rękę. On uśmiechnął się zalotnie i uścisnął moją dłoń, jednakże żadne z nas nie chciało jej puszczać.
- Dobra, dobra. Koniec tego - Louis rozdzielił naszą dwójkę i kazał Harremu usiąść na kanapie. - Żadnego flirtu, jasne? - pogroził mu palcem przed nosem, po czym usiadł obok niego.
- To co robimy? - spytał Liam, kiedy wszyscy siedzieliśmy na kanapach, lub fotelach.
- Jedzonkoooo! - krzyknął zabawnie Niall. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobry pomysł! Ja coś ugotuję - zaoferowałam się.
Chłopcy nie widzieli przeciwwskazań, zważając głównie na to, iż sami nie mają doświadczenia w tej dziedzinie. Gdy skierowałam się do kuchni, Louis przekazał nam wesołą nowinę.
- Zapomniałem wam powiedzieć! Eleanor przyjeżdża za kilka dni! - wrzeszczał szczęśliwy.
Ucieszyłam się na myśl o tym, że poznam Eleanor Calder w własnej osobie. Może właśnie się zaprzyjaźnimy? Odrzuciłam myśli o przyjaźni z dziewczyną Lou i udałam się do kuchni. Zapoznałam się z zawartością lodówki, ale do dyspozycji miałam tylko ketchup, puszkę piwa i spleśniały ser. To chyba był ser. Zastanowiłam się dłużej i doszłam do wniosku, że muszę zadbać o chłopaków.
- Chłopaki! Zbiórka w kuchni! - zarządziłam. Jako pierwszy do kuchni wpadł Harry, zaraz potem reszta.
- Możecie mi powiedzieć, czym wy się odżywiacie? - powiedziałam z wyrzutem, wskazując na niezadbaną lodówkę.
- Głównie to fast-foody. Mina dziewczyn, które przywożą pizzę - niezapomniana - rzekł Zayn. Chłopaki zaśmiali się.
- To ja to zmienię! Nie będziecie mi tutaj tak jeść. Któryś jedzie ze mną na zakupy, reszta przygotowuje kuchnię i jadalnię do stanu używalności, jasne? To jedzie ze mną? - rozejrzałam się po grupce.
- Ja! - wrzasnął Harry i wypchał się na środek pomieszczenia.
- Dobra. Wiecie co robić? - zwróciłam się do reszty. Odpowiedzieli mi kiwnięciem głowy i wzięli się do roboty.
Razem z Hazzą pojechaliśmy jego samochodem do Tesco. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy. Jechaliśmy w milczeniu. Czasami chciałam podjąć jakiś temat, ale zaraz potem rezygnowałam. Harold zaparkował w najciemniejszym zakamarku pargingu i założył na głowę kaptur od bluzy. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Kamuflaż - mrugnął do mnie. Aż serce mi stanęło, ale zaraz wróciłam na ziemię.
Wyszliśmy z samochodu i stanęłam obok Hazzy. Podeszliśmy po koszyk i chcieliśmy wejść, ale fanki zespołu rozpoznały Harrego. Zaczęły się piski, krzyki. Podbiegły do nas całą zgrają i zaczęły błagać o autografy i wspólne zdjęcia. Jedna z dziewczyn patrzyła cały czas na mnie wrogo. Gdy Styles był zajęty rozdawianiem podpisów, ona podeszła do mnie i szepnęła tylko do ucha:
- Trzymaj się od niego z daleka - wysyczała, a potem zaraz odeszła.
Stałam osłupiała. Kilku przechodniów potrąciło mnie i patrzyło na mnie z podirytowaniem. Ja jednak myślałam o tej dziewczynie. Harry przeprosił fanów, bo zobaczył, że coś się stało.
- Melanie? - spytał niepewnie.
- Nic, nic - palnęłam szybko i pociągnęłam go do środka marketu za rękaw bluzy.
Przez cały czas nie byłam obecna duchowo obok Harrego. Ładowałam do koszyka potrzebne produkty i popychałam wózek. Chłopak próbował wyciągnąć ze mnie, dlaczego się martwię, ale odprawiałam go z kwitkiem. Zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. Bez słowa wzięłam torby do kuchni i wzięłam za przygotowanie obiadokolacji. Z salonu słyszałam szepty chłopaków. Po 10 minutach mojego urzędowania w kuchni, wparował mi Niall z Louisem. Blondynek już chciał dobrać się do spaghetti ale dostał porządnie po rękach. Zaczął syczeć z bólu, ale śmiał się jednocześnie. Lou jednakże zaczął przeprowadzać swój wywiad:
- Powiesz nam, co się stało przed tym hipermarketem? - spytał z opiekuńczością w głosie.
Nie miałam ochoty mówić im o tej dziewczynie, która pod pewnym względem mi groziła. Zdecydowałam, iż nie będę im tego mówić. W końcu to tylko jednorazowa akcja... Nie ma sensu ich martwić. Poza tym, co ta jedna osoba może mi zrobić?
- No naprawdę nic. Tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że nie zasługuję na to, by się z wami przyjaźnić. Hm, nie. Przyjaźnić to złe słowo. Zadawać - rzekłam.
Lou z Niallem spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem.
- To tylko o to ci chodziło? - wydusił Tommo między napadami śmiechu.
Zaczerwieniłam się. Szczerze, to wymyśliłam to na poczekaniu. Nie miałam lepszego pomysłu, ale chłopak czekał na moje wyjaśnienia.
Kiedy chłopcy nieco się uspokoili, Niall podszedł do mnie i mocno przytulił. Dołączył do nas Lou i staliśmy razem w grupowym uścisku.
- Mało się znamy, ale na serio cię polubiliśmy - powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopcy odkleili się ode mnie i zaproponowali pomoc. Ja jednak odmówiłam, gdyż bałam się zostawiać Nialla sam na sam z jakąś przekąską. Przygotowałam kotleciki z ryby z czosnkowym dipem. Do tego woda z cytryną. Wyjrzałam do chłopaków. Grali na PlayStation. A niech grają, byleby mi nie przeszkadzali, powiedziałam do siebie i wzięłam się za przygotowanie stołu. Dopatrzyłam się tego, że chłopaki zaczęli coś tu sprzątać, ale jak widać, taki bałagan to dla nich czystość. Starłam okruchy z blatu i porozkładałam talerze. Gotowy posiłek przełożyłam na duży półmisek i postawiłam na środku stołu. Do tego szklanki z wodą z cytryną i wszystko gotowe.
- Chłopaki! Czas jeść! - zawołałam.
Jako pierwszy, rzecz jasna, pojawił się Niall. Powąchał moje danie i zaraz nałożył sobie kilka porcji, a nie były one małe. Podobnie postąpiła reszta. Zajadali się moimi kotelickami i zachwalali dip.
- Dawno nie jadłem normalnego obiadu! Chyba że u mamy - parsknął Liam z pełną buzią.
Nieśmiało podziękowałam i zabrałam się spowrotem do mojego talerza. Po skończonym jedzeniu chłopcy łapali się za brzuchy z przejedzenia. Nawet Nialler, który jest w stanie pochłonąć całą lodówkę. Leniuchy położyli się na sofach i włączyli telewizor. Akurat leciał jakiś program plotkarski.
- Dzisiaj przed hipermarketem fani zobaczyli swojego idola, Harrego Stylesa z grupy One Direction. Był w towarzystwie pewnej dziewczyny. Według naszych informatorów - jest to Melanie Holes - wchodząca gwiazda popu. Jej płyta "Love Games" ma mieć niedługo premierę. Czy to miłość, czy chwyt marketingowy? Dowiemy się z biegem czasu - prezenterka pokazywała na wielkim ekranie zdjęcia moje i Harrego z dzisiaj, gdy staliśmy przed Tesco.
Otworzyłam szeroko oczy. Byliśmy tam kilka godzin temu a to już jest w telewizji i sieci?! Wyciągnęłam mój telefon i zaraz sprawdziłam Twittera. Zauważyłam pełno tweetów skierowanych do mnie. Przybyło mi też obserwatorów. Wszyscy pytali, czy jestem z Harrym. To już? Coś szybko się akcja rozwija... Sprawdziłam skrzyknę mailową i tam też czekała mnie niespodzianka. Mail od tajemniczego nadawcy o przerażającej treści...
* * * * * * *
Przepraszam, że dodałam rozdział dopiero dzisiaj, ale naprawdę nie mam czasu. Cały czas mam zapierdol i jeszcze dostałam karę od rodziców. Tak serio to olewam ten zakaz. Rozdział powstawał praktycznie tydzień. Tak, tydzień. Codziennie parę słów. Cholernie mi sie nie podoba. Akcja chyba zbyt szybko się rozwija, prawda? No, ale mam nadzieję, że chociaż niektóre fragmenty sie podobają. MOŻE jutro następny.
Another World xx
piątek, 16 marca 2012
Rozdział I.
Obudziłam się równo o 3 nad ranem. Lot do Bostonu miałam dokładnie o 4. Po co tam jadę? Aby nagrać ostatni kawałek do mojej debiutanckiej płyty "Love Games". Byłam już wykończona tymi lotami, wywiadami. Wszystkim. Ale robiłam to, bo kocham muzykę. Kocham ją tworzyć i chcę, żeby świat ją usłyszał. Byłam w stanie poświęcić się dla mojej pasji.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon hotelowy.
- Witam, panno Holes. Zamawiała pani pobudkę o 3 rano. - usłyszałam w słuchawce miły głos recepcjonistki.
- A, dzień dobry. Tak, dziękuję pani bardzo.
- Życzy sobie pani śniadanie do pokoju? - spytała.
- Nie dziękuję, chyba już nie zdążę.
- Oczywiście, jak pani sobie życzy. Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i rozciągnęłam swoje ciało, leżąc na łóżku. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, ale jak mus to mus. Wzięłam krótki prysznic, a mokre ciało okryłam ręcznikiem.
Usłyszałam pukanie do drzwi. O tej porze?! - pomyślałam.
- Hej, Melanie! Bardzo dobrze, że już nie śpisz. - to Holly. Moja menadżerka. Była wysoką brunetką o niebieskich oczach.
Kobieta wpakowała mi się do pokoju, nie czekając na moje zaproszenie.
- Więc tak - wyciągnęła tablet z torebki i zaczęła czytać - o 4 masz lot do Bostonu. O 12 spotkanie w studiu nagraniowym. O 15 sesja zdjęciową, a na koniec ostateczne przygotowania do konferencji prasowej, która odbędzie jutro. Jakieś pytania?
- Nie, wszystko rozumiem.
- Dobra. - zaznaczyła coś w urządzeniu i spojrzała na mnie. Jej wzrok przeszył mnie od góry w dół. - Dlaczego ty jeszcze nie ubrana?! Zaraz masz samolot. O której ty zamówiłaś pobudkę?
- spytała zdenerowowana.
- O 3! Tak jak kazałaś! Przepraszam, ale musze ubrać! - ze skrzywioną miną wróciłam do łazienki.
Gdy wysuszyłam włosy, ubrałam się w szerokie spodnie dresowe, wysokie trampki, czarną bokserkę i sportowy topik. Włosy spięłam niezdarny koczek i zrobiłam delikatny makijaż. Gotowa
wyszłam z łazienki.
Moja menadżerka siedziała na fotelu i ciągle pracowała na tablecie, lub na telefonie. Gdy mnie zobaczyła, natychmiast chwyciła telefon i wybrała jakiś numer.
- Zbieraj się. Zaraz tu będzie ochrona i hotelowi boye. Zaraz wylatujemy do Bostonu. - Holly wstała z fotela i zabrała się do zamykania moich walizek.
Ja natomiast wzięłam swoją sportową torbę i spakowałam do niej telefon, MP-4, błyszczyk i książkę. W tym czasie moje walizki były już zniesione do samochodu, a dwaj umięśnieni goryle czekali na mnie razem z Holly.
- Jestem gotowa, możemy iść. - powiedziałam, zakładając na siebie torbę.
Wyszłam z pokoju z obstawą, a recepcji Holly wymeldowała nas z hotelu. Gdy wyszliśmy z hotelu, stał tam jeep. Był już uruchiomy i czekał na nas. Razem z Holly i ochroniarzami wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.
Odprawa minęła szybko. Tego samego nie mogę powiedzieć o locie. Moja agentka cały czas wisiała na telefonie, podczas gdy ja się cholernie nudziłam. Nie miałam ochoty na słuchanie muzyki, ani na książkę. Jedyne co mi pozostało to sen.
Przespałam połowę drogi i pewnie spałabym jeszcze dłużej, ale Holly obudziła mnie na śniadanie. Dopiero teraz poczułam, że mój żołądek świeci pustkami. Zjadłam to jedzenie, które serwują w I klasie, ale niczym to nie przebije kuchni mojej mamy...
Och, jak ja bym chciała zjeść jej domowy obiad. Ale niedość że mam ścisłą dietę to i nie mam czasu, żeby odwiedzać nikogo! Nawet mojej rodziny! To mnie najbardziej bolało, ale taka była cena mojej kariery muzycznej. Wiem, że rodzice z siostrą to zaakceptowali, ale ja nie mogę się z tym pogodzić i ciągle liczę dni do naszego spotkania.
Po kilku następnych godzinach lądowaliśmy na lotnisku w Bostonie. Było to nowoczesne lotnisko, ale w Londynie było nieco milsze.
Po odprawie i zabraniu moich walizek skierowaliśmy się na parking, gdzie czekał na nas kolejny samochód, a raczej limuzyna. Wpakowaliśmy się do niej i pojechaliśmy do hotelu. Wiedziałam, że dzisiaj długo tam nie zabawię. Była 11:37, a o 12 miałam umówione spotkanie w wytwórnii.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie patrzyłam zbytnio na wystrój hotelu, ale byłam pewna, że to jakiś pięciogwiazdkowy. Do dostaniu karty do pokoju, wbiegłam do środka, walizki rzuciłam na podłogę i biegem zamknąwszy drzwi, wróciłam do limuzyny. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
Szybko wyjebiegłam z Holly w kierunku drzwi i skierowałyśmy się do sali konferencyjnej.
W środku już wszyscy na nas czekali.
- No, wreszcie! Witamy, Melanie. Holly - zwrócił się do mojej agentki - mogę cię prosić na słówko? - prezes studia kiwnął w jej stronę i razem wyszli za drzwi.
Rozejrzałam się w tym czasie po sali. Widziałam tam znajome twarze - ci ludzie pomagają mi przy płycie. Obdarowałam ich uśmiechem i usiadłam na fotelu. Wtedy wróciła Holly z Jordanem - prezesem wytwórnii.
- Będziesz zadowolona. - szturchnęła mnie moja menadżerka.
Nie zdążyłam jej zapytać, dlaczego, gdyż Jordan zaczął mówić.
- Przepraszamy, że spotkanie musiało się odbyć akurat tutaj, a nie w Dublinie, ale ta sprawa wymaga natychmiastowej rozmowy, a nie było czasu, by wracać do Irlandii. - zaczął. - Więc, spotkaliśmy się tutaj, aby omówić pewną ważną kwestię. Według sondaży, praktycznie nikt nie kojarzy Melanie Holes. Płyta ukarze się lada dzień, a jej nikt nie kojarzy, a co za tym stoi? Słaba sprzedaż nakładu. Dlatego po długich dyskusjach z ekspertami od marketingu i sprzedaży oraz z naszym zespołem od zarządzania, zdecydowaliśmy, że potrzebujemy rozgłosu. Rozważaliśmy wiele opcji, ale doszliśmy do wniosku, iż Melanie będzie musiała udawać dziewczynę jednego z członków One Direction, a mianowicie Harrego Stylesa.
Zatkało mnie. Że kogo ja mam udawać?! Dziewczynę kogo?! Harrego Stylesa?! Chyba oni sobie ze mnie jakieś jaja robią.
- Przepraszam, kogo mam udawać? - wyjąkałam.
- Dziewczynę Harrego Stylesa - powtórzył prezes. - Czy to jakiś problem?
Nie mogłam już wydusić z siebie słowa, ale za mnie opowiedziała Holly.
- Nie, absolutnie. Chcieliśmy się tylko upewnić. - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Odłączyłam się od świata na chwilę. Mam być udawaną dziewczyną Harrego... Zanim zostałam odkryta, cicho podkochiwałam się w nim. Miałam pełno plakatów, słuchałam piosenek One Direction. Nigdy bym nie pomyślała, że mam udawać jego dziewczynę.
Jordan odchrząknął, aby sprowadzić mnie na ziemię.
Ocknęłam się i wyszeptałam tylko "Przepraszam, zamyśliłam się".
- Wracając do tematu: przez pół roku, Melanie będzie jego udawaną dziewczyną. Wszystkie kolorowe pisma będą o nich pisać, gdyż One Direction również potrzebuje jakiegoś skandaliku... Obie strony będą zadowolone. Kilka tygodni po premierze "Love Games" para zerwie. Będzie to tłumaczone tym, że zakochani nie wytrzymali presji sławy i musieli się rozstać. Oczywiście, będzie trzeba to potwierdzić w telewizji, na portalach internetowych... - zakończył "przemówienie".
Zakręciło mi się głowie. Matko Boska...
- Panna Holes ma jutro spotkanie z zespołem i Harrym. - wtrąciła się Kate - asystenka Jordana. Była podejrzanie uśmiechnięta wobec mnie.
Prezes kiwnął głową.
Przez resztę spotkania były omawiane pozostałe kwestie w sprawie płyty. Po trzech godzinach spotkanie skończyło się i według grafiku na dziś, miałam teraz sesję zdjęciową na okładkę płyty.
Nie bardzo kontaktowałam podczas sesji. Robiłam tylko to, co kazał mi fotograf. Przez resztę czasu myślałam o moim zmyślonym chodzeniu z Harrym.
Po sesji musiałyśmy z Holly wrócić do studia, bo tam miała odbyć się moja konferencja za kilka dni. Tak mi minęła reszta dnia...
Około 22 wróciłam do hotelu.
- Jestem padnięta. - powiedziałam do Holly, gdy wjeżdżałyśmy windą na górę.
- Też bym była. Ale pamiętaj, że jutro masz się zobaczyć z One Direction! - powiedziała podekscytowana. - Czyż to nie wspaniałe?
- Czy ja wiem... Mam tylko udawać. Nie widzę tutaj nic szczególnego. - powiedziałam z udawaną obojętnością.
W głebi duszy strasznie się cieszyłam, że ich poznam. I... że będę chociaż udawać ukochaną Harrego.
Pożegnałam się z Holly i weszłam do pokoju. Zrzuciłam walizki, które leżały na łóżku, wyciągnęłam piżamę. W łazience wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Nie miałam siły na nic więcej.
Ubrana w piżamę, powlokłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
Spałam długo. Wreszcie mogłam się wyspać, tak porządnie.
O 10 obudził mnie telefon mojej agentki. Kobieta obudziła mnie wesoło. Przez to miałam większą chęć wstać. Ale jak pomyślałam, kto na mnie dzisiaj czeka, zerwałam się łóżka, tak szybko, że aż się zatoczyłam. Miałam chwilowo czarno przed oczami, ale po chwili wszystko się ustatkowało. Poleciałam do łazienki.
- No, musisz zrobić na nich doskonałe wrażenie. Szczególnie na Harrym! - powiedziałam do siebie.
Zrobiłam średni makijaż: tak, żeby wyglądać kobieco, ale niezbyt groźnie. Spięłam włosy w luźny kok na czubku głowy. Wesołym krokiem wyszłam z łazienki i napadłam moją walizkę.
Przymierzałam tysiące ubrań, ale nie wyglądałam wystarczająco ładnie. Poza tym moja garderoba ograniczała się do samych sportowych ciuchów. Wszystkie eleganckie stroje miałam wybrać tutaj. Po nerwach, załamaniach i wyzwiskach zdecydowałam się na brązowe rurki, białe krótkie conversy, białą bokserkę i cudem znalezioną niebieską marynarkę. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądam przeciętnie, ale może to wywrze na tobie wrażenie, Harry - powiedziałam do siebie.
Czas mijał, a do mojego spotkania została godzina.
Poszłam do pokoju Holly z powiadomieniem, że jestem już gotowa. Agentka zadzwoniła po limuzynę. Pojechałyśmy razem.
Po drodze dowiedziałam się, że chłopcy mieszkają w wynajętym kompleksie pod Bostonem. Godzina jazdy z centrum miasta, czyli tam, gdzie tymczasowo mieszkam.
Oglądałam Boston oraz jego przedmieścia. Miasto wywarło na mnie wrażenie, ale nadal tęskniłam za moim Londynem.
- Pamiętaj, to tylko udawanie. Jeśli coś pójdzie nie tak - nie przejmuj się. - ostrzegła mnie Holly, gdy wysiadałam przed nowoczesnym domem.
- Dobrze. - powiedziałam uśmiechnięta.
Po chwili usłyszałam krzyki chłopaków. Odwróciłam się i zobaczyłam czwórkę przystojnych chłopaków, którzy wychodzili z domu. Po pewnym czasie zorientowałam się, iż to Liam, Zayn, Louis i Niall. Chłopaki w świetnych humorach szli w moją stronę. Wyciągnęłam rękę w tył, ale nic nie poczułam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że limuzyna odjechała. Zaczęłam panikować.
- Oni idą w moją stronę! Matko Boska! Oni tutaj idą! Po mnie! - myślałam.
Po kilku minutach chłopcy doszli do mnie.
- Jesteś Melanie Holes? - spytał Zayn, uśmiechając się zadziornie.
* * * * *
Oto I rozdział! Oczekiwany, przynajmniej dla mnie. Mam nadzieję, że się podoba, chociaż furory to tu nie ma. Jutro prawdopodobnie II, więc bądźcie i komentujcie ten! Pozdrawiam! <3
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon hotelowy.
- Witam, panno Holes. Zamawiała pani pobudkę o 3 rano. - usłyszałam w słuchawce miły głos recepcjonistki.
- A, dzień dobry. Tak, dziękuję pani bardzo.
- Życzy sobie pani śniadanie do pokoju? - spytała.
- Nie dziękuję, chyba już nie zdążę.
- Oczywiście, jak pani sobie życzy. Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i rozciągnęłam swoje ciało, leżąc na łóżku. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, ale jak mus to mus. Wzięłam krótki prysznic, a mokre ciało okryłam ręcznikiem.
Usłyszałam pukanie do drzwi. O tej porze?! - pomyślałam.
- Hej, Melanie! Bardzo dobrze, że już nie śpisz. - to Holly. Moja menadżerka. Była wysoką brunetką o niebieskich oczach.
Kobieta wpakowała mi się do pokoju, nie czekając na moje zaproszenie.
- Więc tak - wyciągnęła tablet z torebki i zaczęła czytać - o 4 masz lot do Bostonu. O 12 spotkanie w studiu nagraniowym. O 15 sesja zdjęciową, a na koniec ostateczne przygotowania do konferencji prasowej, która odbędzie jutro. Jakieś pytania?
- Nie, wszystko rozumiem.
- Dobra. - zaznaczyła coś w urządzeniu i spojrzała na mnie. Jej wzrok przeszył mnie od góry w dół. - Dlaczego ty jeszcze nie ubrana?! Zaraz masz samolot. O której ty zamówiłaś pobudkę?
- spytała zdenerowowana.
- O 3! Tak jak kazałaś! Przepraszam, ale musze ubrać! - ze skrzywioną miną wróciłam do łazienki.
Gdy wysuszyłam włosy, ubrałam się w szerokie spodnie dresowe, wysokie trampki, czarną bokserkę i sportowy topik. Włosy spięłam niezdarny koczek i zrobiłam delikatny makijaż. Gotowa
wyszłam z łazienki.
Moja menadżerka siedziała na fotelu i ciągle pracowała na tablecie, lub na telefonie. Gdy mnie zobaczyła, natychmiast chwyciła telefon i wybrała jakiś numer.
- Zbieraj się. Zaraz tu będzie ochrona i hotelowi boye. Zaraz wylatujemy do Bostonu. - Holly wstała z fotela i zabrała się do zamykania moich walizek.
Ja natomiast wzięłam swoją sportową torbę i spakowałam do niej telefon, MP-4, błyszczyk i książkę. W tym czasie moje walizki były już zniesione do samochodu, a dwaj umięśnieni goryle czekali na mnie razem z Holly.
- Jestem gotowa, możemy iść. - powiedziałam, zakładając na siebie torbę.
Wyszłam z pokoju z obstawą, a recepcji Holly wymeldowała nas z hotelu. Gdy wyszliśmy z hotelu, stał tam jeep. Był już uruchiomy i czekał na nas. Razem z Holly i ochroniarzami wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.
Odprawa minęła szybko. Tego samego nie mogę powiedzieć o locie. Moja agentka cały czas wisiała na telefonie, podczas gdy ja się cholernie nudziłam. Nie miałam ochoty na słuchanie muzyki, ani na książkę. Jedyne co mi pozostało to sen.
Przespałam połowę drogi i pewnie spałabym jeszcze dłużej, ale Holly obudziła mnie na śniadanie. Dopiero teraz poczułam, że mój żołądek świeci pustkami. Zjadłam to jedzenie, które serwują w I klasie, ale niczym to nie przebije kuchni mojej mamy...
Och, jak ja bym chciała zjeść jej domowy obiad. Ale niedość że mam ścisłą dietę to i nie mam czasu, żeby odwiedzać nikogo! Nawet mojej rodziny! To mnie najbardziej bolało, ale taka była cena mojej kariery muzycznej. Wiem, że rodzice z siostrą to zaakceptowali, ale ja nie mogę się z tym pogodzić i ciągle liczę dni do naszego spotkania.
Po kilku następnych godzinach lądowaliśmy na lotnisku w Bostonie. Było to nowoczesne lotnisko, ale w Londynie było nieco milsze.
Po odprawie i zabraniu moich walizek skierowaliśmy się na parking, gdzie czekał na nas kolejny samochód, a raczej limuzyna. Wpakowaliśmy się do niej i pojechaliśmy do hotelu. Wiedziałam, że dzisiaj długo tam nie zabawię. Była 11:37, a o 12 miałam umówione spotkanie w wytwórnii.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie patrzyłam zbytnio na wystrój hotelu, ale byłam pewna, że to jakiś pięciogwiazdkowy. Do dostaniu karty do pokoju, wbiegłam do środka, walizki rzuciłam na podłogę i biegem zamknąwszy drzwi, wróciłam do limuzyny. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
Szybko wyjebiegłam z Holly w kierunku drzwi i skierowałyśmy się do sali konferencyjnej.
W środku już wszyscy na nas czekali.
- No, wreszcie! Witamy, Melanie. Holly - zwrócił się do mojej agentki - mogę cię prosić na słówko? - prezes studia kiwnął w jej stronę i razem wyszli za drzwi.
Rozejrzałam się w tym czasie po sali. Widziałam tam znajome twarze - ci ludzie pomagają mi przy płycie. Obdarowałam ich uśmiechem i usiadłam na fotelu. Wtedy wróciła Holly z Jordanem - prezesem wytwórnii.
- Będziesz zadowolona. - szturchnęła mnie moja menadżerka.
Nie zdążyłam jej zapytać, dlaczego, gdyż Jordan zaczął mówić.
- Przepraszamy, że spotkanie musiało się odbyć akurat tutaj, a nie w Dublinie, ale ta sprawa wymaga natychmiastowej rozmowy, a nie było czasu, by wracać do Irlandii. - zaczął. - Więc, spotkaliśmy się tutaj, aby omówić pewną ważną kwestię. Według sondaży, praktycznie nikt nie kojarzy Melanie Holes. Płyta ukarze się lada dzień, a jej nikt nie kojarzy, a co za tym stoi? Słaba sprzedaż nakładu. Dlatego po długich dyskusjach z ekspertami od marketingu i sprzedaży oraz z naszym zespołem od zarządzania, zdecydowaliśmy, że potrzebujemy rozgłosu. Rozważaliśmy wiele opcji, ale doszliśmy do wniosku, iż Melanie będzie musiała udawać dziewczynę jednego z członków One Direction, a mianowicie Harrego Stylesa.
Zatkało mnie. Że kogo ja mam udawać?! Dziewczynę kogo?! Harrego Stylesa?! Chyba oni sobie ze mnie jakieś jaja robią.
- Przepraszam, kogo mam udawać? - wyjąkałam.
- Dziewczynę Harrego Stylesa - powtórzył prezes. - Czy to jakiś problem?
Nie mogłam już wydusić z siebie słowa, ale za mnie opowiedziała Holly.
- Nie, absolutnie. Chcieliśmy się tylko upewnić. - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Odłączyłam się od świata na chwilę. Mam być udawaną dziewczyną Harrego... Zanim zostałam odkryta, cicho podkochiwałam się w nim. Miałam pełno plakatów, słuchałam piosenek One Direction. Nigdy bym nie pomyślała, że mam udawać jego dziewczynę.
Jordan odchrząknął, aby sprowadzić mnie na ziemię.
Ocknęłam się i wyszeptałam tylko "Przepraszam, zamyśliłam się".
- Wracając do tematu: przez pół roku, Melanie będzie jego udawaną dziewczyną. Wszystkie kolorowe pisma będą o nich pisać, gdyż One Direction również potrzebuje jakiegoś skandaliku... Obie strony będą zadowolone. Kilka tygodni po premierze "Love Games" para zerwie. Będzie to tłumaczone tym, że zakochani nie wytrzymali presji sławy i musieli się rozstać. Oczywiście, będzie trzeba to potwierdzić w telewizji, na portalach internetowych... - zakończył "przemówienie".
Zakręciło mi się głowie. Matko Boska...
- Panna Holes ma jutro spotkanie z zespołem i Harrym. - wtrąciła się Kate - asystenka Jordana. Była podejrzanie uśmiechnięta wobec mnie.
Prezes kiwnął głową.
Przez resztę spotkania były omawiane pozostałe kwestie w sprawie płyty. Po trzech godzinach spotkanie skończyło się i według grafiku na dziś, miałam teraz sesję zdjęciową na okładkę płyty.
Nie bardzo kontaktowałam podczas sesji. Robiłam tylko to, co kazał mi fotograf. Przez resztę czasu myślałam o moim zmyślonym chodzeniu z Harrym.
Po sesji musiałyśmy z Holly wrócić do studia, bo tam miała odbyć się moja konferencja za kilka dni. Tak mi minęła reszta dnia...
Około 22 wróciłam do hotelu.
- Jestem padnięta. - powiedziałam do Holly, gdy wjeżdżałyśmy windą na górę.
- Też bym była. Ale pamiętaj, że jutro masz się zobaczyć z One Direction! - powiedziała podekscytowana. - Czyż to nie wspaniałe?
- Czy ja wiem... Mam tylko udawać. Nie widzę tutaj nic szczególnego. - powiedziałam z udawaną obojętnością.
W głebi duszy strasznie się cieszyłam, że ich poznam. I... że będę chociaż udawać ukochaną Harrego.
Pożegnałam się z Holly i weszłam do pokoju. Zrzuciłam walizki, które leżały na łóżku, wyciągnęłam piżamę. W łazience wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Nie miałam siły na nic więcej.
Ubrana w piżamę, powlokłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
Spałam długo. Wreszcie mogłam się wyspać, tak porządnie.
O 10 obudził mnie telefon mojej agentki. Kobieta obudziła mnie wesoło. Przez to miałam większą chęć wstać. Ale jak pomyślałam, kto na mnie dzisiaj czeka, zerwałam się łóżka, tak szybko, że aż się zatoczyłam. Miałam chwilowo czarno przed oczami, ale po chwili wszystko się ustatkowało. Poleciałam do łazienki.
- No, musisz zrobić na nich doskonałe wrażenie. Szczególnie na Harrym! - powiedziałam do siebie.
Zrobiłam średni makijaż: tak, żeby wyglądać kobieco, ale niezbyt groźnie. Spięłam włosy w luźny kok na czubku głowy. Wesołym krokiem wyszłam z łazienki i napadłam moją walizkę.
Przymierzałam tysiące ubrań, ale nie wyglądałam wystarczająco ładnie. Poza tym moja garderoba ograniczała się do samych sportowych ciuchów. Wszystkie eleganckie stroje miałam wybrać tutaj. Po nerwach, załamaniach i wyzwiskach zdecydowałam się na brązowe rurki, białe krótkie conversy, białą bokserkę i cudem znalezioną niebieską marynarkę. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądam przeciętnie, ale może to wywrze na tobie wrażenie, Harry - powiedziałam do siebie.
Czas mijał, a do mojego spotkania została godzina.
Poszłam do pokoju Holly z powiadomieniem, że jestem już gotowa. Agentka zadzwoniła po limuzynę. Pojechałyśmy razem.
Po drodze dowiedziałam się, że chłopcy mieszkają w wynajętym kompleksie pod Bostonem. Godzina jazdy z centrum miasta, czyli tam, gdzie tymczasowo mieszkam.
Oglądałam Boston oraz jego przedmieścia. Miasto wywarło na mnie wrażenie, ale nadal tęskniłam za moim Londynem.
- Pamiętaj, to tylko udawanie. Jeśli coś pójdzie nie tak - nie przejmuj się. - ostrzegła mnie Holly, gdy wysiadałam przed nowoczesnym domem.
- Dobrze. - powiedziałam uśmiechnięta.
Po chwili usłyszałam krzyki chłopaków. Odwróciłam się i zobaczyłam czwórkę przystojnych chłopaków, którzy wychodzili z domu. Po pewnym czasie zorientowałam się, iż to Liam, Zayn, Louis i Niall. Chłopaki w świetnych humorach szli w moją stronę. Wyciągnęłam rękę w tył, ale nic nie poczułam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że limuzyna odjechała. Zaczęłam panikować.
- Oni idą w moją stronę! Matko Boska! Oni tutaj idą! Po mnie! - myślałam.
Po kilku minutach chłopcy doszli do mnie.
- Jesteś Melanie Holes? - spytał Zayn, uśmiechając się zadziornie.
* * * * *
Oto I rozdział! Oczekiwany, przynajmniej dla mnie. Mam nadzieję, że się podoba, chociaż furory to tu nie ma. Jutro prawdopodobnie II, więc bądźcie i komentujcie ten! Pozdrawiam! <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)