piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział V.

    Prułem przed jezdnię jak nienormalny. Kilku kierowców 'upominało' mnie klaksonami. Totalnie olałem tych ludzi. Liczyła się teraz tylko Melanie. Na moje nieszczęście lunął deszcz, co zmusiło mnie do zwolnienia samochodu. Kiedy dojechałem na miejsce, zobaczyłem ją. Chodziła w tę i spowrotem pod daszkiem. Zamknąwszy drzwi od samochodu, podbiegłem do niej. Zauważyła mnie w połowie drogi.
- Harry, nie powinieneś tu być... Ona się dowie - wychlipała.
- Nie obchodzi mnie to - warknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.
Przytuliłem ją. Twarz schowała w zagłębieniu między moimi obojczykami. Czułem mokrą plamę na mojej koszulce, ale nie przejąłem się tym. Chwyciłem jej głowę w dłonie i popatrzyłem w oczy. Pod wpływam targających mną emocji, zacząłem ją delikatnie całować. Starałem się, ale jej bliskość doprowadzała mnie do szaleństwa. Trwaliśmy wtuleni w sobie, lecz zabrakło nam tchu. Odsunęliśmy się od siebie, ale nadal patrząc w oczy.
- Chodź - pociągnęła mnie Melanie w stronę wejścia do hotelu.
Spodziewałem się, że idziemy do jej pokoju. Nie myliłem się. Wszystko mi tam wyznała. Powiedziała wszystko na temat tej dziewczyny. Z każdą chwilą opowiadania coraz bardziej bałem się o nią. Jej słowa docierały do mnie jak pociski, które zmuszały mnie do działania. Nie czekałem aż skończy, może to niegrzecznie, ale ważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo Mel. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Paula. Odebrał po pierwszym syganle, drąc się na mnie.
- Gdzie ty jesteś do cholery?! Wracaj natychmiast do kompleksu, rozumiesz?! - krzyczał przez słuchawkę, ale ja próbowałem go uspokoić.
- Wrócę po południu z Melanie. Mamy ważną sprawę. Wiem, że One Direction miało udzielić wywiadu, ale ja nie dam rady - odparłem, między napadami krzyku menadżera.
Usłyszałem ciche odetchnięcie.
- Gdzie jesteś? - przemówił do mnie spokojnie.
- To nie istotne. Wrócę jutro po południu, jak mówiłem. Zawołaj też Holly, mamy ważną sprawę do omówienia. Na razie - słyszałem tylko "Harry, czekaj!" ale zignorowałem to i rozłączyłem się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - spytałem Melanie, która siedziała na parapecie, patrząc na ulicę.
- Hm? - spojrzała na mnie. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - ponowiłem pytanie.
- Pewnie - rzekła i podeszła do mnie, łapiąc mnie za rękę. - Co to było przed wejściem? - uśmiechała się, bawiąc się palcami mojej dłoni.
Speszyłem się. Nie miałem w planach mowić jej o swoich uczuciach w najbliższym czasie. Chociaż znamy się od prawie miesiąca, nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. Ale postaowiłem być panem chwili i wszystko nadrobić, powiedzieć jej, co czuję...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć... - zacząłem niepewnie. Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć.
W geście pytania podniosła brwi ku górze i popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami...
Usiedliśmy na łóżku i kreśląc jakieś kształty na narzucie, powiedziałem jej wszystko.
- Melanie, gdy zobaczyłem twoje zdjęcia, myślałem, że będziesz dziewczyną na chwilę. Jednakże, gdy poznałem cię bliżej wtedy u nas w domu oraz te wszystkie urywki, które razem spędziliśmy, przekonałem się, że jesteś inna. Wykątkowa. Wtedy właśnie poczułem tak zwane motylki. Nie sądziłem, że to takie poważne, ale tak, zakochałem się w tobie. Znamy się niecały miesiąc,a jestem gotowy oddać dla ciebie wszystko, co mam. Zrozumiem, jeśli nie będziesz tego odwzajemniać. Naprawdę.
Poczułem ulgę, kiedy wszystko z siebie wyrzuciłem. Ale potem zaraz poczułem ogromny strach przez reakcję Melanie. Wiedziałem, że zrozumiem, jeśli ona zaprzeczy, ale cholernie chciałem, żeby powiedziała, że czuje to samo. Czekałem w niepewności na jej odpowiedź. Zdawała wrażenie, jakby z czymś walczyła. Widać było, że nie stworzyć zdania, ale nadal czekałem. Czekałem z kamienną twarzą i gotowością na każdą ewentualność.
- Harry, ja... - wydusiła, ale nadal miała problem z wysłowieniem się. - Dobra, powiem to prosto z mostu - tak, KOCHAM CIĘ! - krzyknęłą w moją stronę i pocałowała mnie namiętnie. Odwzajemniłem to, gładząc ją po włosach.
Popchnęła mnie w taki sposób, że leżałem na plecach, ona położyła się na mnie. Nie odrywaliśmy się od siebie nawet na chwilę, pozbywaliśmy się kolejnej warstwy naszej garderoby, ale poprzestaliśmy na bieliźnie. Oboje byliśmy tego samego zdania - nie teraz. Leżeliśmy obok siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Gdy zatonąłem w niebieskiej otchłani szczęścia, widziałem wszystko - jakbym czytał jej w myślach. Nie widziałem jeszcze takiej radości i euforii w oczach dziewczyny. Pogładziłem ją po policzku, a ona przymrużyła lekko oczy.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Ja ciebie też - odparła, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
Znów wtuliliśmy się w siebie i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach. Był to zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu...

* * * * *

wreeeszcie! jestem jakoś dziwnie zadowolona z końcówki. nie mogłam się doczekać, kiedy oni sobie to wyznają. na początku dostałam blokady, ale się rozkręciłam. jutro nowy rozdział, obiecuję! już go zaczynam. do następnego.

ps. dzięki za 4 "lubię to" na fejsie i 888 wyświetleń. jesteście najlepsi! <3

1 komentarz:

  1. Świetny tylko trochę krotki ale i tak kocham<333
    Zapraszam do mnie http://dusiaa-loseall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń