piątek, 27 kwietnia 2012

Rozdział IX.

    Nie mogłem spać. Do pobudki wszystkich domowników zostały 2 godziny, więc poszedłem na dół i zasiadłem przed telewizorem. Oglądałem jakieś durne telenowele, wiadomości poranne itd. Zrobiłem sobie kawę, chociaż jej nie lubiłem. Godzinę po mnie wstał Paul, który podobno miał coś jeszcze do załatwienia.
- Dlaczego nie śpisz? - spytał, gdy zobaczył mnie rozwalonego na kanapie.
- Nie mogę spać - odparłem, biorąc łyk napoju.
- Chyba wiem dlaczego... Po co to wszystko? - przeszywał mnie wzrokiem, próbując odczytać moją reakcję na jego pytanie.
- Upiłem się. Wiecie, że nic nie pamiętam. Cholernie żałuję tego, co zrobiłem... Boże, jestem idiotą - schowałem twarz w dłonie.
- No jesteś, jesteś. Nie będę kłamał - żachnął się. - Dobra, muszę jeszcze zadzwonić do wytwórni, by przenieśli wszystko do Londynu - poinformował mnie i zniknął w gabinecie.
Znów zostałem sam. Nadal z twarzą schowaną w rękach myślałem nad wszystkim. Bolało, jak cholera. Chciałem, żeby wszystko było już dobrze, ale doskonale wiedziałem, jak to jest. Na dół zebrało się całe towarzystwo. Zegarek wskazywał siódmą rano.
- Siema, pijaku! - cmoknął mnie w głowę Louis.
- Odwal się! - parsknąłem, próbując się uśmiechnąć. Wyszedł tylko grymas.
- Nadal się martwisz? - Liam przysiadł się obok mnie. - Spokojnie. Czuję, że wszystko będzie dobrze! - pocieszał mnie.
- Tak, ty i twoja niezawodna intuicja - palnąłem. Zaraz zrozumiałem, że zrobiłem mu przykrość, więc czym prędzej zacząłem go przepraszać. Ten tylko kiwnął głową i mrukną, niby uśmiechnięty, "nic się nie stało".
Podążyłem do kuchni i zrobiłem sobie śniadanie. Nie byłem mistrzem kuchni, więc mój posiłek ograniczył się tylko do płatków z mlekiem. Gdy skończyłem zostałem zmuszony do umycia naczyń po wszystkich. Warknąłem wściekły, ale potulnie wykonałem zadanie. Kiedy skończyłem udałem się do pokoju i ubrałem się. Potem umyłem zęby i lekko przeczesałem moje loki. Na dole wszyscy, oprócz mnie i Zayna, byli gotowi.
- Zayn! Ruszaj się! Spóźnimy się na samolot! - darł się jeden przez drugiego.
- No czekajcie! - warczał.
Dołączyłem do czekających razem z moimi bagażami. Po 10 minutach pofatygował się do nas gotowy. Męczył nas pytaniami, czy dobrze wygląda. Każdy, jak dziecku, odpowiadał, że tak. Samolot miał kilkugodzinne opóźnienie. Kiedy czekaliśmy, usiadłem w poczekalni, wyjąłem telefon i wszedłem na Twittera. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem profil Melanie, czy może nie wstawiła jakiegoś nowego tweeta. Faktycznie, był jeden. Zrobiło mi się ciężej na sercu, gdy przeczytałem go:
To koniec.. Prawdopodobnie wszystkiego. 
Poczułem, że nic z tego nie będzie. Przez to wszystko, co jej zrobiłem, ona do mnie nie wróci!, myślałem. Straciłem jakąkolwiek nadzieję, że jeszcze kiedyś obdarzy mnie pocałunkiem. Dodałem informację, że wracamy do Londynu. Dosłownie kilka sekund później miałem już ponad retweetów i odpowiedzi. Nie przeczytałem ich nawet. Wylogowałem się i sprawdziłem inne moje ulubione strony. Potem jeszcze przekąsiłem coś w barze lotniskowym, a potem przyszedł czas na odprawę. Przechodziłem jak robot przez bramki. W końcu zająłem swoje miejsce w samolocie. Obok mnie usiadł Nialler z Tomlinsonem.
- Uśmiechnij się, Hazza! Zobaczysz mamę i Gemmę... - to ostatnie imię Niall wymówił z jakąś podejrzaną czcią, ale nie miałem nastroju na dochodzenie.
Pokiwałem głową, nie patrząc na nich.
- Hazza! Weź przestań. Przecież do siebie wrócicie, ja ci mówię! - Louis wiercił się w swoim fotelu, przez co ciągle dostawałem łokciem.
- Po pierwsze, przestań się wiercić! - warknąłem. - Po drugie, nie, nie wrócimy. Nie ma szans.
- Są! - odkrzyknęli mi we dwójkę.
Zrobili to tak głośno, że podeszła do nas całkiem seksowna stewardessa. Gdy odeszła, spojrzałem na Zayna, który lubił takie dziewczyny. Chłopak cały czas był w nią wpatrzony, przygryzając wargę.
- Czekajcie. Zakład, że ją wyrwę i jeszcze dziś przelecę? - powiedział zawadiacko.
Zawsze te zabawy mnie rozśmieszały, bo zwykle niektórzy z nas dostawali kosza. Zapomniałem na chwilę o troskach związanych z Melanie i patrzyłem, co robi Zayn. Ta laska wyraźnie miała ochotę na niego, ciągle mu ulegała, aż w końcu zniknęli w łazience. Zrobiliśmy zbiorowe "Uuu!".
- Dam 20 funtów, że ją przeleci i jeszcze ona da mu swój numer - obstawił pierwszy Niall.
- Stoi - złapaliśmy się za ręce.
Po 20 minutach wrócił Malik, trochę rozczochrany i spocony.
- No i co? No i co?! - piszczał podekscytowany Nialler, skacząc w fotelu.
- Niezła jest - poruszył brwiami. - Jeszcze dała mi swój numer, jakbym chciał następny raz.
Zrobiliśmy wielkie oczy i spojrzeliśmy na Horana, który patrzył na nas triumfalnie. Zawiedzeni, oddaliśmy mu swoje dwie dyszki.
- Aż tak we słabo wierzycie?! - udał smutnego.
Resztę lotu spędziliśmy na odpałach i śmiechach. Następny był Liam, który miał 'zauroczyć' jakąś nastolatkę, która siedziała kilka foteli dalej. Potem każdy spróbował, ale Liam z Louim nie posuwali się dalej, niż do słodkiego przywitania. Byli wierni swoim dziewczynom. Po kilku godzinach wylądowaliśmy. Najpierw mieliśmy wstąpić do naszego kompleksu, a potem mieliśmy wolne. Na koniec dnia planowałem wyciągnąć od Holly, gdzie mieszkają rodzice Melanie.

*MELANIE*

- Nie możesz ciągle siedzieć w domu - pouczała mnie mama.
- Wiem, ale co mam robić?
- Wiesz, ostatnio pytał o ciebie Michael. A wczoraj była u nas Kathie z rodzicami, również pytała o ciebie.
Michael to był mój były chłopak. Rozstałam się z nim ze względu na to, że rozpoczynałam karierę. A Kathie to moja była 'przyjaciółka'. Kiedy kończyłam liceum dowiedziałam się, że ta dziewczyna rozsiewa o mnie nie prawdziwe plotki. Rodzice o tym nie wiedzieli, nie miałam zamiaru im mówić.
- Michael... Może i bym się z nim spotkała, ale na pewno nie z Kathie!
- Dlaczego?
- Wydaje mi się, że ona chce się ze mną zaprzyjaźnić tylko dlatego, bo jestem już sławna, a zwłaszcza też dlatego, że byłam dziewczyną Stylesa.
- Ah... - zrozumiała to, że już nie chcę być z Harrym i dała mi spokój.

Dochodził wieczór, który planowałam spędzić z Harriet przy grach planszowych i o plotkach z jej szkoły i z showbiznesu. Nie spodziewałam się tego, co się wydarzyło.
- Melanie! Masz gościa! - krzyknęła do mnie z dołu mama.
- Kto to? - spytałam, schodząc ze schodów.
Gdy zobaczyłam go w progu, zamarłam. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Nie dzisiaj.
- Co ty tu robisz? - starałam się być twarda.
- Chcę porozmawiać - odpowiedział smutno.
- To ja was zostawię - mama chciała się wycofać, ale ją zatrzymałam.
- Nie masz po co. Harry właśnie wychodzi - uśmiechnęłam się złośliwie.
- Ale... - zaczął.
- Nie, Harry. Nie mamy o czym gadać. Zdradziłeś mnie w najmniej odpowiednim momencie. Leć do tej swojej dziuni. My już nie mamy nic ze sobą wspólnego. Do widzenia! - wyprosiłam go z domu i zamknęłam mu drzwi przed nosem.
-  Mogłabyś być milsza... - skomentowała to mama.
- Nie dla niego, mamo - odgryzłam się.
Poleciałam do łazienki i wybuchnęłam płaczem. Musiałam to zrobić. Musiałam go stąd wyrzucić. Bałam się ponownego zranienia. Obmyłam twarz zimną wodą i spojrzałam na siebie w lustrze.
- Jesteś beznadziejna... - powiedziałam do siebie i wróciłam do pokoju, gdzie czekała na mnie Harriet.
- Dostałaś sms'a - powiedziała, podając mi telefon z otwartą wiadomością.
Będę o Ciebie walczył. Choćbyś miała mnie znienawidzić. Kocham Cię i zawsze będę. Proszę, spotkajmy się. ~ Harry.
Natychmiast usunęłam sms'a i rzuciłam telefon w kąt.
- Nie odpowiesz? - spytała zdziwiona Harriet.
- Nie. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Ale nie gadajmy o tym. Czyli mówisz, że ta pinda zabiera ci Josha? - zmieniłam temat.
Skutecznie odwróciłam jej uwagę, zaczynając rozmowę o Joshu - jej sympatii. Gadałyśmy do późnej nocy, ale następnego dnia moja siostra miała szkołę, więc poszła spać. Umówiłyśmy się jutro na zakupy. Gdy opuściła mój pokój znalazłam mój telefon i napisałam do Hazzy.
Harry, zrozum mnie! Nie chcę się z Tobą spotkać, bo nie mogę. Nie rozumiesz, że to boli?! Jak cholera. Najlepiej będzie jak o sobie zapomnimy. Nie chcę wracać do tamtych czasów. Pozdrów chłopaków, a szczególnie Nialla. ~ Melanie. 
Odłożyłam telefon i zasnęłam. Miałam dziwny sen. Śniło mi się, że Harry lizał się z tamtą dziewczyną z restauacji, a potem Niall podszedł do mnie i zaczął namiętnie całować. Nie sprzeciwiałam się, a nawet przyciągnęłam go do siebie i poddałam mu się.

* * * * *

siemasiema! :D przepraszam, że tak krótki,ale nie mam zbytnio weny. to co? znów mamy wolnee! majóweczko, nadchodzę. macie jakieś plany? :)
dzięki za dobre reakcje do poprzedniego rozdziału i za ten jeden komentarz. w 7 rozdziale było lepiej, bo było ich aż 5. fajnie by bylo jakbyście też komentowali :)
jutro zapewne następny. :) xx

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział VII.

* MELANIE*
 
    Wieczór zapowiadał się miło. Poszliśmy do jakiejś naprawdę sympatycznie wyglądającej restauracji. Po zerknięciu w menu uznałam, że nie była to tania knajpka. Każdy zamówił po pojedynczej porcji, natomiast Niall nie mógł się oprzeć smakołykom serwowanym w lokalu. Jego zamówienie spokojnie starczyłoby dla conajmniej dwóch osób. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Śmiejcie się, śmiejcie - mruknął podirytowany Niall, ale całus w policzek załatwił sprawdę.
- Melanie, bo będę zazdrosny! - Harry udawał obrażonego.
- A bądź zazdrosny! Chodźmy Niall, tutaj nie dadzą nam się nacieszyć sobą - odparłam. Z trudem powstrzymywałam śmiech.
Pociągnęłam blondynka do ogrodu, a tam usiedliśmy na ławce, oglądając gwiazdy.
- Widać, że jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - chłopak szturchnął mnie w ramię, uśmiechając się zadziornie.
- Jestem, nawet bardzo. A jak to jest u ciebie? Masz kogoś?
Zrobił się czerwony. Podniosłam brwi, uśmiechając się.
- Czyli ktoś jest! - krzyknęłam uradowana.
- Cicho! Ciii! - uciszył mnie natychmiast. - Nie chcę, żeby ktoś wiedział.
- Nawet twoi przyjaciele? - zdziwiłam się.
Zawsze miałam ich za zgraną paczkę, która mówi sobie o wszystkich, nawet o największych sekretach. Zdawało mi się, że się jak bracia.
- Nie chcę zapeszać. Poza tym nie mam pewności, że ona coś do mnie czuje... - westchnął, patrząc na trawę.
- Kto to taki? Niall, jesteśmy przyjaciółmi, mi możesz powiedzieć - objęłam go ramieniem.
- Poznałem ją kilka miesięcy temu. Ma na imię Jennifer. Jest młodsza, ma 16 lat.
- Przejmujesz się wiekiem?!
- Trochę, ale nie uważasz, że chłopaki nie zaakceptowaliby tego związku? Liczę się z ich zdaniem, ale ona jest wyjątkowa.
- Przestań, Niall! Na pewno tak nie będzie - jesteście przyjaciółmi. Poza tym, nie mogą ci zabronić spotykać się z kim chcesz.
- Na pewno?
- Jestem tego pewna w stu procentach - uśmiechnęłam się do niego.
- Melanie, dziękuję ci bardzo - przytuliliśmy się do siebie.
Czułam, że z Niallem mamy wiele wspólnego, że moglibyśmy być naprawdę bliskimi przyjaciółmi...
- Dobra, wracajmy. Pewnie już się o nas martwią - wstałam z ławeczki i poprawiłam sukienkę.
- Ja tu posiedzę. Postaram się zadzwonić do Jennifer.
- Dobrze - cmoknęłam go w policzek i wróciłam na salę.
Skierowałam się do naszego stolika, przy którym zastałam Louiego i Zayna, którzy uważnie przyglądali się ładnym dziewczynom.
- Louis! Pamiętaj, że masz Eleanor! - zaczęłam udawać zbyt opiekuńczą matkę.
- Szukamy dziewczyny dla Zayna, mamo! - bronił się Tomlinson.
Zaśmialiśmy się.
- Gdzie reszta? - rozejrzałam się po sali, ale nigdzie nie widziałam ani Harrego, ani Holly z Paulem.
- Nasza parka menadżerów gdzieś się razem ulotniła. A Harrego ostatnio wiedzieliśmy przy barze - poinformował mnie Malik.
- Chyba, że tak. Pójdę poszukać Hazzy - rzuciłam im i poszłam na poszukiwania.
Wyszłam przed restaurację, ale nie było go tam. W łazience również (spytałam o to kelnera, by sprawdził). Zrezygnowana wróciłam na dwór. Stały tam stoliki i jedna huśtawka w altance. Usiadłam przy jednym ze stolików i próbowałam dodzwonić się do swojego chłopaka. W pewnym momencie usłyszałam ciche pojękiwania i sapania. Zorientowałam się, że dźwięki te dochodzą z altanki. Widok, który tam zastałam, zranił mnie. Wyjrzałam dyskretnie do środka i zobaczyłam tam Harrego, zabawiającego się z jakąś laską. Całowali się namiętnie i obmacywali. Miałam ochotę wejść tam i zrobić awanturę, ale nie mogłam. Nie miałam siły. Cały widok zasłoniły mi łzy. Pobiegłam do sali, chwyciłam torebkę i wybiegłam z restauracji. Niall próbował mnie zatrzymać, ale wyrwałam mu się.
- Spytaj Harrego, o co chodzi! Jest w altance! - wydusiłam przez łzy.
Wzięłam samochód Holly, nie było czasu na czekanie na taksówkę. Postanowiłam, że wracam do domu. Cała ta kariera mnie przerosła. Ledwo skończyła się ta sprawa z Kate, a Harry dołożył jeszcze swoje pięć groszy. Nie miałam siły na takie życie. Podczas drogi wykonałam telefon na lotnisko i zarezerwowałam bilet do Londynu. Wiedziałam, że w Wielkiej Brytanii będą mnie najpierw szukać, ale nie miałam gdzie się udać. Na moje szczęście najbliższy lot był zaplanowany na 11 w nocy. Miałam jeszcze półtorej godziny, więc przycisnęłam gaz i pojechałam na lotnisko. Ale najpierw z hotelu zabrałam wszystkie moje ubrania.
Po całym zamieszaniu z zaparkowaniem samochodu, odprawą itd., zajęłam swoje miejsce w samolocie. Pilot poinformował nas, że przed nami 11 godzin lotu. Stewardessy prosiły o zapięcie pasów i wyłączenie przedmiotów elektronicznych. Z telefonu wyjęłam kartę sim i wyłączyłam go. Nie chciałam, by ktoś znał moje położenie. Zasnęłam. Obudziła mnie ciemnowłosa stewardessa, która proponowała mi śniadanie. Poprosiłam tylko o filiżankę kawy. Okazało się, że przespałam prawie całą drogę. Po wypiciu napoju zaczęłam zbierać moje rzeczy do torebki. Właśnie lądowaliśmy. Kiedy opuściłam pokład samolotu i odebrałam mój bagaż, poczułam, że burczy mi w brzuchu. Weszłam do lotniskowego baru i zamówiłam hamburgera. Miałam zakaz jedzenia fast foodów. Zresztą, nigdy za nimi nie przepadałam. Z trudem przełykałam posiłek, nie smakowało mi. Kiedy uciszyłam mój żołądek zamówiłam taksówkę. Nareszcie byłam w Londynie i od domu dzieliło mnie 20 km. Po godzinie (były korki) stanęłam przed wejściem do mojego rodzinnego domu. Z wielką walizką weszłam na podwórko. Przypomniały mi się wszystkie wspomnienia z dzieciństwa. Zabawy z koleżankami, Harriet, rodzicami... Pierwszy pocałunek z Joshem - największym przystojniakiem w szkole... Zadzwoniłam do drzwi, otworzyła mi mama.
- Melanie? - spytała zdzwiona, ale zaraz uśmiechnęła się szeroko. - Co ty tu robisz? Dziecko, czemu nie zadzwoniłaś? - chwyciła mnie za ręce.
- Mamo, to koniec... - nie powstrzymałam łez i rzuciłem jej się w szyję...

*HARRY*

- Jesteś nieodpowiedzialny! Jak mogłeś się tak upić?! - Paul krzyczał na mnie, ale mało kontaktowałem. Byłem tak pijany, że nie wiedziałem nawet, gdzie jestem. Gdy zadawał mi jakieś pytania, bełkotałem coś pod nosem i zaraz głowa opadała mi do tyłu.
- Chłopaki, weźcie go do domu. Ja i Holly będziemy szukać Melanie. W domu ma być spokój, jasne, Styles?! - pogroził mi palcem.
- Tak, tak. Pauly - oczy same mi się zamykały, ale podszedłem do niego i poklepałem po plecach. - Holly to niezła dziunia. Dobry wybór, chłopie!
- Hazza, przestań! - Louis walnął mnie w głowę i zaprowadził do samochodu. - Idioto, jak ty mogłeś się tak upić?
- Też cię kocham, Melanie - szepnąłem i chciałem pocałować mojego przyjaciela w usta, myśląc, że to moja dziewczyna. Zostałem przez niego brutalnie odepchnięty.
- Zayn, jedź. Ten pijak mnie obmacuje! - usłyszałem warknięcie Tomlinsona i pisk opon. Potem zasnąłem.
Obudziłem się w swoim łóżku z wieelkim kacem. Chciało mi się pić. Jak szalony zbiegłem do kuchni i wypiłem pół litra wody. Zgromadzone tam towarzystwo patrzyło na mnie wściekłym wzrokiem.
- Co jest? - spytałem, gdy zorientowałem się, że mają ochotę mnie rozszarpać.
- Nie pamięta - rzekł Niall do reszty.
- Ale co mam pamiętać? - byłem coraz bardziej zdezorientowany całą sytuacją.
Niall z Liamem opowiedzieli mi ze szczegółami, co się wczoraj działo. Nie pamiętałem nic, ale miałem ochotę się zabić za moje zachowanie. Uznałem, że źle działałem na Melanie. Zbyt dużo przeze mnie wycierpiała. Stanowczo za dużo. Załamany opadłem na krzesło i schowałem twarz w dłoniach. Louis przytulił mnie, jakbym był przytulanką.
- Czekamy na telefon od Holly - oznajmił mi Paul, który trzymał w ręku swoją komórkę.
- To moja wina! To przeze mnie! - szeptałem, policzkując się mentalnie.
- Nie przeczę - dobił mnie Zayn.
- Nic nie wiemy? Na serio nic? - spojrzałem błagalnie na menadżera, który pokręcił przecząco głową.
- Tylko tyle, że uciekła z restauracji przed dziesiątą późnym wieczorem.
Po jego słowach w kuchni rozległ się dzwonek telefonu. To Holly!, krzyknąłem w myślach i popędziłem go, by odebrał.
- Halo? - przyłożył urządzenie do ucha i zaczął słuchać.
Na jego twarzy pojawiało się wiele emocji - rozczarowanie, strach, wściekłość... Rozmawiał jakieś 10 minut, podczas gdy ja chodziłem w tą i z powrotem. W końcu się rozłączył i trzymał nas w niepewności.
- Dowiedzieli się, że gdzieś wyleciała. Najprawdopodobniej do domu - poinformował nas.
Poczułem lekką ulgę. Przynajmniej wiedziałem, że żyje, że nic sobie nie zrobiła.
- Wracamy do Anglii - rzuciłem i wstałem w szyku bojowym.
- Macie dzisiaj kilka wywiadów. Jutro lekcję śpiewu. Powrót macie zaplanowany za kilka dni. Nie możemy nic zrobić - odparł smutno Paul.
- Nie obchodzi mnie to. Ja wracam, nie zostawię tego tak. Będę walczył - powiedziałem stanowczo, walnąłem pięścią w stół i poszedłem do swojego pokoju.
Wyciągnąłem walizkę z szafy i zacząłem się pakować. Ubrania, kosmetyki, podręczne rzeczy... Po godzinie wszystko znalazło się w walizce. Poszedłem na dół, aby poprosić Paula o przebukowanie biletów na jutro. Nikogo nie było. Udałem się do pokoju Lou i zobaczyłem, że on też się pakuje. Okazało się, że wszyscy się pakują. Że wracamy następnego dnia.
- Harry, to jest wspaniała dziewczyna - porzucił stertę bluzek i popatrzył na mnie.
- Wiem - odparłem.
- WALCZ O NIĄ! - krzyknął na mnie i walnął w brzuch.
Przytaknąłem, łapiąc się za brzuch. Pokazałem kciuk do góry i próbowałem się uśmiechnąć. Wycofałem się.  Resztę dnia spędziliśmy na przygotowaniach do powrotu. Wywiady i lekcja śpiewu zostały odwołane. W Londynie mieliśmy wszystko załatwić: do gali został niecały miesiąc, ale byliśmy prawie gotowi. Spać nie mogłem, myślałem o tym, co powiem Melanie, by ją przeprosić. Wiedziałem, że to zadanie nie będzie należało do najłatwiejszych, ale nie powinienem dostawać nagrody za moje karygodne zachowanie...

* * * *
dzięki, dzięki, dziękii! jesteście niesamowici! ponad tysiąc wejść,5 komentarzy do rozdziały i 3 pozytywne reakcje! miło mi, że jesteście ze mną! :) jeszcze dziś następny rozdział. podoba wam się? mam nadzieję, że tak! komentujcie, dawajcie reakcje. do następnego ;D

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział VI.

*MELANIE*

    Obudziłam około 8. Przez okno wpadały promienie słońca. Spostrzegłam, że spałam w objęciach Harrego. Wywinęłam się delikatnie z uścisku mojego chłopaka (brzmi to dziwnie, szczerze mówiąc) i stanęłam przy łóżku, patrząc na Hazzę. Był uroczy, gdy spał. Przypomniałam sobie wszystko z wczorajszego wieczoru. Nasze wyznania, pocałunki, wspólna noc... Pierwszy raz poczułam się tak bezpieczna od dłuższego czasu. Podreptałam cicho do łazienki. W lustrze zobaczyłam moje odbicie. Wyglądałam jak zwykle, nic się nie zmieniło. Na zewnątrz nie, ale w środku tryskałam radością. Uśmiechnęłam się do siebie i zabrałam na poranną toaletę. Wzięłam ciepły prysznic, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, w szlafroku wyszłam z łazienki. Harry nie spał, leżał na łóżku, uśmiechając się do sufitu. Gdy mnie zobaczył, wstał z łóżka i wziął mnie na ręce. Krzyknęłam, śmiejąc się. Kręcił mną wokoło.
- Haarry! Postaw mnie na ziemię! Haaaaarry! - piszczałam ze śmiechem.
- Chciałabyś - zaśmiał się i zatoczył koło ponownie. Darłam się jeszcze głośniej, więc w końcu mnie zostawił.
- Jesteś niemożliwy - parsknęłam.
- Też cię kocham - cmoknął mnie w czoło i objął mnie w talii.
- O której jedziemy? - spytałam.
- O pierwszej.
Po przyszykowaniu się, zeszliśmy do bufetu na śniadanie. Staraliśmy się trzymać na uboczu, żeby nie zauważyły nas fanki zespołu no i moja menadżerka, która rzekomo miała być w wytwórnii. Po dwunastej wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się na przedmieścia Bostonu, do kompleksu One Direction. Pierwszy raz od kiedy wstałam, sprawdziłam swój telefon.
- Harry - zaczęłam załamana. - Proszę cię, zatrzymaj się.
- Co się stało? - Harry zatrzymał się na uboczu, złapał mnie za rękę i spojrzał w oczy.
Nic nie odpowiedziałam tylko pokazałam mu ekran telefonu, na którym widniały zdjęcia Harrego z jakąś dziewczyną. Rozpoznałam, że to moje ciało, ale na mojej twarzy naklejona została twarz obcej kobiety. Moja prześladowczyni nie pożałowała dopisku.
Mówiłam, że cię obserwuję. Jeśli nadal ich nie zostawisz, te zdjęcia będą w internecie, na każdym portalu. To zniszczy karierę twojego chłoptasia. Chyba tego nie chcesz? Jeśli olejesz i to, twoja rodzina i One Direction zapłacą za to. ~ Kate.
Rozpłakałam się. Nie mogłam pozwolić, żeby Harry i jego zespół stracili przeze mnie fanów. Schyliłam głowę, a moją twarz zakryły oczy. Hazza nadal patrzył się tępo w ekran mojego telefonu, ale kiedy spostrzegł moje łzy rzucił go w kąt i przytulił mnie, chowając twarz w moich lokach.
- Teraz już wiesz, dlaczego musimy im to wszystko powiedzieć? - spytał, szepcząc mi do ucha.
- Wiem - otarłam łzy rękawem. - Jedźmy już - podniosłam głowę i pocałowałam go w policzek.
Kontynuowaliśmy drogę. Harry co jakiś czas spuszczał wzrok z drogi i patrzył na mnie przez chwilę. Ani razu nie spojrzałam na niego. Wstydziłam się, że narobiłam mu tyle problemów. Kiedy dojechaliśmy bez słowa wyszłam z samochodu, zatrzaskując za mną drzwi i podążyłam do wejścia domu. Usłyszałam trzask drzwiczek samochowych. Odgarnęłam kosmyk włosów za ucho i szłam dalej. Zaraz potem dołączył do mnie Harry, łapiąc mnie za rękę. Gdy stanęliśmy przed drzwiami, spytał:
- Jesteś gotowa? - patrzył mi głęboko w oczy.
- Tak - odparłam i nacisnęłam klamkę.
W wejściu wzrok wszystkich zebranych w salonie był skierowany na nas. Nikt nie wiedział, że przynosimy złe wieści. Owszem, sprawiali wrażenie zdenerwowanych, ale chcieli martwić się na zapas.
- Harry! - podbiegł do nas Tomlinson. - Opuściłeś mnie na noc, wiesz? Musiałem spać sam! - załamał ręce, udając obrażonego.
Dopiero teraz spostrzegł nasze splecione ręce. Gdy to zobaczył, spuścił ręce, spojrzał na nas i zaczął skakać i piszczeć po całym parterze.
- Oni są razeeem! Oni są razeeem! Mówiłem! - śpiewał, a może raczej krzyczał.
Po tych słowach reszta One Direction dołączyła do BooBear'a. Holly z Paulem patrzyli na nas uśmiechnięci.
- Serio? - zapytała moja agentka.
- Ym, tak - przytaknął Harry. - Ale możecie się uspokoić?! - krzyknął podirytowany do swoich przyjaciół. - Usiądźcie! - warknął.
Dopiero wtedy chłopaki przestali się wygłupiać i spoczęli na kanapach z grobowymi minami. Chwilę potem dosiadł się pan Higgins i pani Croft.
- Musimy wam powiedzieć coś bardzo ważnego... - zaczął Harry.
- Przecież już wiemy, że jesteście razem! - przerwał mu Lou, szczerząc się do naszej dwójki.
- To też, ale mamy ważniejszą sprawę... - spojrzał na mnie po czym szepnął - Wiesz, że martwię się o ciebie - mrugnął.
Kiwnęłam głową.
- Więc chodzi o to, że Melanie ma problemy... Ogromne problemy. Przez One Direction. Tak, przez nas. Grozi jej jedna z naszych fanek, a raczej psychofanek. Ma na imię Kate. Grozi jej wszystkim, co możliwe. Zakazała jej komukolwiek o tym mówić. Zagroziła, że skrzywdzi rodzinę Melanie. Nie zadziałało. A teraz ma podrobione zdjęcia moje i Caroline, chociaż w rzeczywistości ta dziewczyna to Melanie. - spojrzał na mnie - Pokaż im je.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybierając odpowiednie okienko pokazałam każdemu zdjęcia. Przez ich twarze przechodziły różne emocje: zaczynając od rozbawienia, kończąc na zdenerwowaniu.
Harry odetchnął, co znaczyło, że skończył. Stanęłam obok niego, a on mnie objął w pasie.
- Melanie! - Holly ocknęła się i zaczęła prawić mi kazanie - Dlaczego mi nie powiedziałaś?! Co jeśli by ci się coś stało?! Albo twojej rodzinie?! Melanie, to zbyt poważna sprawa! - krzyczała, a Paul próbował ją uspokoić.
- Holly, spokojnie - Paul próbował uspokoić moją menadżerkę, ale ta wyrywała mu się i krzyczała jeszcze głośniej.
- Możesz przestać, do cholery?! - nerwy mi puściły i krzyknęłam na moją agentkę, chociaż zawsze powstrzymywałam to w sobie. - Nie rozumiesz, że to był szantaż?! I tak już jestem załamana, a ty mi jeszcze dokładasz swoich wyrzutów! - rozpłakałam się, znowu.
Rzuciłam się Hazzie w ramiona, chowając twarz w jego torsie. On szeptał "Już spokojnie. Cśś." i głaskał mnie po włosach. Po kilku minutach Holly uspokoiła się i podeszła do nas. Harry mnie puścił, a ja spojrzałam na moją menadżerkę.
- Przepraszam. Chcę dla ciebie jak najlepiej, przecież wiesz - przytuliłyśmy się.
- Dobra, koniec tego! Musimy coś zrobić! - zarządził Liam z chłopakami.
Po kilku godzinach rozmów na ten temat doszliśmy do wniosku, że najpierw poinformujemy Jordana o zaistniałej sytuacji, potem zgłosimy wszystko na policję.

2 miesiące później byłam na rozprawie. Jordan załatwił całą sprawę. Jego ludzie znaleźli Kate, aresztowali i postawili przed sądem. Przez 5 lat miała być leczona w szpitalu psychiatryczym. Ulżyło mi. Nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Wszystkie zeznania pogrążały ją, przez co zapadł taki wyrok. Po wyjściu z sali sądowej Harry wziął mnie na ręce i zakręcił mną, tak jak tego dnia, gdy wyznaliśmy sobie miłość.
- Nareszcie wszystko będzie dobrze! - szepnął mi do ucha.
- Pamiętaj, że przed nami jeszcze premiera mojej płyty i mnóstwo wywiadów - parsknęłam.
- Nie ważne - pocałował mnie namiętnie.
Louis zażenowany całą sytuacją, przywołał nas do porządku, głośno kaszląc. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na chłopaków.
- Nie róbcie tego w miejscach publicznych! - jęczał Niall. - Tak na marginesie, jestem głodny.
- Co powiecie na kolację w najlepszej bostońskiej restauracji? - zaproponował nam Paul.
Zareagowaliśmy pozytywnie na to. Wreszcie mogliśmy sobie odpocząć.
- Moje pojedziemy najpierw do naszych pokoi, żeby się przyszykować? - zaoponowała Holly. - Nie pojadę ubrana w czarną sukienkę i wysokie szpilki! - zaśmiała się.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ja też nie! - odparłam, przez co budynek przepełnił się śmiechem chłopaków.
- Dobra, cicho bądźcie! - Paul zgranie ich uciszył. W końcu robił to od dawna.
Rozjechaliśmy do się do swoich pokoi. Chłopaki z Paulem wrócili do kompleksu, a ja z Holly do naszego hotelu.
- Jesteście naprawdę szczęśliwi z Harrym, co nie? - zaczepiła mnie podczas drogi.
- Tak. Ale strasznie się czuję, że za kilka tygodni to szczęście ma się skończyć - westchnęłam. - Chciałabym jeszcze trochę 'poudawać'.
- Em, Melanie... - zaczęła zmieszana. - Wcale nie musisz przestać 'udawać'. Załatwiliśmy z Paulem u Jordana, że jesteście zbyt szczęśliwi, żeby was rozdzielać. Niechętnie, ale przystał na to. Możecie być razem! Media też się mogą o tym dowiedzieć. W sumie... To nawet lepiej, jak to powiedział Jordan - oznajmiła mi.
Miałam ochotę krzyczeć, piszczeć i skakać ze szczęścia. Rzuciłam się na Holly, tuląc ją.
- Ej! Uważaj! Przecież prowadzę! - zaśmiała się, odpychając mnie delikatnie.
- Oj, przepraszam - prychnęłam uśmiechnięta i oparłam się o siedzenie, mega szczęśliwa oglądałam Boston.
Dzisiejszy dzień zaliczałam do jednych z najlepszych w moim życiu. Zdecydowanie. Ale czułam, że przede mną i Harrym jeszcze wiele przygód, niekoniecznie pozytywnych.

* * * *  *
siemanko! jestem jakoś zadowolona z tego rozdziału ;) miał być wczoraj, ale net mi się zjebał i nie mogłam dopisać ostatnich zdań. podoba się wam? piszcie, czy tak! proszę was, nie wiem, czy wam się podoba. jeśli można, piszcie też, dlaczego dajecie takie reakcje? jak na razie, nie mamy żadnych 'słabych', co mnie bardzo cieszy. dzięki! oddaję 6. rozdział w wasze ręcę i miłego czytania! xx

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział V.

    Prułem przed jezdnię jak nienormalny. Kilku kierowców 'upominało' mnie klaksonami. Totalnie olałem tych ludzi. Liczyła się teraz tylko Melanie. Na moje nieszczęście lunął deszcz, co zmusiło mnie do zwolnienia samochodu. Kiedy dojechałem na miejsce, zobaczyłem ją. Chodziła w tę i spowrotem pod daszkiem. Zamknąwszy drzwi od samochodu, podbiegłem do niej. Zauważyła mnie w połowie drogi.
- Harry, nie powinieneś tu być... Ona się dowie - wychlipała.
- Nie obchodzi mnie to - warknąłem i przyciągnąłem ją do siebie.
Przytuliłem ją. Twarz schowała w zagłębieniu między moimi obojczykami. Czułem mokrą plamę na mojej koszulce, ale nie przejąłem się tym. Chwyciłem jej głowę w dłonie i popatrzyłem w oczy. Pod wpływam targających mną emocji, zacząłem ją delikatnie całować. Starałem się, ale jej bliskość doprowadzała mnie do szaleństwa. Trwaliśmy wtuleni w sobie, lecz zabrakło nam tchu. Odsunęliśmy się od siebie, ale nadal patrząc w oczy.
- Chodź - pociągnęła mnie Melanie w stronę wejścia do hotelu.
Spodziewałem się, że idziemy do jej pokoju. Nie myliłem się. Wszystko mi tam wyznała. Powiedziała wszystko na temat tej dziewczyny. Z każdą chwilą opowiadania coraz bardziej bałem się o nią. Jej słowa docierały do mnie jak pociski, które zmuszały mnie do działania. Nie czekałem aż skończy, może to niegrzecznie, ale ważniejsze było dla mnie bezpieczeństwo Mel. Wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer Paula. Odebrał po pierwszym syganle, drąc się na mnie.
- Gdzie ty jesteś do cholery?! Wracaj natychmiast do kompleksu, rozumiesz?! - krzyczał przez słuchawkę, ale ja próbowałem go uspokoić.
- Wrócę po południu z Melanie. Mamy ważną sprawę. Wiem, że One Direction miało udzielić wywiadu, ale ja nie dam rady - odparłem, między napadami krzyku menadżera.
Usłyszałem ciche odetchnięcie.
- Gdzie jesteś? - przemówił do mnie spokojnie.
- To nie istotne. Wrócę jutro po południu, jak mówiłem. Zawołaj też Holly, mamy ważną sprawę do omówienia. Na razie - słyszałem tylko "Harry, czekaj!" ale zignorowałem to i rozłączyłem się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - spytałem Melanie, która siedziała na parapecie, patrząc na ulicę.
- Hm? - spojrzała na mnie. - Przepraszam, zamyśliłam się.
- Mogę zostać u ciebie na noc? - ponowiłem pytanie.
- Pewnie - rzekła i podeszła do mnie, łapiąc mnie za rękę. - Co to było przed wejściem? - uśmiechała się, bawiąc się palcami mojej dłoni.
Speszyłem się. Nie miałem w planach mowić jej o swoich uczuciach w najbliższym czasie. Chociaż znamy się od prawie miesiąca, nie byliśmy jeszcze na żadnej randce. Ale postaowiłem być panem chwili i wszystko nadrobić, powiedzieć jej, co czuję...
- Wiesz, muszę ci coś powiedzieć... - zacząłem niepewnie. Nie wiedziałem, jak jej to powiedzieć.
W geście pytania podniosła brwi ku górze i popatrzyła na mnie tymi swoimi pięknymi oczami...
Usiedliśmy na łóżku i kreśląc jakieś kształty na narzucie, powiedziałem jej wszystko.
- Melanie, gdy zobaczyłem twoje zdjęcia, myślałem, że będziesz dziewczyną na chwilę. Jednakże, gdy poznałem cię bliżej wtedy u nas w domu oraz te wszystkie urywki, które razem spędziliśmy, przekonałem się, że jesteś inna. Wykątkowa. Wtedy właśnie poczułem tak zwane motylki. Nie sądziłem, że to takie poważne, ale tak, zakochałem się w tobie. Znamy się niecały miesiąc,a jestem gotowy oddać dla ciebie wszystko, co mam. Zrozumiem, jeśli nie będziesz tego odwzajemniać. Naprawdę.
Poczułem ulgę, kiedy wszystko z siebie wyrzuciłem. Ale potem zaraz poczułem ogromny strach przez reakcję Melanie. Wiedziałem, że zrozumiem, jeśli ona zaprzeczy, ale cholernie chciałem, żeby powiedziała, że czuje to samo. Czekałem w niepewności na jej odpowiedź. Zdawała wrażenie, jakby z czymś walczyła. Widać było, że nie stworzyć zdania, ale nadal czekałem. Czekałem z kamienną twarzą i gotowością na każdą ewentualność.
- Harry, ja... - wydusiła, ale nadal miała problem z wysłowieniem się. - Dobra, powiem to prosto z mostu - tak, KOCHAM CIĘ! - krzyknęłą w moją stronę i pocałowała mnie namiętnie. Odwzajemniłem to, gładząc ją po włosach.
Popchnęła mnie w taki sposób, że leżałem na plecach, ona położyła się na mnie. Nie odrywaliśmy się od siebie nawet na chwilę, pozbywaliśmy się kolejnej warstwy naszej garderoby, ale poprzestaliśmy na bieliźnie. Oboje byliśmy tego samego zdania - nie teraz. Leżeliśmy obok siebie, patrząc sobie głęboko w oczy. Gdy zatonąłem w niebieskiej otchłani szczęścia, widziałem wszystko - jakbym czytał jej w myślach. Nie widziałem jeszcze takiej radości i euforii w oczach dziewczyny. Pogładziłem ją po policzku, a ona przymrużyła lekko oczy.
- Kocham cię - szepnąłem.
- Ja ciebie też - odparła, składając na moich ustach delikatny pocałunek.
Znów wtuliliśmy się w siebie i szczęśliwi zasnęliśmy w swoich objęciach. Był to zdecydowanie najlepszy wieczór w moim życiu...

* * * * *

wreeeszcie! jestem jakoś dziwnie zadowolona z końcówki. nie mogłam się doczekać, kiedy oni sobie to wyznają. na początku dostałam blokady, ale się rozkręciłam. jutro nowy rozdział, obiecuję! już go zaczynam. do następnego.

ps. dzięki za 4 "lubię to" na fejsie i 888 wyświetleń. jesteście najlepsi! <3

piątek, 6 kwietnia 2012

Rozdział IV.

    Każdy dźwięk nie wykonany przeze mnie napawał mnie przerażeniem. Miałam dość ciągłego zapalania światła, więc zasnęłam przy lampce nocej. Dopiero wtedy poczułam się bezpieczniej i zasnęłam. Spałam, czuwając. Nie oddałam się całkowicie w objęcia Morfeusza.  O 5 nad ranem nie mogłam już zasnąć, chociaż mózg domagał się snu. Leżałam w łóżku i cholernie się nudziłam. Jedyne co mogło mnie teraz uspokoić to muzyka. More Than This i What Makes You Beautiful uwolniłoby moje zmęczone ciało od wszelkich zmartwień i dało ukojenie moim myślom, które ciągle kręciły się wokół tej dziewczyny, która mi grozi. Co jeśli naprawdę coś zrobi mojej rodzinie? Nie mogłabym sobie wybaczyć, gdyby przeze mnie mama i Harriet miałyby kłopoty? Postanowiłam, że muszę powiedzieć Holly o całej sprawie. Rozmyślając o tym wszystkim, przeleżałam kilka godzin. O 4 zawitała do mnie pielęgniarka Marie. Zdawała się być miłą osobą i chyba właśnie taka była.
- Nie śpisz? - spytała szepcząc.
- Nie. O 4 nie mogłam już zasnąć, chociaż jestem niesamowicie zmęczona - mruknęłam.
- Chcesz jakieś środki nasenne? - zaproponowała Marie.
- Jeśli to nie problem.
Kobieta zostawiła mnie na krótką chwilę. Wróciła z plastikowym małym kubeczkiem z białą tabletką. Obok plastikowa szklaneczka z wodą. Jednak zanim zażyłam lek, spytałam pielęgniarkę o to, o której moja agentka obiera mnie ze szpitala. Odpowiedziała, że około 9 ma po mnie przyjechać. Poprosiłam ją o to, by nie wpuszczała do mnie nikogo oprócz Hazzy, chłopaków i Holly. Poczułam się przez to bezpieczna, bo ta dziewczyna nie mogła mi nic zrobić. Połknąwszy tabletkę, ułożyłam się wygodnie na łóżku i zaraz zasnęłam. Sen nie był przyjemny, ale tyle wystarczyło, aby naładować baterie. Obudziła mnie Holly, karząc mi się zbierać. Agentka podała mi nowe ubranie i podała świeżą bieliznę. Na chwilę wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą, abym się przebrała. Poczułam się lepiej, gdy przebrałam się w czyste ciuchy. Schowałam do kieszeni telefon zastępczy i wyszłam z sali. W tym czasie Holly rozmawiała z doktorem i we dwójkę zabrali mnie do gabinetu, abym podpisała papiery o wypisaniu ze szpitala. Gdy podpisałam wszystkie dokumenty i zdjęto mi kołnierz, zostałam wypuszczona ze szpitala i samochodem pojechałyśmy do studnia nagraniowego. Miałam w planach poprawienie ostatniego singla na płytę. Do premiery zostały 3 miesiące, a międzyczasie pełno konferencji, gal, bankietów i tak dalej... Na wszystkie uroczystościach miałam pokazywać się z Harrym, co mi się cholernie podobało. Gdy dojechałyśmy do wytwórnii biegem poleciałyśmy do sali nagraniowej. Czekali tam nas operatorzy sprzętu i ich 'dowódca' Mike - 20-letni chłopak o ciemnej karnacji z czarnymi dredami. Zakomenderowali rozpoczęcie nagrywania, więc usiadłam na krześle przed mikrofonem, które znajdowały się za szybą. Rozpoczęłam piosenkę pod tytułem "My life is boring when...". Starałam się zaśpiewać jak najlepiej uszkodzone kawałki. Po kilku godzinach wreszcie cała płyta była gotowa, pomijając wybór okładki. W specjalnym pokoju przedstawiono mi multimedialne prezentacje dotyczące projektów okładek. Obejrzałam około 20 próbek, ale wybrawszy mojego faworyta, podziękowałam wszystkim za pomoc. Kolejne godziny minęły. Teraz reszta... Stroje na premierę płyty i afterparty. Styliści potrząsali mną jak manekinem, ale nie myślałam o tym. Chciałam mieć już wszystko za sobą. Około 21 Holly opowiedziała mi o gali KCA. Z jej opowieści wynikało, że to bardzo prestiżowa gala i że tylko największe gwiazdy są tam zapraszane. Ja miałam zaproszenie jako gość i miałam wystąpić, śpiewając "Crazy Night" - mój pierwszy singiel. Ucieszyłam się. Po wielu pytaniach dowiedziałam się też, że będę siedziała obok Hazzy! Wtedy serce załopotało mi z całych sił. Chciałam piszczeć z radości. Wtedy przypomniało mi się o psychofance One Direction. Ze strachem wyjęłam telefon. Sprawdziłam Twittera - zero hejtów; poczta elektroniczna - nic; sms i połączenia - też nic. Zero, null, kompletnie nic. Przeprosiłam na chwilę Holly i wyszłam na korytarz. Wybrałam numer mamy. Po pierwszym sygnale usłyszałam jej głos.
- Cześć mamo! Co tam u was? Wszystko dobrze? - spytałam podejrzlwie, analizując każdy dźwięk dochodzący ze słuchawki i ton mamy.
- Melanie, córeczko! Tęsknimy za tobą. U nas wszystko w jak najlepszym porządku. Ale co u ciebie? Jak tam twoja płyta? Odwiedzisz nas?
Opowiedziałam mamie o końcu przygotowań do płyty z moim udziałem. Powiedziałam, że odwiedzę ich niedługo. Mama poinformowała mnie, iż za dwa tygodnie ojciec wraca z Portugalii, ale nie na długo. Kilka dni później wraca.
- Mamo. Oglądajcie mnie 3 kwietnia na Nickelodeon. Harriet pewnie będzie wiedziała o co chodzi. Będzie gala, na której wystąpię.
- Oczywiście, córciu... Oj, czekaj. Harriet chce z tobą rozmawiać - oddała jej telefon. - Mel? - odezwała się moja młodsza siostra.
- Harrieeet! - krzyknęłam do słuchawki. - Co u ciebie? Jak tam w szkole? Pomagasz mamie? - nie lubiła, gdy zadawałam tyle pytań, ale lubiłam ją denerwować.
- Ta, ta. Wszystko ok. Pomagam. Wiesz, oglądałam taki program na MTV i wiesz... Tam było o tobie i Harrym Stylesie... No i wiesz... Między wam coś jest? - pomiędzy nami była znaczna różnica. Ona bała się walnąć prosto z mostu, o co jej chodzi.
- Mała, nie mogę ci powiedzieć, jak to jest między mną i Harrym. Ale autograf mogę ci załatwić - powiedziałam.
- Serio?! - krzyknęła podekscytowana. - Jesteś najlepszą siostrą! A jak przyjedziesz to weź Harrego i Zayna... Ogólnie wszystkich! Musze ich poznać!
- Jeśli dostaniemy takie pozwolenie to nie ma sprawy. Wyślę ci pocztą ich autograf. Wiesz, musze już kończyć. Pa, mała. Pozdrów mamę! - rozłączyłam się.
Byłam padnięta. Poprosiłam moją agentkę o powrót do domu. Ona również potrzebowała odpoczynku. Po drodze myślałam o tej dziewczynie. Może odpuściła? Żadnych gróźb, a rodzina cała. Odetchnęłam. Wróciłyśmy do hotelu, gdzie wysłałam sms'a do Nialla:
Hej, chłopaki! Jestem w hotelu. Wszystko u mnie ok. A u was? Pamiętacie o mnie? Odezwijcie się czasem. :) M.
Na odpowiedź nie czekałam długo:
Melanie, jak fajnie! Myśleliśmy, że zapomniałaś o nas przez to całe zamieszanie ze szpitalem itd. Ale skoro wszystko dobrze to się cieszymy. Spotkajmy się kiedyś. Hazza KARZE mi cię pozdrowić. Ciągle o tobie nawija. Śpij dobrze. :) Niall.
W łazience, po przysznicu i umyciu zębów, nasmarowałam plecy maścią, jak to kazał mi lekarz. Moją 'apteczkę' spakowałam do walizki i wskoczyłam do łóżka i zaraz zasnęłam.Dobrze mi się spało tej nocy. Wygodne łóżko pomogło mi wreszcie porządnie wypocząć...

*HARRY*

- Po co jej napisałeś, że o niej gadam?! - wydarłem się na Nialla, gdy przeczytałem jego rozmowę z Melanie.
- A co, może nie? - odpyskował mi.
- Właśnie nie!
- Oj, ty to chyba nie wiesz, co robisz. Ciągle: Melanie to, Melanie tamto. Nawet o tym nie wiesz, ale tak robisz. Bez przerwy - dogryzł mi Liam.
Wkurzony warknąłem tylko i walnąłem się na kanapę.
- Może i ją lubię, ale ona nie musi o tym wiedzieć - mruknąłem.
- Ona czuje to samo - żachnął się Lou. - Ślepy jesteś?
Podniosłem głowę zdzwiony. Ona czuje to samo?
- E, mało zrozumiałem - przyznałem.
- Że ty też jej się podobasz? - odpowiedzieli mi chórem.
Kiwnąłem głową. Poprosiłem Nialla o numer telefonu do niej. Chciałem usłyszeć jej głos. To nie to samo, co napawanie się jej obecnością, ale zawsze coś. Tęskniłem za nią, a nie mieliśmy czasu na spotkanie. Ona ma zalatanie z galą, ja w sumie też, chociaż dla niej znalazłbym czas nawet jakbym był na końcu świata... Pobiegłem do pokoju i zamknąwszy drzwi, wykręciłem jej numer. Po pierwszym sygnale upewniłem się, że nikt nie podsłuchuje i wróciłem do pokoju. Odebrała w ostatniej chwili, miałem zamiar się rozłączyć.
- Halo? - powiedziała zmęczonym głosem.
- Melanie? - poczułem w gardle gulę, przez co mój głos stał się bardziej ochrypły niż jest zazwyczaj.
- Znowu ty? Czego ty chcesz ode mnie?! Co ja ci zrobiłam?! Chcesz mnie zabić za to, że spotykam się z One Direction?! Jeśli masz grozić to gróź mi, nie mojej rodzinie! Jasne?! Czego chcesz?! - krzyczała do słuchawki.
Zamarłem. Ktoś groził Melanie... I to z naszego powodu.
- To ja, Harry. Zaraz będę u ciebie w hotelu, czekaj tam na mnie - odchrząknąłem i powiedziałem szybko.
- Ale... - zaczęła, ale nie słyszałem co dalej. Rozłączyłem się, chwyciłem szybko kluczyki do mojego auta i wybiegłem. Chłopaki oczywiście chcieli się dowiedzieć, co się stało, ale nie miałem czasu. Musiałem to wszystko wyjaśnić z Melanie. Nie pozwolę, żeby ktoś cierpiał z mojego powodu. Na drodze łamałem każde ograniczenia prędkości. Chciałem być jak najszybciej Melanie...

* * * * *
Kolejne wypociny... Pisane, ja wiem, z tydzień? Znowu. Ale wreszcie dodany. Kara się skończyła, mogę teraz sobie spokojnie siedzieć. Jutro wyjeżdżam do babci i wracam we wtorek. W piątek/sobotę. dodam V rozdział. Słyszałyście, ile będą kosztować bilety VIP-owskie? Chyba dam radę uzbierać te 1000 zł. A wy? Piszcie, czy się podoba. :)
Another World xx

PS. Zapraszam na fanpage opowiadania: Another World Story - FanPage. :D

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział III.

    Nie powiem - wystraszyłam się.
Odwal się od Harrego Stylesa i całego One Direction. Jeśli zobaczę cię jeszcze raz w towarzystwie jednego z nich, obiecuję, że nie przeżyjesz następnego dnia. Jeśli do jutra nie zerwiesz z nimi kontaktu - dopadnę cię. Obserwuję cię cały czas. Nawet teraz, gdy czytasz tego maila. 


PS. Żeby nie przyszło ci do głowy mówić o tym komukowiek.
Przeczytawszy treść wiadomości, nie wierzyłam własnym oczom. Z wrażenia telefon upadł mi na podłogę, ale zupełnie się nim nie przejęłam. Zaczęłam się martwić o swoje bezpieczeństwo. Jak miałam ich unikać, skoro to oni mają pomóc mi się wybić? Działałam z rozkazu wytwórni, nie ze swojego widzimisię. Chłopcy wyczuli, że coś się stało. Podbiegli do mnie, ale zanim zdążyli o cokolwiek zapytać - zemdlałam. Upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Obudziłam się w białym pokoju. Podniosłam głową, ale zaraz tego pożałowałam. Dopiero teraz poczułam, że tył głowy bardzo mnie boli. Lekko przekręciłam się w bok. Szpital. To tam się znajdowałam. Odwróciwszy się w drugi bok zobaczyłam Hazzę z Louisem i Zaynem. Gdy dostrzegli moje otwarte oczy, rzucili się w moję stronę.
- Melanie, dobrze się czujesz? - spytał z troską Harry.
- Co się stało? Dlaczego jestem w szpitalu? - naprawdę nie pamiętałam niczego.
- Przeczytałaś coś w telefonie i zemdlałaś. Przy okazji uderzyłaś się mocno w tył głowy, co odbiło się lekko na twoim kręgosłupie. Ale lekarze powiedzieli, że to nic poważnego. Za kilka dni ból powinien minąć - pogłaskał mnie po głowie.
- Chcieliśmy się dowiedzieć, dlaczego zemdlałaś i wzięliśmy twój telefon, ale rozpadł się, gdy upadł na podłogę - dodał Zayn.
W tym momencie wszystko sobie przypomniałam. Groźby fanki zespołu, zdjęcia moje i Harrego w telewizji, ostry mail na skrzynce... Wszystko pamiętałam a strach powrócił. Nie wiedziałam, co zrobić. Nadawca wiadomości zakazał mi mówienia o tym. Nikomu. Byłam w potrzasku.
Ciemność powróciła przed moje oczy...

*HARRY*

Mel znów straciła przytomność. Zacząłem lekko policzkować dziewczynę, aby się ocknęła. Nic z tego. Zrobiła się blada. Wtedy do pokoju wbiegł lekarz z pielęgniarkami. Mnie i Zayna wyrzucono z sali. Okienko do środka również zostało zasłonięte. Usiadłem na krześle przy drzwiach i zacząłem wystukiwać nerwowy rytm nogami.
- Stary, coś jest na rzeczy... - przykucnął przy mnie Zayn.
- Wiem... - przytaknąłem mu.
- Harry! Zayn! - oboje odwróciliśmy się w źródło dźwięku i zobaczyliśmy Nialla, Liama i Louisa. Podbiegli do nas.
- Jak się trzyma? - spytał Liam.
- Jakoś. Trochę na kręgosłupie się odbiło - powiedziałem.
- Chłopaki, musimy się dowiedzieć, co się stało! Macie jej telefon? - Niall wydawał się być strasznie zdenerwowany zaistniałą sytuacją.
- Mam go w samochodzie - Zayn zaczął macać kieszenie w celu znalezienia kluczyków.
- Dobra. Ja z Zaynem jedziemy do specjalisty. Może uda mu się odzyskać dane z telefonu. A wy tutaj siedźcie z Mel. Jak coś to dzwońcie! - krzyknął Nialler na odchodnym i odeszli.
Kiedy nasi przyjaciele odeszli, Lou usiadł obok mnie.
- Martwisz się? - spytał, obejmując mnie ramieniem.
- Trochę. A wy nie? - spojrzałem na niego zdziwiony.
- Wiesz, znamy się od kilku godzin, ale to nie oznacza, że się nie martwimy... Ale wiesz... No, czy ty... - jąkał się mój przyjaciel. - Czy ty coś do niej... ten tego? - wydusił z siebie.
Zastanowiłem się nad tym. Tak. Poznałem Melanie dzisiaj rano, ale czułem, jakbym znał ją od dawna... Bardzo ją polubiłem. Zwłaszcza po tym, jak zmartwiła się o nas. Potem te nasze zakupy... Zakupy! No tak! Olśniło mnie.
- Chłopaki! - krzyknąłem. - Przecież ta sytuacja przed Tesco! To wtedy coś musiało się wydarzyć.
- Ale przecież jak się jej o to spytałem to zaprzeczyła, że cos jest nie tak - wypalił Louis i dostał za to w głowę od Liama.
- Młocie, myślisz, że przyznałaby się? - spytał chłopak.
Wtedy lekarz wyszedł z sali Melanie i pozwolił nam do niej wejść. Całe szczęście, była już przytomna. Podszedłem do niej i usiadłem na kancie łóżka.
- Melanie... - zacząłem niepewnie. - Powiesz mi w końcu co się stało przed tym supermarketem?
Dziewczyna spuściła wzrok ze mnie i przeniosła go na podłogę. Westchnęła lekko.
- Na serio nic się nie stało... - widać było, że kłamała.
- I tak się dowiemy, Mel - zarzuciłem jej.
Ona nic nie odpowiedziała tylko przekręciła się plecami do mnie.
- Jeśli tylko po to tu przyszedłeś, to możesz już iść - mruknęła.
Usłyszeliśmy pukanie i do sali weszła Holly - menadżerka Melanie.

*MELANIE*

Harry wymuszał na mnie wyznanie. Nie lubiłam czegoś takiego, ale skąd on mógł to wiedzieć? Poznaliśmy się dzisiaj. Dziwiłam się, że tu ze mną siedzieli. Jesteśmy tylko znajomymi, którzy mieli znaczyć dla siebie coś więcej, ale to tylko ściema, mydlenie oczu reporterom...
Kiedy do sali weszła Holly, odetchnęłam. Hazza nie mógł teraz wyciągać ze mnie prawdy.
Kobieta, widząc mnie w kołnierzu, podbiegła do mojego łóżka.
- Boże, dziewczyno! Coś ty narobiła! - krzyczała na mnie.
- Holly, to nie jej wina - w mojej obronie stanął Liam. Miło z jego strony.
- Wiem, że nie, ale jak to teraz będzie? Dzisiaj miałaś siedzieć z nimi. Ogólnie, dzień wolny. Ale jutro?! Dopracowanie ostatniego singla na płytę, wybór okładki, strój na premierę płyty i afterparty. Miałaś też się dowiedzieć o tym, że będzie gala. Jesteś zaproszona jako gość. Wy, chłopcy, chyba wiecie jaka gala... - spojrzała na chłopaków.
- Kids' Choice Award? - spytał Louis dla pewności.
Holly pokiwała głową.
- To wiemy. Jesteśmy nominowani - pochwalił się.
- Mhm. Idę pogadać z lekarzem. Może uda mi się namówić go, żeby wypisał cię wcześniej. Inaczej wszystkie plany szlag trafi - pożaliła się, ale wyszła z pokoju.
- Jezu, jaka zrzęda - skrzywił się Tommo.
- Tak już ma - przytaknęłam mu. - Ale martwi się o mnie. To moja jedyna przyjaciółka - westchnęłam.
Pogadaliśmy z chłopakami o gali. Ich opowieści wywnioskowałam, że to naprawdę prestiżowa gala. Zrobiło mi się miło, że zostałam zaproszona. Do pokoju wróciła moja agentka z informacją, że zostanę wypuszczona ze szpitala jutro, ale będę musiała uczęszczać do kręgarzy i smarować plecy specjalną maścią. Pogodziłam się z tym, byleby wyjść stąd jak najszybciej. Przytłaczające miejsce, muszę przyznać. Liam dostał sms'a do Paula. Muszą się spotkać w wytwórnii. Nie wiedziałam, dlaczego. Nie wnikałam. Liam, Hazza i Lou pożegnali się ze mną i wyszli z sali. Zostałam sama z Holly.
- Wiesz, coś czuję, że Harry nie będzie chciał tylko udawać... - uśmiechnęła się figlarnie.
- O czym ty mówisz?
Przyznała, że widzi jak Harry na mnie patrzy i że jej intuicja podpowiada, że będzie z tego coś więcej. A zazwyczaj jej intuicja nie zawodziła... Zazwyczaj. Dochodziła 22 i poczułam się już zmęczona. Moja menadżerka opuściła mnie, gdyż sama musiała załatwić jakieś opóźnienie w jutrzejszym grafiku. Zostałam sama. Dziwnie się czułam. Łóżko nie należało do najmiększych, ale przynosiło mi to ulgę w bólu pleców. Wszędzie biel, która dawała po oczach. Postanowiłam, że pójdę już spać. Zamknęłam oczy z nadzieją, iż tę noc spędzę spokojnie. Około 1 w nocy zadzwonił mój telefon zastępczy. Dostałam go od Holly, który miał w sobie moją starą kartę SIM.
- Halo? - spytałam zaspana.
- Jeszcze nie zrozumiałaś, dziwko? Skoro mało reagujesz na słowa, chyba czas przejść do czynów. Daję ci ostatnią szansę - jeśli ich nie zostawisz, twoja rodzina ucierpi. Rozumiesz, szmato?! - był to zniekształcony głos, ale wiedziałam, że to kobieta. Ta dziewczyna sprzed Tesco.
Rozłączyła się, zanim zdążyłam coś powiedzieć. Serce waliło mi jak oszalałe, a ręce trzęsły się jak galareta. Tej nocy już nie mogłam zasnąć...

* * * * *

Mam nadzieję, że się podoba. Miałam go dodać wczoraj, ale nie dałam rady.
Jestem na siebie wściekła, bo nie obejrzałam gali -,- Hahah, użyłam jej w opowiadaniu. :)
Kiedy trwała druga część, też nie mogłam. Miałam gości i nawet na chwilę nie mogłam odejść od stołu. Matko Boska, jakaś masakra.
Jutro szkoła.Fajnie -,- Fizyka i chemia przywitają mnie na nowy tydzień prawdopodobnie pałą. Trudno.
Powiedzcie, czy podoba wam się moje opowiadanie. Chcielibyście, żeby groźby tej psychofanki 1D trochę się ustatkowały,a Mel miałaby czas na spokojnie wydanie płyty? Piszcie, chcę znać waszą opinię.
Zapraszam was na http://samemistakesstory.blogspot.com/ - najzajebistsze opowiadanie. To ona mnie natchnęła na tego bloga. Na pewno nigdy jej nie dorównam, natomiast wy podziwiajcie jej talent. Do następnego! :)