piątek, 30 marca 2012

Rozdział II.

    - T-tak - wyjąkałam oszołomiona.
Przede mną stało najprawdziwsze One Direction! Liam, Niall, Louis, Zayn... Liam, Lou, Zayn, Niall?! Zaraz, zaraz. Gdzie jest Harry? Skoro on jest tym, co gra "główną rolę" w tej całej szopce?
Niall, jakby czytał w myślach, odpowiedział na moje pytanie:
- Harry powinien niedługo wrócić. Jest u naszego menadżera. Paul zapoznaje go z tym całym planem, wiesz o co mi chodzi - mrugnął do mnie.
- Aha, dobrze. Miło mi was poznać. Jestem Melanie - wypaliłam, a potem zaczęłam się mentalnie policzkować. Przecież oni to wiedzą! - karciłam się w myślach.
Chłopcy zaśmiali się.
- Wiemy, wiemy - uśmiechnął się Liam.
Zaczerwieniłam się. Moja pierwsza gafa. Będę je odliczać. Jeśli przekroczę 5, to nie wiem, co zrobię! - myślałam.
- A właściwie czemu Harry dopiero teraz się dowiaduje o tym wszystkim? - spytałam chłopców.
Bo właściwie dlaczego oni już wiedzą, a on dowiaduje się dopiero teraz? Trochę to dziwne.
- Harry przyleciał do Bostonu dzisiaj nad ranem. Mamy tutaj kilka spraw do załatwienia, więc przylecieliśmy. Ale Harry musiał zostać w Londynie dłużej, bo został z matką. Anne ma jakieś problemy, ale Hazza nic nie chciał nam powiedzieć - rzekł Zayn.
- Rozumiem - spojrzałam na nich smutno. - Przykro mi. Trzyma się?
- Tak, podobno już jest wszystko dobrze - przytaknął Niall.
- Oj, chłopaki! Zagadujecie Melanie tutaj, zamiast zaprosić ją do domu! - zaoponował Liam.
Chłopcy popchnęli mnie do środka domu. Gdy minęliśmy drzwi wejściowe, oniemiałam. Wystrój kompleksu One Direction był niesamowity. Nowoczesny, ale nie zapomniano o przytulności mieszkania. Po prostu dom idealny. Wydusiłam szybkie "Wow!", bo na nic więcej nie było mnie stać.
- To co, może jakaś gra? Na PlayStation?- zaproponował nam Zayn.
Zareagowaliśmy pozytywnie na ten pomysł. Do wyboru gry zgłosił się Lou. Kazał nam grać w "Piratów z Karaibów". Chłopcy byli trochę podirytowani, ale zgodzili się.
Na pierwszy ogień szłam ja i Niall. Poprosiłam wcześniej o kogoś, kto da mi fory. Żaden nie chciał dać urazić swojej męskiej dumy, ale honor grupy uratował blondynek. Na początku gra nie szła mi najlepiej. Gubiłam się w przyciskach na padzie, więc rundę I wygrał Niall. Niestety, po pierwszym pojedynku rozeznałam się w urządzonku i następne zwycięstwo należało do mnie. Walka była wyrównana - jak wygrywał Nialler, raz ja. Ale ostatecznie zwycięzcą zostałam ja. Teraz przyszedł czas na Louisa i Zayna. Niestety, nie było mi dane oglądać całego 'starcia tytanów', gdyż mój pęcherz dał o sobie znać. Poprosiłam Liama, by wskazał mi drogę do toalety. Zgodnie z instrukcją podążyłam długim korytarzem, gdzie co chwilę pojawiały się drzwi. Pewnie to pokoje chłopaków, pomyślałam. Gdy wreszcie dotarłam do celu i załatwiłam moją potrzebę, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. To Harry!, krzyknęłam w myślach. Postanowiłam, że ich podsłucham, ale ze środka korytarza nic nie było słychać, więc podeszłam bliżej schodów i schowałam się za ścianą.
- Cześć chłopaki! - rzucił Harry z ganku.
Chłopcy odpowiedzieli i wyłączyli grę, bo nie słyszałam już żadnych dźwięków.
- Wiecie, czego się dowiedziałem? - Hazza sprawiał wrażenie podnieconego i chyba nie mógł się doczekać, aby przekazać nowinę przyjaciołom.
- Wiemy - odpowiedział Nialler.
- Skąd? A dobra, nie ważne. Paul pokazał mi jej zdjęcia. Niezła jest - stwierdził.
Zarumieniłam się trochę, ale podsłuchiwałam dalej.
- Harry, ona już tutaj jest. W łazience - poinformował go Lou.
- Co?! - krzyknął Hazza.
Uznałam to za idealny moment, żeby zejść na dół i zaprezentować się Harremu. Wzięłam głęboki oddech. Teraz albo nigdy, powiedziałam do siebie w myślach i zeszłam po schodach... Mina Harrego - bezcenna.
- Cześć, jestem Melanie - podeszłam do chłopaka i podałam mu rękę. On uśmiechnął się zalotnie i uścisnął moją dłoń, jednakże żadne z nas nie chciało jej puszczać.
- Dobra, dobra. Koniec tego - Louis rozdzielił naszą dwójkę i kazał Harremu usiąść na kanapie. - Żadnego flirtu, jasne? - pogroził mu palcem przed nosem, po czym usiadł obok niego.
- To co robimy? - spytał Liam, kiedy wszyscy siedzieliśmy na kanapach, lub fotelach.
- Jedzonkoooo! - krzyknął zabawnie Niall. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dobry pomysł! Ja coś ugotuję - zaoferowałam się.
Chłopcy nie widzieli przeciwwskazań, zważając głównie na to, iż sami nie mają doświadczenia w tej dziedzinie. Gdy skierowałam się do kuchni, Louis przekazał nam wesołą nowinę.
- Zapomniałem wam powiedzieć! Eleanor przyjeżdża za kilka dni! - wrzeszczał szczęśliwy.
Ucieszyłam się na myśl o tym, że poznam Eleanor Calder w własnej osobie. Może właśnie się zaprzyjaźnimy? Odrzuciłam myśli o przyjaźni z dziewczyną Lou i udałam się do kuchni. Zapoznałam się z zawartością lodówki, ale do dyspozycji miałam tylko ketchup, puszkę piwa i spleśniały ser. To chyba był ser. Zastanowiłam się dłużej i doszłam do wniosku, że muszę zadbać o chłopaków.
- Chłopaki! Zbiórka w kuchni! - zarządziłam. Jako pierwszy do kuchni wpadł Harry, zaraz potem reszta.
- Możecie mi powiedzieć, czym wy się odżywiacie? - powiedziałam z wyrzutem, wskazując na niezadbaną lodówkę.
- Głównie to fast-foody. Mina dziewczyn, które przywożą pizzę - niezapomniana - rzekł Zayn. Chłopaki zaśmiali się.
- To ja to zmienię! Nie będziecie mi tutaj tak jeść. Któryś jedzie ze mną na zakupy, reszta przygotowuje kuchnię i jadalnię do stanu używalności, jasne? To jedzie ze mną? - rozejrzałam się po grupce.
- Ja! - wrzasnął Harry i wypchał się na środek pomieszczenia.
- Dobra. Wiecie co robić? - zwróciłam się do reszty. Odpowiedzieli mi kiwnięciem głowy i wzięli się do roboty.
Razem z Hazzą pojechaliśmy jego samochodem do Tesco. Przez całą drogę nic nie mówiliśmy. Jechaliśmy w milczeniu. Czasami chciałam podjąć jakiś temat, ale zaraz potem rezygnowałam. Harold zaparkował w najciemniejszym zakamarku pargingu i założył na głowę kaptur od bluzy. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Kamuflaż - mrugnął do mnie. Aż serce mi stanęło, ale zaraz wróciłam na ziemię.
Wyszliśmy z samochodu i stanęłam obok Hazzy. Podeszliśmy po koszyk i chcieliśmy wejść, ale fanki zespołu rozpoznały Harrego. Zaczęły się piski, krzyki. Podbiegły do nas całą zgrają i zaczęły błagać o autografy i wspólne zdjęcia. Jedna z dziewczyn patrzyła cały czas na mnie wrogo. Gdy Styles był zajęty rozdawianiem podpisów, ona podeszła do mnie i szepnęła tylko do ucha:
- Trzymaj się od niego z daleka - wysyczała, a potem zaraz odeszła.
Stałam osłupiała. Kilku przechodniów potrąciło mnie i patrzyło na mnie z podirytowaniem. Ja jednak myślałam o tej dziewczynie. Harry przeprosił fanów, bo zobaczył, że coś się stało.
- Melanie? - spytał niepewnie.
- Nic, nic - palnęłam szybko i pociągnęłam go do środka marketu za rękaw bluzy.
Przez cały czas nie byłam obecna duchowo obok Harrego. Ładowałam do koszyka potrzebne produkty i popychałam wózek. Chłopak próbował wyciągnąć ze mnie, dlaczego się martwię, ale odprawiałam go z kwitkiem. Zapłaciliśmy i wróciliśmy do domu. Bez słowa wzięłam torby do kuchni i wzięłam za przygotowanie  obiadokolacji. Z salonu słyszałam szepty chłopaków. Po 10 minutach mojego urzędowania w kuchni, wparował mi Niall z Louisem. Blondynek już chciał dobrać się do spaghetti ale dostał porządnie po rękach. Zaczął syczeć z bólu, ale śmiał się jednocześnie. Lou jednakże zaczął przeprowadzać swój wywiad:
- Powiesz nam, co się stało przed tym hipermarketem? - spytał z opiekuńczością w głosie.
Nie miałam ochoty mówić im o tej dziewczynie, która pod pewnym względem mi groziła. Zdecydowałam, iż nie będę im tego mówić. W końcu to tylko jednorazowa akcja... Nie ma sensu ich martwić. Poza tym, co ta jedna osoba może mi zrobić?
- No naprawdę nic. Tak sobie myślałam i doszłam do wniosku, że nie zasługuję na to, by się z wami przyjaźnić. Hm, nie. Przyjaźnić to złe słowo. Zadawać - rzekłam.
Lou z Niallem spojrzeli po sobie i wybuchnęli śmiechem.
- To tylko o to ci chodziło? - wydusił Tommo między napadami śmiechu.
Zaczerwieniłam się. Szczerze, to wymyśliłam to na poczekaniu. Nie miałam lepszego pomysłu, ale chłopak czekał na moje wyjaśnienia.
Kiedy chłopcy nieco się uspokoili, Niall podszedł do mnie i mocno przytulił. Dołączył do nas Lou i staliśmy razem w grupowym uścisku.
- Mało się znamy, ale na serio cię polubiliśmy - powiedział Niall.
Uśmiechnęłam się do siebie. Chłopcy odkleili się ode mnie i zaproponowali pomoc. Ja jednak odmówiłam, gdyż bałam się zostawiać Nialla sam na sam z jakąś przekąską. Przygotowałam kotleciki z ryby z czosnkowym dipem. Do tego woda z cytryną. Wyjrzałam do chłopaków. Grali na PlayStation. A niech grają, byleby mi nie przeszkadzali, powiedziałam do siebie i wzięłam się za przygotowanie stołu. Dopatrzyłam się tego, że chłopaki zaczęli coś tu sprzątać, ale jak widać, taki bałagan to dla nich czystość. Starłam okruchy z blatu i porozkładałam talerze. Gotowy posiłek przełożyłam na duży półmisek i postawiłam na środku stołu. Do tego szklanki z wodą z cytryną i wszystko gotowe.
- Chłopaki! Czas jeść! - zawołałam.
Jako pierwszy, rzecz jasna, pojawił się Niall. Powąchał moje danie i zaraz nałożył sobie kilka porcji, a nie były one małe. Podobnie postąpiła reszta. Zajadali się moimi kotelickami i zachwalali dip.
- Dawno nie jadłem normalnego obiadu! Chyba że u mamy - parsknął Liam z pełną buzią.
Nieśmiało podziękowałam i zabrałam się spowrotem do mojego talerza. Po skończonym jedzeniu chłopcy łapali się za brzuchy z przejedzenia. Nawet Nialler, który jest w stanie pochłonąć całą lodówkę. Leniuchy położyli się na sofach i włączyli telewizor. Akurat leciał jakiś program plotkarski.
- Dzisiaj przed hipermarketem fani zobaczyli swojego idola, Harrego Stylesa z grupy One Direction. Był w towarzystwie pewnej dziewczyny. Według naszych informatorów - jest to Melanie Holes - wchodząca gwiazda popu. Jej płyta "Love Games" ma mieć niedługo premierę. Czy to miłość, czy chwyt marketingowy? Dowiemy się z biegem czasu - prezenterka pokazywała na wielkim ekranie zdjęcia moje i Harrego z dzisiaj, gdy staliśmy przed Tesco.
Otworzyłam szeroko oczy. Byliśmy tam kilka godzin temu a to już jest w telewizji i sieci?! Wyciągnęłam mój telefon i zaraz sprawdziłam Twittera. Zauważyłam pełno tweetów skierowanych do mnie. Przybyło mi też obserwatorów. Wszyscy pytali, czy jestem z Harrym. To już? Coś szybko się akcja rozwija... Sprawdziłam skrzyknę mailową i tam też czekała mnie niespodzianka. Mail od tajemniczego nadawcy o przerażającej treści...

* * * * * * *
Przepraszam, że dodałam rozdział dopiero dzisiaj, ale naprawdę nie mam czasu. Cały czas mam zapierdol i jeszcze dostałam karę od rodziców. Tak serio to olewam ten zakaz. Rozdział powstawał praktycznie tydzień. Tak, tydzień. Codziennie parę słów. Cholernie mi sie nie podoba. Akcja chyba zbyt szybko się rozwija, prawda? No, ale mam nadzieję, że chociaż niektóre fragmenty sie podobają. MOŻE jutro następny.

Another World xx

piątek, 16 marca 2012

Rozdział I.

Obudziłam się równo o 3 nad ranem. Lot do Bostonu miałam dokładnie o 4. Po co tam jadę? Aby nagrać ostatni kawałek do mojej debiutanckiej płyty "Love Games". Byłam już wykończona tymi lotami, wywiadami. Wszystkim. Ale robiłam to, bo kocham muzykę. Kocham ją tworzyć i chcę, żeby świat ją usłyszał. Byłam w stanie poświęcić się dla mojej pasji.
Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwoniący telefon hotelowy.
- Witam, panno Holes. Zamawiała pani pobudkę o 3 rano. - usłyszałam w słuchawce miły głos recepcjonistki.
- A, dzień dobry. Tak, dziękuję pani bardzo.
- Życzy sobie pani śniadanie do pokoju? - spytała.
- Nie dziękuję, chyba już nie zdążę.
- Oczywiście, jak pani sobie życzy. Do usłyszenia.
Rozłączyłam się i rozciągnęłam swoje ciało, leżąc na łóżku. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać, ale jak mus to mus. Wzięłam krótki prysznic, a mokre ciało okryłam ręcznikiem.

Usłyszałam pukanie do drzwi. O tej porze?! - pomyślałam.
- Hej, Melanie! Bardzo dobrze, że już nie śpisz. - to Holly. Moja menadżerka. Była wysoką brunetką o niebieskich oczach.
Kobieta wpakowała mi się do pokoju, nie czekając na moje zaproszenie.
- Więc tak - wyciągnęła tablet z torebki i zaczęła czytać - o 4 masz lot do Bostonu. O 12 spotkanie w studiu nagraniowym. O 15 sesja zdjęciową, a na koniec ostateczne przygotowania do konferencji prasowej, która odbędzie jutro. Jakieś pytania?
- Nie, wszystko rozumiem.
- Dobra. - zaznaczyła coś w urządzeniu i spojrzała na mnie. Jej wzrok przeszył mnie od góry w dół. - Dlaczego ty jeszcze nie ubrana?! Zaraz masz samolot. O której ty zamówiłaś pobudkę?
- spytała zdenerowowana.
- O 3! Tak jak kazałaś! Przepraszam, ale musze ubrać! - ze skrzywioną miną wróciłam do łazienki.
Gdy wysuszyłam włosy, ubrałam się w szerokie spodnie dresowe, wysokie trampki, czarną bokserkę i sportowy topik. Włosy spięłam niezdarny koczek i zrobiłam delikatny makijaż. Gotowa

wyszłam z łazienki.
Moja menadżerka siedziała na fotelu i ciągle pracowała na tablecie, lub na  telefonie. Gdy mnie zobaczyła, natychmiast chwyciła telefon i wybrała jakiś numer.
- Zbieraj się. Zaraz tu będzie ochrona i hotelowi boye. Zaraz wylatujemy do Bostonu. - Holly wstała z fotela i zabrała się do zamykania moich walizek.
Ja natomiast wzięłam swoją sportową torbę i spakowałam do niej telefon, MP-4, błyszczyk i książkę. W tym czasie moje walizki były już zniesione do samochodu, a dwaj umięśnieni goryle czekali na mnie razem z Holly.
- Jestem gotowa, możemy iść. - powiedziałam, zakładając na siebie torbę.
Wyszłam z pokoju z obstawą, a recepcji Holly wymeldowała nas z hotelu. Gdy wyszliśmy z hotelu, stał tam jeep. Był już uruchiomy i czekał na nas. Razem z Holly i ochroniarzami wpakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy na lotnisko.
Odprawa minęła szybko. Tego samego nie mogę powiedzieć o locie. Moja agentka cały czas wisiała na telefonie, podczas gdy ja się cholernie nudziłam. Nie miałam ochoty na słuchanie muzyki, ani na książkę. Jedyne co mi pozostało to sen.
Przespałam połowę drogi i pewnie spałabym jeszcze dłużej, ale Holly obudziła mnie na śniadanie. Dopiero teraz poczułam, że mój żołądek świeci pustkami. Zjadłam to jedzenie, które serwują w I klasie, ale niczym to nie przebije kuchni mojej mamy...
Och, jak ja bym chciała zjeść jej domowy obiad. Ale niedość że mam ścisłą dietę to i nie mam czasu, żeby odwiedzać nikogo! Nawet mojej rodziny! To mnie najbardziej bolało, ale taka była cena mojej kariery muzycznej. Wiem, że rodzice z siostrą to zaakceptowali, ale ja nie mogę się z tym pogodzić i ciągle liczę dni do naszego spotkania.
Po kilku następnych godzinach lądowaliśmy na lotnisku w Bostonie. Było to nowoczesne lotnisko, ale w Londynie było nieco milsze.
Po odprawie i zabraniu moich walizek skierowaliśmy się na parking, gdzie czekał na nas kolejny samochód, a raczej limuzyna. Wpakowaliśmy się do niej i pojechaliśmy do hotelu. Wiedziałam, że dzisiaj długo tam nie zabawię. Była 11:37, a o 12 miałam umówione spotkanie w wytwórnii.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie patrzyłam zbytnio na wystrój hotelu, ale byłam pewna, że to jakiś pięciogwiazdkowy. Do dostaniu karty do pokoju, wbiegłam do środka, walizki rzuciłam na podłogę i biegem zamknąwszy drzwi, wróciłam do limuzyny. Po 20 minutach byliśmy na miejscu.
Szybko wyjebiegłam z Holly w kierunku drzwi i skierowałyśmy się do sali konferencyjnej.
W środku już wszyscy na nas czekali.
- No, wreszcie! Witamy, Melanie. Holly - zwrócił się do mojej agentki - mogę cię prosić na słówko? - prezes studia kiwnął w jej stronę i razem wyszli za drzwi.
Rozejrzałam się w tym czasie po sali. Widziałam tam znajome twarze - ci ludzie pomagają mi przy płycie. Obdarowałam ich uśmiechem i usiadłam na fotelu. Wtedy wróciła Holly z Jordanem - prezesem wytwórnii.
- Będziesz zadowolona. - szturchnęła mnie moja menadżerka.
Nie zdążyłam jej zapytać, dlaczego, gdyż Jordan zaczął mówić.
- Przepraszamy, że spotkanie musiało się odbyć akurat tutaj, a nie w Dublinie, ale ta sprawa wymaga natychmiastowej rozmowy, a nie było czasu, by wracać do Irlandii. - zaczął. - Więc, spotkaliśmy się tutaj, aby omówić pewną ważną kwestię. Według sondaży, praktycznie nikt nie kojarzy Melanie Holes. Płyta ukarze się lada dzień, a jej nikt nie kojarzy, a co za tym stoi? Słaba sprzedaż nakładu. Dlatego po długich dyskusjach z ekspertami od marketingu i sprzedaży oraz z naszym zespołem od zarządzania, zdecydowaliśmy, że potrzebujemy rozgłosu. Rozważaliśmy wiele opcji, ale doszliśmy do wniosku, iż Melanie będzie musiała udawać dziewczynę jednego z członków One Direction, a mianowicie Harrego Stylesa.
Zatkało mnie. Że kogo ja mam udawać?! Dziewczynę kogo?! Harrego Stylesa?! Chyba oni sobie ze mnie jakieś jaja robią.
- Przepraszam, kogo mam udawać? - wyjąkałam.
- Dziewczynę Harrego Stylesa - powtórzył prezes. - Czy to jakiś problem?
Nie mogłam już wydusić z siebie słowa, ale za mnie opowiedziała Holly.
- Nie, absolutnie. Chcieliśmy się tylko upewnić. - powiedziała ze sztucznym uśmiechem.
Odłączyłam się od świata na chwilę. Mam być udawaną dziewczyną Harrego... Zanim zostałam odkryta, cicho podkochiwałam się w nim. Miałam pełno plakatów, słuchałam piosenek One Direction. Nigdy bym nie pomyślała, że mam udawać jego dziewczynę.
Jordan odchrząknął, aby sprowadzić mnie na ziemię.
Ocknęłam się i wyszeptałam tylko "Przepraszam, zamyśliłam się".
- Wracając do tematu: przez pół roku, Melanie będzie jego udawaną dziewczyną. Wszystkie kolorowe pisma będą o nich pisać, gdyż One Direction również potrzebuje jakiegoś skandaliku... Obie strony będą zadowolone. Kilka tygodni po premierze "Love Games" para zerwie. Będzie to tłumaczone tym, że zakochani nie wytrzymali presji sławy i musieli się rozstać. Oczywiście, będzie trzeba to potwierdzić w telewizji, na portalach internetowych... - zakończył "przemówienie".
Zakręciło mi się głowie. Matko Boska...
- Panna Holes ma jutro spotkanie z zespołem i Harrym. - wtrąciła się Kate - asystenka Jordana. Była podejrzanie uśmiechnięta wobec mnie.
Prezes kiwnął głową.
Przez resztę spotkania były omawiane pozostałe kwestie w sprawie płyty. Po trzech godzinach spotkanie skończyło się i według grafiku na dziś, miałam teraz sesję zdjęciową na okładkę płyty.
Nie bardzo kontaktowałam podczas sesji. Robiłam tylko to, co kazał mi fotograf. Przez resztę czasu myślałam o moim zmyślonym chodzeniu z Harrym.
Po sesji musiałyśmy z Holly wrócić do studia, bo tam miała odbyć się moja konferencja za kilka dni. Tak mi minęła reszta dnia...
Około 22 wróciłam do hotelu.
- Jestem padnięta. - powiedziałam do Holly, gdy wjeżdżałyśmy windą na górę.
- Też bym była. Ale pamiętaj, że jutro masz się zobaczyć z One Direction! - powiedziała podekscytowana. - Czyż to nie wspaniałe?
- Czy ja wiem... Mam tylko udawać. Nie widzę tutaj nic szczególnego. - powiedziałam z udawaną obojętnością.
W głebi duszy strasznie się cieszyłam, że ich poznam. I... że będę chociaż udawać ukochaną Harrego.
Pożegnałam się z Holly i weszłam do pokoju. Zrzuciłam walizki, które leżały na łóżku, wyciągnęłam piżamę. W łazience wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Nie miałam siły na nic więcej.
Ubrana w piżamę, powlokłam się do łóżka i momentalnie zasnęłam.
Spałam długo. Wreszcie mogłam się wyspać, tak porządnie.
O 10 obudził mnie telefon mojej agentki. Kobieta obudziła mnie wesoło. Przez to miałam większą chęć wstać. Ale jak pomyślałam, kto na mnie dzisiaj czeka, zerwałam się łóżka, tak szybko, że aż się zatoczyłam. Miałam chwilowo czarno przed oczami, ale po chwili wszystko się ustatkowało. Poleciałam do łazienki.
- No, musisz zrobić na nich doskonałe wrażenie. Szczególnie na Harrym! - powiedziałam do siebie.
Zrobiłam średni makijaż: tak, żeby wyglądać kobieco, ale niezbyt groźnie. Spięłam włosy w luźny kok na czubku głowy. Wesołym krokiem wyszłam z łazienki i napadłam moją walizkę.
Przymierzałam tysiące ubrań, ale nie wyglądałam wystarczająco ładnie. Poza tym moja garderoba ograniczała się do samych sportowych ciuchów. Wszystkie eleganckie stroje miałam wybrać tutaj. Po nerwach, załamaniach i wyzwiskach zdecydowałam się na brązowe rurki, białe krótkie conversy, białą bokserkę i cudem znalezioną niebieską marynarkę. Spojrzałam w swoje odbicie w lustrze.
- Wyglądam przeciętnie, ale może to wywrze na tobie wrażenie, Harry - powiedziałam do siebie.
Czas mijał, a do mojego spotkania została godzina.
Poszłam do pokoju Holly z powiadomieniem, że jestem już gotowa. Agentka zadzwoniła po limuzynę. Pojechałyśmy razem.
Po drodze dowiedziałam się, że chłopcy mieszkają w wynajętym kompleksie pod Bostonem. Godzina jazdy z centrum miasta, czyli tam, gdzie tymczasowo mieszkam.
Oglądałam Boston oraz jego przedmieścia. Miasto wywarło na mnie wrażenie, ale nadal tęskniłam za moim Londynem.
- Pamiętaj, to tylko udawanie. Jeśli coś pójdzie nie tak - nie przejmuj się. - ostrzegła mnie Holly, gdy wysiadałam przed nowoczesnym domem.
- Dobrze. - powiedziałam uśmiechnięta.
Po chwili usłyszałam krzyki chłopaków. Odwróciłam się i zobaczyłam czwórkę przystojnych chłopaków, którzy wychodzili z domu. Po pewnym czasie zorientowałam się, iż to Liam, Zayn, Louis i Niall. Chłopaki w świetnych humorach szli w moją stronę. Wyciągnęłam rękę w tył, ale nic nie poczułam. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, że limuzyna odjechała. Zaczęłam panikować.
- Oni idą w moją stronę! Matko Boska! Oni tutaj idą! Po mnie! - myślałam.
Po kilku minutach chłopcy doszli do mnie.
- Jesteś Melanie Holes? - spytał Zayn, uśmiechając się zadziornie.

* * * *  *

Oto I rozdział! Oczekiwany, przynajmniej dla mnie. Mam nadzieję, że się podoba, chociaż furory to tu nie ma. Jutro prawdopodobnie II, więc bądźcie i komentujcie ten! Pozdrawiam! <3

piątek, 9 marca 2012

Od nowa.

Hej! Chcę zacząć od początku, ponieważ mam nowy pomysł na to opowiadanie! Myślę, że to rzadki przypadek, więc chcę to wykorzystać! Chodzi o to, że większość pisze o tym, że Harry/Zayn/Niall spotyka jaką ś normalną dziewczynę i potem się w niej zakochuje. Nie mówię, że to źle, o nie. Ja chcę, żeby moje opowiadanie było inne! A szczegółów dowiecie się przy pierwszym rozdziale!
Główna bohaterka to Melanie Holes, pochodzi z Londynu. Na razie tyle zdradzam!

Do pierwszego rozdziału!