piątek, 4 maja 2012

Rozdział XI.

    Leżałam na łóżku i myślałam. Przez głowę przemykała ci co chwilę twarz Hazzy. Jego uśmiech, gdy widział mnie, jego oczy, kiedy patrzyliśmy na siebie... Nadal to wszystko pamiętałam i za wszelką cenę chciałam zatrzymać w pamięci. Miały zbyt wielką wartość sentymentalną.
Jutro kończył się mój "urlop na żądanie". Znów miało się zacząć... Za dwa tygodnie KCA, a za siedem dni miałam wrócić do USA, tak jak chłopcy. Stęskniłam się za tymi debilami. Tak, za każdym. Bez najmniejszej ochoty na opuszczanie mojego łóżka, wygramoliłam się na podłogę i zakładając kapcie i szlafrok. W kuchni zastałam jedzącą śniadanie Harriet i moją mamę z kubkiem parującej kawy.
- Która godzina, że wy jeszcze w domu? - zapytałam. Byłam pewna, że jest już późny ranek, słońce świeciło całym swym blaskiem.
- Jest prawie ósma, kochanie - poinformowała mnie mama, dopijając ostatni łyk napoju i odstawiając kubek do zlewu. - Dzisiaj kończę wcześniej. Co powiecie na rodzinny dzień w przeddzień wyjazdu Mely? - mama sprawiała wrażenie strasznie nakręconej na ten pomysł.
Uznałyśmy z Harr, że to świetny pomysł i zgodziłyśmy się równie optymistycznie. Przyszedł czas na wyjście do szkoły i pracy. Po kilku minutach zostałam sama w pustym, wielkim domu. Wiedziałam dokładnie, co miałam do zrobienia przed moim wylotem do Bostonu. Nie czekając, wyciągnęłam ogromną walizkę spod łóżka i rozpoczęłam pakowanie. Po godzinie dom wyglądał jak potrzęsieniu ziemi, a moje rzeczy nadal walały się po podłodze, kanapach i Bóg wie, gdzie jeszcze. Gdy już prawie ogarnęłam ten bałagan zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto może nachodzić mnie o tej porze, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko. Wpadła na mnie czwórka wielkich chłopaków, tuląc mnie z każdej strony.
- Van Happenin? - krzyknął Zayn na cały dom. Aż się okna zatrzęsły. - Stęskniliśmy się za tobą, uciekinierko!
 - dodał równie głośno.
- Oczywiście, że tak! - zgodziła się reszta.
Każdy po kolei dostał buziaka w policzek, a Niall dostał najmniejszego, na co zrobił naburmuszoną minę.
- Dlaczego to ja zawszę muszę być odrzucony? - rzekł z wyrzutem.
- Wczoraj już dostałeś swoje, więc nie narzekaj! - wybuchnęliśmy śmiechem.
Wszyscy zasiedliśmy w salonie. Zaczerwieniłam się trochę, gdyż w salonie nadal panował pewnego rodzaju syf.  Chłopcy parsknęli, że nie widziałam ich domu w tym momencie. Zaczęły się żarty, śmiechy i doprowadzanie do totalnego chaosu. Niall krzyczał, że jest głodny, Zayn gorączkowo szukał idealnie czystego lusta, a Lou zakradł się ukradkiem do mojego pokoju i grzebał mi po szafach. Razem z Liamem próbowaliśmy uspokoić niesforną gromadkę.
- Tęskniłem za tym - zaśmiał się ciemny blondyn, kiedy uspokoiliśmy Mulata z Irlandyczkiem.
- Ja też - odparłam, ale przerwał nam krzyk Tomlinsona.
Biegiem pobiegliśmy do mojego pokoju i zobaczyliśmy tam chłopaka z moim stanikiem w ręku.
- Ładny, wiesz? - zaczął się śmiać, a reszta mu zawtórowała.
Czerwona jak burak wyrwałam mu część mojej bielizny i schowałam do szafy.
- Nie ładnie tak szperać komuś po rzeczach prywatnych! Zobaczysz, Eleanor się dowie! - zażartowałam.
- Pomogę jej! - dodał złośliwie Malik.
- Osz ty! - syknął z uśmiechem Louis i zaczął gonić go po całym domu. - Wracaj tutaj, maniaku luster! Dostaniesz marchewką, zobaczysz! - groził mu.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Strasznie brakowało mi naszych wspólnych odpałów. Kiedy zmęczeni opadliśmy na moje łóżko, dotarła do mnie perspektywa sprzątania po chłopakach i... moje pakowanie. Jęknęłam żałośnie i wstałam, kierując się do mojej walizy. Opowiedziałam chłopakom, że mam jeszcze tyle spraw do załatwienia, między innymi pakowanie, rodzinny wieczór a teraz jeszcze dodatkowo doprowadzanie domu do stanu używalności. Matka by się za głową złapała, gdyby to zobaczyła...
- Pomożemy ci! - krzyknął radośnie Payne z Horanem.
- Serio? - podniosłam jedną brew. Byłam zaskoczona.
- Tak! Ja i Niall pomożemy ci się pakować, a te cioty idą sprzątać, jasne? - zwrócił się do Lou i Zayna.
Kiwnęli głowami a po sekundzie nie było ich widać. Wzięliśmy się za pakowanie. Całe szczęście, zostało mi spakowanie kosmetyków i reszty ubrań. Tę bardziej intymną część garderoby spakowałam szczelnie na sam spód walizki. Podczas dopinania suwaka, wykorzystałam sytuację, że przebywałam wśród najbardziej wyrozumiałych osobach w zespole.
- A gdzie jest Harry, jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam, na co Li z Niallem spojrzeli po sobie.
- Interesuje cię to? - spytał Payne otwierając szeroko oczy.
- Tak.
- No więc, jest w kompleksie. Miał straszną ochotę tutaj przyjechać, ale wiedział, że będziesz go tutaj chciała, więc został. Nie chcieliśmy ci mówić, ale mamy straszne z nim problemy... - powiedział zmieszany Niall.
- A co się dzieje? - zdenerwowana, usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na nich. Popatrzyli na podłogę.
- Chce odejść z zespołu. Odkąd zerwałaś z nim, nie ma z nim żadnego kontaktu. Siedzi w pokoju, nie jeździ na próby. Paul wie jak jest i nie chce naciskać, ale on sam z siebie podjął taką decyzję. Ma zamiar wrócić do Holmes Chapel - jego zmieszanie ustąpiło nagle wielkiemu smutkowi.
- Nie traktujemy tego poważnie, bynajmniej Louis z Zaynem, ale my przeciwnie. Czujemy, że będzie zdolny do tego - dodał Liam, nadal wgapiając się w podłogę.
Momentalnie pojawiły się łzy w moim oczach. Byłam załamana. Harry tyle pracował nad spełnianiem swoich marzeń, a przez jedną, głupią lalunię chciał z tego wszystkiego zrezygnować w jednej chwili, bez zastanowienia. Dopełnialiśmy się z Hazzą - idealnie niszczyliśmy sobie nawzajem życie.
- Nie wiem, po co jej to mówimy - Liam ożywił się i przemówił do swojego przyjaciela.
Niall pokiwał głową i obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, oczekując na mojej reakcji.
- I tak wam dziękuję - szepnęłam, starając się nie pokazywać moich załzawionych oczu.
Przez resztą pakowania siedzieliśmy w milczeniu. Rozmyślałam o Harrym i całej tej sytuacji. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebnie martwię się na zapas, wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Chłopaki, musicie mi pomóc. Mam plan - szepnęłam znienacka.
Gdy przedstawiłam chłopakom treść mojego planu, poprosiłam o dyskrecję. Mieliśmy pracować we trójkę. Chciałam jeszcze domówić szczegóły mojej intrygi, ale wtedy wpadli Louis i Zaynem i oznajmili, że dom jest czystszy niż kiedykolwiek był. Nie wierzyłam, ale gdy zobaczyłam lśniący od czystości dół, przyznałam rację moim przyjaciołom i obdarowałam każdego tulasem. Ot, taka nagroda za pomoc. Dochodziła 15 i byłam zmuszona wygonić chłopaków z domu. Za chwilę w domu miały pojawić się pozostałe lokatorki mieszkania. Pożegnałam się z moimi chłopcami i biegiem poleciałam do pokoju i przebrałam się w nieco odpowiedniejsze ciuchy niż stary dres. Punktualnie w domu pojawiły się Harriet z mamą. Wyraziły pełne uznania komentarze na temat czystości domu. Mama poprosiła mnie i moją siostrę o chwilę poczekania. Nasza rodzicielka musiała jeszcze się przebrać i po 10 minutach siedziałyśmy w samochodzie w drodze do kina. Miałyśmy już wszystko zaplanowane i zorganizowane przez panią Holes - wspólny seans filmowy, potem małe zakupy, kolacja w najlepszej restauracji i spacer po parku niedaleko naszej rezydencji. Po głosowaniu zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na Titanic 3D. Przed prezentacją filmu usadowiłyśmy się w swoich miejscach i odstawiłyśmy przekąski i napoje w odpowiednie uchwyty. Chwilę potem zaczęto puszczać film. Muszę przyznać, że był świetny. Byłam ogromną fanką tego filmu, już za nim obejrzałam go w trzecim wymiarze. Harriet podzielała moje zdanie, zważając głównie na to, iż DiCaprio cholernie ją podniecał. Po udanym seansie filmowym wyszłyśmy z sali kinowej. Wszystkie uznałyśmy,że byłyśmy zbyt zmęczone na zakupy, więc miałyśmy wstąpić do StarBucks to nasze przysmaki i po spacerku wrócić do domu. Jak małe dziecko, zażyczyłam sobie muffinki czekoladowe i gorącą czekoladę. Szalałam na punkcie każdego wyrobu z czekolady, po prostu ją uwielbiałam. Mama z Harriet wzięły sobie pralinki i również czekoladę. Pojechałyśmy do domu, odstawiłyśmy nasze zakupy i ruszyłyśmy na spacer. Chodziłyśmy wczesnym wieczorem, dopiero się ściemniało. Kochałam te powietrze o tej porze. Będę tęskniła. Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu elektronicznego, na którym wystawie pokazane były wielkie telewizory plazmowe, które pokazywały wiadomości. Zawsze dużo osób kręciło się obok tego miejsca, gdyż mogły obejrzeć telewizję za darmo.
- A na koniec, coś dla fanek One Direction. Mamy wiadomość, iż zespół wylatuje jutro do Bostonu na próby, a za dwa tygodnie pojawi się w Los Angeles na gali Kids' Choice Awards, organizowanej przez stację telewizyjną Nickelodeon. To tyle na dziś. Zapraszamy jutro o tej samej porze. Dobrego wieczoru - wyrecytowała prezenterka.
Nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Wiedziałam, że wylatuję tego samego dnia, co chłopaki.
- Będziesz z nimi w jednym samolocie? - spytała Harriet, gdy odeszłyśmy od wielkich ekranów.
- Nie wiem, ale z tego, co wiem to wylatują o tej samej porze. Możliwe - uśmiechnęłam się do niej.
- Weź mnie ze sobą! - wydarła się.
- Harriet! - upomniała ją mama.
Dziewczyna spojrzała na nią przepraszająco, ale nadal miała ten błysk w oku, który mówił, że chce koniecznie jechać ze mną. Skończyłyśmy temat mojego wyjazdu. Spacerowałyśmy jeszcze daleko, ale po godzinie schodziło się i musiałyśmy wrócić do domu. Przyszedł czas na to, abym poszła już spać, inaczej jutro nie będzie ze mnie pożytki. Po kąpieli, pożegnaniu się z rodzinką, udałam się do sypialni. Przed snem jeszcze krótka wymiana sms'ami z Niallem.
Ja: Horan, tęsknię! lol :) widzimy się jutro, co nie? xx
Nialler: ja też! nie mówiłem ci? nie ma mnie teraz w anglii. Po naszej wizycie u ciebie wyjechałem do mullingar, do domu. Przylecę pod koniec tygodnia. Hazza ci nie wspominał?

Ja: No coś tam mamrotał. Mam się obrazić? Dobrze, że chociaż liam będzie, bo bym się załamała bez ciebie! xxxxxxxxx
Nialler: Haha, no. spokojnie, to tylko kilka dni. Nie bój się, reszta cię pocieszy.. No może ten jeden ktoś niekoniecznie... 
Ja: Nie wspominaj, proszę cię! Dobra, idź spać, dzieciaku! :) xxxxxxxxx
Nialler: Dobranoc, moja ulubiona cioto! xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall jest świetny i nikt temu nie zaprzeczy. I wygląda jak Furby! One są słodkie! Uśmiechnięta zasnęłam, ostatni raz na długi czas, otulona moją kołderką...

* * * * * *

dziwny, ale spoko -,- posłużyłam się wywiadem z 1D w Bravo o porównaniu Horana z zabawkami Furby. fakt, jest słodki jak one! hahahahha xdd następny w ciągu najbliższych dni, mam fazę, noo! zapraszam na mojego konto na fejsie. dodałam tam prolog mojego drugiego opowiadania. przeczytajcie i powiedzcie, czy warto :D KLIKNIJ!  :D

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział!! Naprawde ;) Nie wiem czy już pisałam ale to jeden z moich ulubionych blogów ;):) a mam ich baaardzo dużo (ponad 100 xd)

    OdpowiedzUsuń