sobota, 19 maja 2012

Hm?

cześć. przepraszam, że zaniedbałam tego bloga... nie, nie. czekajcie. kogo ja przepraszam? jedną osobę... jedna osoba, która siedzi tutaj ze mną. teraz tak myślę, czy jest w ogóle sens prowadzenia Another World Story i Memorable Day Story? na drugim blogu miało być od chuja czytelników - jest jeden (dziękuję Gusia :*). i tak pewnie jedna osoba odpowie, ale raczej to koniec...

piątek, 4 maja 2012

Rozdział XI.

    Leżałam na łóżku i myślałam. Przez głowę przemykała ci co chwilę twarz Hazzy. Jego uśmiech, gdy widział mnie, jego oczy, kiedy patrzyliśmy na siebie... Nadal to wszystko pamiętałam i za wszelką cenę chciałam zatrzymać w pamięci. Miały zbyt wielką wartość sentymentalną.
Jutro kończył się mój "urlop na żądanie". Znów miało się zacząć... Za dwa tygodnie KCA, a za siedem dni miałam wrócić do USA, tak jak chłopcy. Stęskniłam się za tymi debilami. Tak, za każdym. Bez najmniejszej ochoty na opuszczanie mojego łóżka, wygramoliłam się na podłogę i zakładając kapcie i szlafrok. W kuchni zastałam jedzącą śniadanie Harriet i moją mamę z kubkiem parującej kawy.
- Która godzina, że wy jeszcze w domu? - zapytałam. Byłam pewna, że jest już późny ranek, słońce świeciło całym swym blaskiem.
- Jest prawie ósma, kochanie - poinformowała mnie mama, dopijając ostatni łyk napoju i odstawiając kubek do zlewu. - Dzisiaj kończę wcześniej. Co powiecie na rodzinny dzień w przeddzień wyjazdu Mely? - mama sprawiała wrażenie strasznie nakręconej na ten pomysł.
Uznałyśmy z Harr, że to świetny pomysł i zgodziłyśmy się równie optymistycznie. Przyszedł czas na wyjście do szkoły i pracy. Po kilku minutach zostałam sama w pustym, wielkim domu. Wiedziałam dokładnie, co miałam do zrobienia przed moim wylotem do Bostonu. Nie czekając, wyciągnęłam ogromną walizkę spod łóżka i rozpoczęłam pakowanie. Po godzinie dom wyglądał jak potrzęsieniu ziemi, a moje rzeczy nadal walały się po podłodze, kanapach i Bóg wie, gdzie jeszcze. Gdy już prawie ogarnęłam ten bałagan zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie wiedząc, kto może nachodzić mnie o tej porze, otworzyłam drzwi i uśmiechnęłam się szeroko. Wpadła na mnie czwórka wielkich chłopaków, tuląc mnie z każdej strony.
- Van Happenin? - krzyknął Zayn na cały dom. Aż się okna zatrzęsły. - Stęskniliśmy się za tobą, uciekinierko!
 - dodał równie głośno.
- Oczywiście, że tak! - zgodziła się reszta.
Każdy po kolei dostał buziaka w policzek, a Niall dostał najmniejszego, na co zrobił naburmuszoną minę.
- Dlaczego to ja zawszę muszę być odrzucony? - rzekł z wyrzutem.
- Wczoraj już dostałeś swoje, więc nie narzekaj! - wybuchnęliśmy śmiechem.
Wszyscy zasiedliśmy w salonie. Zaczerwieniłam się trochę, gdyż w salonie nadal panował pewnego rodzaju syf.  Chłopcy parsknęli, że nie widziałam ich domu w tym momencie. Zaczęły się żarty, śmiechy i doprowadzanie do totalnego chaosu. Niall krzyczał, że jest głodny, Zayn gorączkowo szukał idealnie czystego lusta, a Lou zakradł się ukradkiem do mojego pokoju i grzebał mi po szafach. Razem z Liamem próbowaliśmy uspokoić niesforną gromadkę.
- Tęskniłem za tym - zaśmiał się ciemny blondyn, kiedy uspokoiliśmy Mulata z Irlandyczkiem.
- Ja też - odparłam, ale przerwał nam krzyk Tomlinsona.
Biegiem pobiegliśmy do mojego pokoju i zobaczyliśmy tam chłopaka z moim stanikiem w ręku.
- Ładny, wiesz? - zaczął się śmiać, a reszta mu zawtórowała.
Czerwona jak burak wyrwałam mu część mojej bielizny i schowałam do szafy.
- Nie ładnie tak szperać komuś po rzeczach prywatnych! Zobaczysz, Eleanor się dowie! - zażartowałam.
- Pomogę jej! - dodał złośliwie Malik.
- Osz ty! - syknął z uśmiechem Louis i zaczął gonić go po całym domu. - Wracaj tutaj, maniaku luster! Dostaniesz marchewką, zobaczysz! - groził mu.
Wybuchnęliśmy śmiechem. Strasznie brakowało mi naszych wspólnych odpałów. Kiedy zmęczeni opadliśmy na moje łóżko, dotarła do mnie perspektywa sprzątania po chłopakach i... moje pakowanie. Jęknęłam żałośnie i wstałam, kierując się do mojej walizy. Opowiedziałam chłopakom, że mam jeszcze tyle spraw do załatwienia, między innymi pakowanie, rodzinny wieczór a teraz jeszcze dodatkowo doprowadzanie domu do stanu używalności. Matka by się za głową złapała, gdyby to zobaczyła...
- Pomożemy ci! - krzyknął radośnie Payne z Horanem.
- Serio? - podniosłam jedną brew. Byłam zaskoczona.
- Tak! Ja i Niall pomożemy ci się pakować, a te cioty idą sprzątać, jasne? - zwrócił się do Lou i Zayna.
Kiwnęli głowami a po sekundzie nie było ich widać. Wzięliśmy się za pakowanie. Całe szczęście, zostało mi spakowanie kosmetyków i reszty ubrań. Tę bardziej intymną część garderoby spakowałam szczelnie na sam spód walizki. Podczas dopinania suwaka, wykorzystałam sytuację, że przebywałam wśród najbardziej wyrozumiałych osobach w zespole.
- A gdzie jest Harry, jeśli mogę wiedzieć? - zapytałam, na co Li z Niallem spojrzeli po sobie.
- Interesuje cię to? - spytał Payne otwierając szeroko oczy.
- Tak.
- No więc, jest w kompleksie. Miał straszną ochotę tutaj przyjechać, ale wiedział, że będziesz go tutaj chciała, więc został. Nie chcieliśmy ci mówić, ale mamy straszne z nim problemy... - powiedział zmieszany Niall.
- A co się dzieje? - zdenerwowana, usiadłam na brzegu łóżka i spojrzałam na nich. Popatrzyli na podłogę.
- Chce odejść z zespołu. Odkąd zerwałaś z nim, nie ma z nim żadnego kontaktu. Siedzi w pokoju, nie jeździ na próby. Paul wie jak jest i nie chce naciskać, ale on sam z siebie podjął taką decyzję. Ma zamiar wrócić do Holmes Chapel - jego zmieszanie ustąpiło nagle wielkiemu smutkowi.
- Nie traktujemy tego poważnie, bynajmniej Louis z Zaynem, ale my przeciwnie. Czujemy, że będzie zdolny do tego - dodał Liam, nadal wgapiając się w podłogę.
Momentalnie pojawiły się łzy w moim oczach. Byłam załamana. Harry tyle pracował nad spełnianiem swoich marzeń, a przez jedną, głupią lalunię chciał z tego wszystkiego zrezygnować w jednej chwili, bez zastanowienia. Dopełnialiśmy się z Hazzą - idealnie niszczyliśmy sobie nawzajem życie.
- Nie wiem, po co jej to mówimy - Liam ożywił się i przemówił do swojego przyjaciela.
Niall pokiwał głową i obydwoje spojrzeli na mnie spode łba, oczekując na mojej reakcji.
- I tak wam dziękuję - szepnęłam, starając się nie pokazywać moich załzawionych oczu.
Przez resztą pakowania siedzieliśmy w milczeniu. Rozmyślałam o Harrym i całej tej sytuacji. Kiedy zrozumiałam, że nie potrzebnie martwię się na zapas, wzięłam sprawy w swoje ręce.
- Chłopaki, musicie mi pomóc. Mam plan - szepnęłam znienacka.
Gdy przedstawiłam chłopakom treść mojego planu, poprosiłam o dyskrecję. Mieliśmy pracować we trójkę. Chciałam jeszcze domówić szczegóły mojej intrygi, ale wtedy wpadli Louis i Zaynem i oznajmili, że dom jest czystszy niż kiedykolwiek był. Nie wierzyłam, ale gdy zobaczyłam lśniący od czystości dół, przyznałam rację moim przyjaciołom i obdarowałam każdego tulasem. Ot, taka nagroda za pomoc. Dochodziła 15 i byłam zmuszona wygonić chłopaków z domu. Za chwilę w domu miały pojawić się pozostałe lokatorki mieszkania. Pożegnałam się z moimi chłopcami i biegiem poleciałam do pokoju i przebrałam się w nieco odpowiedniejsze ciuchy niż stary dres. Punktualnie w domu pojawiły się Harriet z mamą. Wyraziły pełne uznania komentarze na temat czystości domu. Mama poprosiła mnie i moją siostrę o chwilę poczekania. Nasza rodzicielka musiała jeszcze się przebrać i po 10 minutach siedziałyśmy w samochodzie w drodze do kina. Miałyśmy już wszystko zaplanowane i zorganizowane przez panią Holes - wspólny seans filmowy, potem małe zakupy, kolacja w najlepszej restauracji i spacer po parku niedaleko naszej rezydencji. Po głosowaniu zdecydowałyśmy, ze pójdziemy na Titanic 3D. Przed prezentacją filmu usadowiłyśmy się w swoich miejscach i odstawiłyśmy przekąski i napoje w odpowiednie uchwyty. Chwilę potem zaczęto puszczać film. Muszę przyznać, że był świetny. Byłam ogromną fanką tego filmu, już za nim obejrzałam go w trzecim wymiarze. Harriet podzielała moje zdanie, zważając głównie na to, iż DiCaprio cholernie ją podniecał. Po udanym seansie filmowym wyszłyśmy z sali kinowej. Wszystkie uznałyśmy,że byłyśmy zbyt zmęczone na zakupy, więc miałyśmy wstąpić do StarBucks to nasze przysmaki i po spacerku wrócić do domu. Jak małe dziecko, zażyczyłam sobie muffinki czekoladowe i gorącą czekoladę. Szalałam na punkcie każdego wyrobu z czekolady, po prostu ją uwielbiałam. Mama z Harriet wzięły sobie pralinki i również czekoladę. Pojechałyśmy do domu, odstawiłyśmy nasze zakupy i ruszyłyśmy na spacer. Chodziłyśmy wczesnym wieczorem, dopiero się ściemniało. Kochałam te powietrze o tej porze. Będę tęskniła. Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu elektronicznego, na którym wystawie pokazane były wielkie telewizory plazmowe, które pokazywały wiadomości. Zawsze dużo osób kręciło się obok tego miejsca, gdyż mogły obejrzeć telewizję za darmo.
- A na koniec, coś dla fanek One Direction. Mamy wiadomość, iż zespół wylatuje jutro do Bostonu na próby, a za dwa tygodnie pojawi się w Los Angeles na gali Kids' Choice Awards, organizowanej przez stację telewizyjną Nickelodeon. To tyle na dziś. Zapraszamy jutro o tej samej porze. Dobrego wieczoru - wyrecytowała prezenterka.
Nie dowiedziałam się niczego szczególnego. Wiedziałam, że wylatuję tego samego dnia, co chłopaki.
- Będziesz z nimi w jednym samolocie? - spytała Harriet, gdy odeszłyśmy od wielkich ekranów.
- Nie wiem, ale z tego, co wiem to wylatują o tej samej porze. Możliwe - uśmiechnęłam się do niej.
- Weź mnie ze sobą! - wydarła się.
- Harriet! - upomniała ją mama.
Dziewczyna spojrzała na nią przepraszająco, ale nadal miała ten błysk w oku, który mówił, że chce koniecznie jechać ze mną. Skończyłyśmy temat mojego wyjazdu. Spacerowałyśmy jeszcze daleko, ale po godzinie schodziło się i musiałyśmy wrócić do domu. Przyszedł czas na to, abym poszła już spać, inaczej jutro nie będzie ze mnie pożytki. Po kąpieli, pożegnaniu się z rodzinką, udałam się do sypialni. Przed snem jeszcze krótka wymiana sms'ami z Niallem.
Ja: Horan, tęsknię! lol :) widzimy się jutro, co nie? xx
Nialler: ja też! nie mówiłem ci? nie ma mnie teraz w anglii. Po naszej wizycie u ciebie wyjechałem do mullingar, do domu. Przylecę pod koniec tygodnia. Hazza ci nie wspominał?

Ja: No coś tam mamrotał. Mam się obrazić? Dobrze, że chociaż liam będzie, bo bym się załamała bez ciebie! xxxxxxxxx
Nialler: Haha, no. spokojnie, to tylko kilka dni. Nie bój się, reszta cię pocieszy.. No może ten jeden ktoś niekoniecznie... 
Ja: Nie wspominaj, proszę cię! Dobra, idź spać, dzieciaku! :) xxxxxxxxx
Nialler: Dobranoc, moja ulubiona cioto! xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Niall jest świetny i nikt temu nie zaprzeczy. I wygląda jak Furby! One są słodkie! Uśmiechnięta zasnęłam, ostatni raz na długi czas, otulona moją kołderką...

* * * * * *

dziwny, ale spoko -,- posłużyłam się wywiadem z 1D w Bravo o porównaniu Horana z zabawkami Furby. fakt, jest słodki jak one! hahahahha xdd następny w ciągu najbliższych dni, mam fazę, noo! zapraszam na mojego konto na fejsie. dodałam tam prolog mojego drugiego opowiadania. przeczytajcie i powiedzcie, czy warto :D KLIKNIJ!  :D

środa, 2 maja 2012

Rozdział X.

    Odkąd wróciłam do domu, przesypiałam całe noce i budziłam się wypoczęta. Rodzinny klimat dobrze na mnie wpływał. Zegarek wskazywał siódmą rano, więc zawitała do mnie Harriet.
- Nie śpisz? - szepnęłam, wyłaniając głową zza drzwi.
- Nie, nie. Wchodź - zachęciłam ją gestem dłoni i usiadłam na łóżku.
Dziewczyna weszła do środka i usiadła naprzeciwko mnie.
- To po szkole idziemy na te zakupy? - upewniła się.
- Tak. Przyjadę po ciebie po lekcjach, dobra? - spytałam, wstając z łóżka.
- Dobra. Pokażę ci Josha i tę tapeciarę - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Założyłam na siebie szlafrok i wyjrzałam przez okno. To co tam zobaczyłam było niesamowite, ale jednocześnie trochę mnie zabolało. Na drodze było napisane białą kredą wielki napis Zawsze będę Cię kochał!. Wiedziałam, że to wszystko sprawka Harrego. Odeszłam od okna, gdyż naprawdę nie mogłam patrzeć na to 'dzieło'. Zeszłam na dół. Nikogo nie zastałam. Mama zapewne wyszła do pracy, pomyślałam i zrobiłam sobie jajecznicę z bekonem. Z moim ulubionym posiłkiem zasiadłam w salonie przed telewizorem. Obejrzałam swoje ulubione wiadomości poranne, w których również były plotki ze świata show-biznesu. Dowiedziałam się, że Cher Lloyd spotyka się z jakimś fryzjerem, że Cheryl Cole wyszła za mąż, a Jay-Z nagrywa płytę ze swoją żoną Beyonce. Na koniec zawsze były nowinki z ostatniej chwili.
- Właśnie dowiedzieliśmy się, że zespół One Direction wrócił kilka dni temu do Londynu z Bostonu. Powodem jest to, że Harry Styles dopuścił się zdrady i przyleciał  z powrotem do Anglii za swoją ukochaną Melanie Holes - informowała prezenterka. - Mamy również dowód miłości młodego Brytyjczyka - pokazało się zdjęcie wielkiego napisu przed moim domem.
- CO?! - krzyknęłam na cały dom i gwałtownie wstałam, wywalając moje śniadanie.
Chwyciłam telefon i zadzowniłam do Holly. Dawno się z nią nie kontaktowałam...
- Halo?! - krzyknęłam zdenerwowana.
- Melanie? To ty? - pisnęła zdziwiona.
- Taaa. Dlaczego media wiedzą o tej całej szopce z Harrym?! - krzyczałam do słuchawki.
- Wiem, widziałam wiadomości. Ale to nie nasza wina! My nie mamy nic z tym wspólnego - broniła siebie, zespołu i Paula.
- To po co pozwoliłaś Harremu coś takiego wymalować przed moim domem?! - wybuchłam.
- Uspokój się, dziewczyno! - skarciła mnie. - Oddychaj - poleciła. - Harremu naprawdę na tobie zależy! Pozwoliłam mu, bo chcę, żebyście wrócili do siebie.
- Tylko dlatego, czy to Jordan kazał ci tak powiedzieć, bo tak na serio to mu nie pasuje nasze rozstanie?
- Tak naprawdę to Jordan karze wam udawać. Nie interesuje go reszta - mruknęła.
- Dopiero teraz mi mówisz? - zirytowałam się.
- Miałam do ciebie dzwonić, żeby cię o tym poinformować. Ale skoro już napisałaś. Musisz spotkać się z Harrym i umówcie się z tą ściemą.
- Dobra - rozłączyłam się.
Walnęłam się bezsilna na kanapę. Napisałam sms'a do Hazzy, że o 12 spotykamy się u mnie w domu. Od razu odpisał, że będzie. Nie miałam zamiaru długo z nim gadać. Musiałam też pamiętać o zakupach z Harriet, która kończyła lekcje o 14. Pobiegłam na górę, aby się przygotować. Gdy się umyłam i uczesałam założyłam na siebie żółte krótkie spodenki, szarą bokserkę, czarną kurtkę i białe conversy. Do przyjazdu Harrego zostało mi 20 minut, więc ogarnęłam w swoim pokoju i w salonie. Po 15 zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć, wiedząc, iż to Harry. Nie myliłam się.
- Witaj... - przybliżył się do mnie, chcąc mnie pocałować, ale odsunęłam się.
- Wchodź. Nie mamy czasu - pociągnęłam do środka.
Wyjrzałam jeszcze na dwór, upewniając się, że nikt nas nie podgląda.
Usiedliśmy z Harrym w salonie. Zaproponowałam coś do picia, ale ten odmówił.
- Musimy coś obgadać - zaczęłam poważna. - Nie chcę ci przeszkadzać w twoim drugim związku, ale wiesz, że Jordan karze nam udawać parę. Dlatego udawajmy, że się pogodziliśmy i jesteśmy szczęśliwi. Za miesiąc to wszystko się skończy, bo będzie już po gali i premierze płyty. Uprzedź swoją dziewczynę, żeby nie była zazdrosna - dogryzłam mu.
- Zrozum, że nic mnie z nią nie łączy! Nawet nie pamiętam jej imienia! - warknął.
- Czyli tylko ją zaliczyłeś? No tak, przyjdą następne...
Chłopak chciał zaprzeczyć, ale przerwałam mu. Westchnął.
- Niall cię pozdrawia. Kazał ci przekazać, że za kilka dni leci do Irlandii - wstał z kanapy. - Idę. Kocham cię - szepnął ledwo słyszalnie, po czym wyszedł z mojego domu.
Usłyszałam tylko pisk opon. Znów się rozpłakałam. Kochałam go, nad życie. Ale przez jego osobowość nie mogliśmy być razem... Łzy leciały jak grochy, ale musiałam jechać po Harriet. Odświeżyłam makijaż i samochodem wyjechałam pod szkołę mojej siostry. Dziewczyna czekała już na mnie. Wsiadła do samochodu i rozkazała mi zgasić silnik.
- Po co? - spytałam, przekręcając kluczyki.
- Pokażę ci Josh'a i tę jego lalunię - syknęła.
Czekaliśmy kilka minut, aż pojawił się przystojny brunet, dobrze ubrany. Za nim leciała jakaś dziewczyna podobna do Barbie.
- Czy to... - zaczęłam, ale Harriet przerwała mi i powiedziała "Tak, ona".
Otworzyłam szeroko oczy. Przecież oni mieli dopiero 13 lat, a ta mała już robiła z siebie taką solarę?! Co to się działo na tym świecie?!
- Boże. Nie mów mi, że się z nią przyjaźnisz - żachnęłam się do siostry.
- Chyba żartujesz! - krzyknęła oburzona. - Dobra, jedźmy już, bo zaraz zwrócę lunch - zakrywa usta dłonią,  imitując odruch wymiotny.
Ruszyliśmy. Harriet pokierowała mnie do najnowszego centrum handlowego, które ponoć było dwa razy większy od wszystkich razem wziętych. Gdy wjeżdżałyśmy do parkingu podziemnego wydałam z siebie jęk zachwytu. Dziewczyna nie myliła się - ten budynek naprawdę był ogromny. Zaparkowałyśmy na miejscu blisko windy i wysiadłyśmy.
- To gdzie najpierw? - spytałam siostry, kiedy wchodziłyśmy do windy.
- Muszę kupić sobie jakieś ciuchy na dyskotekę. Muszę przyćmić tę pizdę! - warknęła.
- Hej, hej! Młoda, bez wyzwisk. Nie zniżaj się do jej poziomu - upomniałam ją.
Wjechałyśmy na trzecie piętro i skierowałyśmy się do H&M. Szperałyśmy w ciuchach kilka godzin, żadne nie odpowiadało mojej małej siostrzyczce. No, może nie małej... Denerwowała mnie tym, że nic się jej nie podobało.
- Boże, weź ty się wreszcie zdecyduj, bo nie wyrobię z tobą! - krzyknęłam na nią. - Nie marudź, tylko won do przymierzalni z tym - rzuciłam jej białą bluzkę z nadrukiem.
- Gdzie to znalazłaś?! - otworzyła szeroko oczy, oglądając ubranie z każdej strony.
- To tutaj - wskazałam na szafki obok mnie.
- Że też ja tutaj tego nie zauważyłam... - powiedziała do siebie i zniknęła za zasłonką przymierzalni.
Czekałam chwilę, zanim się przebrała. Kiedy w końcu wyszła, zaniemówiłam. Wyglądała typowo młodzieżowo, a zarazem elegancko. Bluzka z nadrukiem, czarna marynarka, zielone rurki i białe conversy krótkie.
- No, młoda... Gust ci się poprawił, wiesz? - poklepałam ją dumnie po ramieniu.
- No dzięki - odpowiedziała sarkastycznie. - Jestem głodna. Chodźmy do Nando's! - pociągnęła mnie do kasy, po czym zapłaciłyśmy za nasze zakupy.
Zapłaciłam za moją beżową sukienkę, szpilki i czarną ramoneskę. Natomiast Harr za swój dyskotekowy outfit i inne dodatki. W restauracji zasiadłyśmy w najbardziej oddalonym kąciku. Nie chciałam wzbudzać sensacji. Dziwne, że nikt mnie nie rozpoznał w sklepach...
- Melaniee! - usłyszałam męski krzyk. Odwróciłam się i miałam ochotę skakać z radości.
- Niall! - rzuciłam się mojemu przyjacielowi na szyję, nadal skacząc. - Co ty tu robisz?
- Zapomniałaś, że to moja ulubiona knajpa? - uśmiechnął się. Uwielbiałam jego uśmiech.
- Oczywiście, że nie! Siadaj z nami! - zrobiłam mu miejsce i wtedy zobaczyłam znajomego mi bruneta. Chwilę potem rozpoznałam w nim Josh'a.
- Ty jesteś Josh? - zwróciłam się do sympatii mojej siostry.
- Tak. Znamy się? - odparł grzecznie.
- Znam parę osób ze szkoły. Wy się chyba znacie... - pokazałam na Harriet, na co chłopak szeroko się uśmiechnał. Moja siostra odwzajemniła to nieśmiało.
- To mój kuzyn - wtrącił się Nialler.
Zaśmiałam się i usiedliśmy wszyscy razem. Horan zamówił pittę, tortillę i inne. Wiedziałam,że kocha jeść, ale gdzie to wszystko się mieściło, nie miałam pojęcia.
- Jesteś tutaj sam? Gdzie reszta? - zapytałam mojego przyjaciela, gdy skończyliśmy posiłek i sączyliśmy cole.
- Reszta jest w domu. Każdy rozjechał się w swoją stronę. Wiesz, to Harry rozporządził ten cały powrót. Chciał wrócić sam, ale Paul mu nie pozwolił i wróciliśmy wszyscy tutaj. Wszystkie sprawy załatwiamy tutaj, a na galę wrócimy do Los Angeles, ale najpierw do Bostonu na próby - opowiadał. - A co z tobą? Wracasz na KCA?
- Tak. Wiesz, że mam udawać ze Stylesem, co nie? - szepnęłam.
Pokiwał głową.
- Hazzie naprawdę na tobie zależy...
- O, nie! Nie, nie, nie. Niall, nie zaczynaj tego tematu! - zirytowałam się. Nie miałam najmniejszej ochoty na pogaduszki o Harrym.
- Dobra, dobra. Bez nerwów - uniósł ręce w geście obronnym.
- No, nie mamy lepszych tematów? Wiesz, może przeniesiemy się gdzieś indziej, za dużo tutaj ludzi patrzących na nas - rozejrzałam się po restauracji, pesząc wielu obserwatorów.
- Pewnie! Zapraszamy do nas!
- Wybacz, Niall. Wszędzie, byleby nie u was. Zbyt duże ryzyko spotkania Stylesa. Wystarczy mi to, że go widuję w pracy, czy jak podjeżdża pod mój dom - palnęłam, przewracając oczyma.
Westchnął lekko.
- Dobra. To do ciebie - przyznał i zaczął zbierać swoje rzeczy.
Byłam zupełnie pochłonięta rozmową z Horanem i zapomniałam o naszych gołąbeczkach. Cały czas siedzieli obok nas, ale nadal w kącie. Cichutko rozmawiali, ale gdy zobaczyli, że zbieramy się, również wzięli swoje rzeczy i udaliiśmy się do mojego domu. W samochodzie wypytałam Harriet o wszystko.
- To o czym tak namiętnie gadaliście z Josh'em? - spytałam zaczepiająco.
- Zaprosił mnie na dyskotekę! W ogóle, on jest świetny! Mamy podobne zainteresowania - skakała podniecona na fotelu.
- Ciesze się - uśmiechnęłam się do niej.
Gdy dojechaliśmy do naszego domu, z drugiego auta wysiadł blondyn ze swoim kuzynem. Harr porwała go do ogrody, a ja zajęłam się Niallerem. W salonie usiedliśmy z kubkami kawy i rozmawialiśmy. Niestety, rozmowa znów potoczyła się na drażniący mnie temat.
- Wiem, że to cię denerwuje, ale jak to będzie z Harrym?
Chłopak spostrzegł moją minę i zaczął chować się za poduszką, piszcząc "Nie bij, proszę!". Zaśmiałam się tylko i odparłam wymiajająco:
- Nijak.
- Melanie, to ważne!
- Dobra, powiem ci. Tak, kocham go, jak cholera. Ale nie potrafię znów z nim być. Widok jego i tej dziewczyny coś we mnie zmienił. Przecież jak go nie znam! Poza tym, skąd mam wiedzieć, że to się nie powtórzy? Przecież to bożyszcze nastolatek! Niejedna mogłaby go uwieść. Nie chcę znowu czuć jak wtedy. On naciska, chociaż wie, że potrzebuję czasu. A te udawanie mi to utrudnia...
Niall zaniemówił.
- On też cię kocha. Gdybyś widziała go w domu... Człowiek bez życia w sobie. Gdy był z tobą, był energiczny, wesoły, ale po tym wydarzeniu wszystko wyparowało. Siedzi w swoim pokoju i próbuje coś zagrać na gitarze. Tak na marginesie - w ogóle mu nie wychodzi. Ale wracając do tematu: coś jest z nim nie tak. Martwimy się o niego. Lou z Liamem chcieli z nim pogadać, ale nic nie mówi, tylko ciągle coś w telefonie ogląda. Podejrzewamy, że wasze zdjęcia. Mela, spróbuj chociaż, co? Dla nas.
Nie wierzyłam. Harry naprawdę był uzależniony ode mnie? Boże, jakie to słodkie! Wtedy poczułam zwiększoną siłę i miałam większy dystans. Poczułam się gotowa mu wybaczyć, ale postanowiłam to przeczekać. Przynajmniej trochę, a potem wszystko mu powiem. Miałam plan...
Pogadaliśmy jeszcze trochę z Niallem, ale potem musieli się zbierać i odjechali. Harr była totalnie podniecona spotkaniem z Josh'em. A dyskoteka miała odbyć się pojutrze. Po godzinie wróciła mama. Byłyśmy nieźle zmęczone i poszłyśmy się wykąpać. Oglądałyśmy z mamą telewizję, a potem moja siostra poszła już spać. Zostałam z mamą sama. Opowiadała mi, co tam w pracy. Spytała, co u nas się działo. Skróciłam cały dzień w jednym słowie "zakupy". Nie chciałam jej mówić o tym, że spotkałam Nialla. Nie wiedziałam, czemu po prostu nie chciałam. Około 12  w nocy poczułam się senna i poszłam spać. Leżałam długo, myśląc o Harrym. Może ten wariat naprawdę mnie kocha? Myślałam, że mój tajemniczy plan wypali. Czułam to.

* * ** *

jestem średnio zadowolona. nuda, nuda, nuda. pisany o 12 w nocy xd w piątek XI i powiem wam, że teraz będzie ciekawiej. pewnie się domyślacie, co będzie z Mel i Hazzą, ale zobaczycie, co odjebię :D
dzięki za pozywytne komentarze i reakcję. dzieeeekujęęę! MASSIVE THANKS! YOU'RE THE BEST! hahah, jaram się angielskim xd
do piątku, kochane!
xx